Mają miliony fanów, a ochrzczono ich "najgorszym zespołem na świecie". Stali się kozłem ofiarnym

Ola Gersz
Corey Taylor, lider Spliknot, nienawidził Nickelback, teraz nienawidzi Imagine Dragons. Według niego amerykański zespół jest po prostu okropny. Jego słowa wywołały burzę – jedni zaczęli mieszać Imagine Dragons z błotem, inni bronić ich z całego serca. Czy takie opinie mają w ogóle jakikolwiek sens? A może to po prostu zwykła złośliwość?
Amerykański zespół Imagine Dragons ma miliony wiernych fanów na całym świecie Fot. Facebook / Imagine Dragons
Tak to już jest w show-biznesie, że jedni są lubiani, inni nie. Tak jest chociażby z zespołem
Nickelback, który w popkulturze funkcjonuje jako mem i żart.

"Pewnie słuchasz Nickelback" – to jedna z największych obelg, jaką może usłyszeć fan muzyki. Podoba cię się jakaś piosenka kanadyjskiego zespołu? Lepiej nie mów o tym głośno. Chyba że w kategorii guilty pleasure – czyli lubisz coś, chociaż wiesz, że to słabe jak barszcz.

Królowie karaoke
Tak naprawdę Nickelback to jedno wielkie guilty pleasure. Piosenki są na jedno kopyto, a Chad Kroeger śpiewa zawsze tak samo mechanicznie, ale czasem trudno się od ich muzyki oderwać. Szczególnie po kilku głębszych. "Rockstar" na karaoke? Proszę bardzo! Z Nickelback śmiał się nawet Deadpool, chociaż jednocześnie wyraził grupie miłość – może to tragiczna muzyka, ale trzeba chłopaków szanować.


Bo mimo bardzo złej prasy, piorunującej liczby hejterów i ogólnego braku szacunku w muzycznym świecie, Nickelback ma się świetnie. To jeden z najpopularniejszych kanadyjskich zespołów. Grupa odniosła spektakularny sukces dzięki takim wpadającym w ucho hitom (to właśnie wpadanie w ucho jest tu kluczem), jak chociażby "How You Remind Me" (kolejny przebój na karaoke).
A kto najbardziej nienawidzi Nickelback? Corey Taylor, lider grup Slipknow i Stone Sour. Taylor i Kroeger naprawdę się nienawidzą. Ten pierwszy stwierdził raz, że wokalista Nickelback przypomina Kudłatego ze "Scooby-Doo", ten drugi nazwał Taylora tanim muzycznym chwytem, który jest marną kopią kanadyjskiego zespołu. I tak dalej, i tak dalej.

Taylor ma tylko 45 lat, ale w świecie muzyki jest bardzo wpływowy. Jego słowa mają więc znaczenie. Kiedy mówił, że Nickelback jest najgorsze na świecie, wiele osób w to wierzyło. Zespół mógł więc odetchnąć z ulgą, kiedy ostatnio lider Slipknot postanowił zrobić sobie przerwę w hejtowaniu kanadyjskiej grupy.

Dostało się jednak komuś innemu. Imagine Dragons.

Słuchasz Imagine Dragons? Nie jesteś cool
Słowa, które wywołały lawinę hejtu, padły 19 lutego w radiowej rozmowie z gitarzystą Sex Pistols Stevem Jonesem. Bez żadnego zawahania Taylor stwierdził, że Nickelback przekazało pałeczkę "okropnym" Imagine Dragons, grupie z Las Vegas, gdzie Taylor obecnie mieszka.

– Jak wrócę do domu, pewnie będą już tam trwały protesty. Nie mogę się na razie pokazać w mieście. Tak, ludzie powoli znowu zaczną doceniać Nickelback, a swój gniew skierują ku Imagine Dragon – powiedział Taylor. I miał w tym ostatnim zdaniu sporo racji.
Jego słowa zacytowały bowiem największe portale oraz gazety w Stanach Zjednoczonych i każdy zwrócił oczy na Imagine Dragons. Zespół z Las Vegas i tak od lat musi odpierać ataki hejterów i krytyków (może jeszcze nie na poziomie Nickelback, ale jest już całkiem blisko), a teraz jeszcze bardziej się one nasiliły.

Na słowa Taylora odpowiedział sam wokalista Imagine Dragons Dan Reynolds i to aż w trzech emocjonujących postach na Instagramie. Jak stwierdził, "pogodził się z już z faktem, że koledzy z innych zespołów (The 1975, Foster The People, Smashing Pumpkins, Slipknot itd.) odczuwają potrzebę krytykowania jego zespołu bez żadnego powodu". Dodał jednak, że dużo bardziej przykro jest mu z powodu "clickbaitowego g***", które publikują muzyczni krytycy i inne media.

