Rozpoczęło się odchudzanie Sekielskiego. Dziennikarz uznał, że ma ostatnią szansę na zadbanie o zdrowie
Paweł Kalisz
Kiedy wchodzisz na wagę, a ona mówi "pojedynczo proszę" – Tomasz Sekielski postanowił zadbać o siebie i schudnąć. Przed nim długa i niełatwa droga, już samo znalezienie urządzenia, które dokładnie zmierzy wagę dziennikarza było niemałym wyzwaniem.
Tomasz Sekielski stwierdził, że ma ostatnią szansę na to, żeby zrzucić zbędne kilogramy. Popularny dziennikarz akcję odchudzania zaczął w "tłusty czwartek", kiedy odmówił sobie ostatniego "pożegnalnego" pączka. Wspólnie z trenerem Łukaszem Grassem mają jeden cel – "odchudzić Sekielskiego".
Początki wcale nie są łatwe. Zanim Grass zaaplikuje Sekielskiemu serię ćwiczeń i ustawi dziennikarzowi dietę, trzeba było wykonać odpowiednie badania krwi, serca, moczu, spirometryczne itd. Lista jest naprawdę długa.
Już na samym początku problemem okazało się znalezienie odpowiedniej wagi. W warszawskich placówkach medycznych nie było takiej, która waży powyżej 150 kg. – To daje kopa motywacyjnego, pokazuje, że przekroczyło się pewne granice – tłumaczy Sekielski.
Dziennikarz uznał, że osiągnął taki wiek, iż ma praktycznie ostatnią szansę na to, żeby zacząć zdrowo żyć i zdrowo wyglądać. – Przecież ja powinienem być zapisany w Księdze Guinessa jako najgrubszy korespondent wojenny – śmieje się Sekielski. – Muszę mniej ważyć, żeby w razie czego zdążyć uciec – śmieje się dziennikarz.
Choć padł pomysł, żeby spróbować skorzystać z wagi weterynaryjnej w zoo, obaj z Grassem uznali, że w sobotę wieczorem skorzystanie z niej będzie niemożliwe. Ostatecznie wagę udało się znaleźć na Podlasiu. Chwila prawdy: 185 kg. Przed dziennikarzem stoi niełatwe zadanie.