Hejterskie komentarze Reynolds nazwał też "słowami pełnymi podłości i nienawiści, które mają na celu nakarmienie gawiedzi, która będzie śmiać się z siebie nawzajem z niedoskonałości i niepowodzeń”. – Przez lata nic nie mówiłem i brałem to do siebie. Dołożyło się to do mojej depresji, z którą zmagam się od młodości – wyznał muzyk i podkreślił, że "to nie konkretna osoba wywołuje w nim stres i depresję, ale to, jaką krzywdę wyrządza to stworzonemu przez nich zespołowi".

– Jak możemy dopuszczać do sytuacji, że jakiś dzieciak "nie jest spoko", bo słucha Imagine Dragons? Nienawidzę tego. Zastanawiam się, czy ktoś będzie śmiał się z moich dzieci, gdy dorosną, bo mój zespół nie jest cool – napisał Reynolds w emocjonującym poście.

Z sercem o cierpieniu
Jego słowa dają do myślenia. Co daje Taylorowi prawo do ferowania takich opinii? I jaki cel ma nazywanie kogoś "okropnym", zamiast wyrażenia konstruktywnej krytycznej opinii? Nie wszystkie zespoły muszą podejść do hejtu z takim luzem, jak Nickelback, który po prostu robi swoje – czyli robi takie same utwory, które się po prostu słuchają – i śmieje się hejterom w twarz.

– Złośliwość to jeden z najskuteczniejszych sposobów, dzięki któremu można skupić uwagę wokół siebie. Szczególnie w branży muzycznej. Czy rozumiem tok myślowy Coreya Taylora i jego późniejsze tłumaczenie? Nie za bardzo – mówi w rozmowie z naTemat dziennikarka muzyczna Gabi Drzewiecka.
To, że krytyka może zaszkodzić, pokazuje właśnie reakcja lidera Imagine Dragons, zespołu, który ma znacznie krótszy staż i doświadczenie sceniczne niż ich koledzy z Kanady. Nickelback gra od 1995 r., grupa z Nevady od 2008. I podobnie jak Nickelback (chociaż złote lata Kanadyjczyków już minęły), Imagine Dragons idzie w komercyjnym sensie świetnie.

Mają worek hitów, które są katowane w radiach (hit hitów Radioactive, Believer, It’s Time, Demons), trzy przebojowe płyty, multum nagród, w tym Grammy, American Music Awards czy MTV Video Music Awards i masę fanów. Do tego ich koncerty naprawd∂ są świetnym show. Na koncercie na Orange Warsaw Festival w 2017 r. zgromadzili tłumy godne królowej Beyonce.
Imagine Dragons grają bowiem z sercem, z sercem śpiewa również niezwykle ekspresyjny i emocjonalny Reynolds. I to często ta ekspresja i powaga śmieszą ich krytyków. Niektórzy twierdzą, że piosenki Amerykanów są pompatyczne, napompowane i zbyt "wykrzyczane", co w połączeniu z melodyjnymi, ciężkimi melodiami jest po prostu kiczowate.

Ale fani Imagine Dragons – szczególnie nastolatki – ich właśnie za tę ekspresję kochają. Imagine Dragons śpiewa o cierpieniu, a oni cierpią, to w końcu okres dojrzewania. Do tego Reynolds jest zawsze szczery, mówi jak jest. Życie jest ciężkie, świat szary, ale warto żyć dla miłości. To trafia do wielu.

Taylor, zajmij się sobą
Ale czy Imagine Dragons to naprawdę najgorszy zespół na świecie? Co to w ogóle znaczy? Da się to w ogóle sprawdzić?

Według Gabi Drzewieckiej – nie da się. A Imagine Dragons są po Nickelback kolejnym kozłem ofiarnym w świecie muzyki. Wystarczy jedna negatywna opinia i rusza lawina hejtu.

– Kiedyś ktoś powiedział, że zespół Nickelback to najgorsza grupa na świecie. Łatwiej być napastnikiem w tłumie, niż odosobnionym obrońcą, więc po chwili wszyscy dissowali biedne Nickelback. Czy rzeczywiście są najgorsi? Nie. Czy Imagine Dragons jest najgorsze? Zdecydowanie nie – mówi dziennikarka. Jasne, Imagine Dragons można traktować jak guilty pleasure. Lubimy, ale się wstydzimy. Umówmy się, ich muzyka może nie jest wyrazem artystycznego kunsztu, nie są to drudzy Beatlesi.

Ale i Imagine Dragons, i Nickelback kochają muzykę i lubią grać, a miliony ludzi lubią ich słuchać. Co komu to przeszkadza?

Niech grają jak najdłużej. A Taylor niech zajmie się sobą.