MEN wydało krocie na reklamę... rzekomych podwyżek dla nauczycieli. Zarobiły prawicowe media

Mateusz Marchwicki
Związek Nauczycielstwa Polskiego zwrócił się do MEN z pytaniem o koszty ogłoszenia, które 11 lutego ukazało się w kilku ogólnopolskich gazetach. Wynikało z niego, że nauczyciele dostali ponad 16-proc. podwyżkę. Sęk w tym, że taka informacja to manipulacja. Co gorsza, na ogłoszenia wydano krocie.
Za promocję MEN-u na nieistniejących podwyżkach, ministerstwo zapłaciło 64 tysiące złotych. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
Komunikaty zamieszczone w "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Wprost", "Sieci", "DoRzeczy" skierowane były "do rodziców i opiekunów", a minister Anna Zalewska przekonywała w nich, że "podnosi rangę i prestiż nauczycieli". Dowodem na to mają być 16-proc. podwyżki, jakie rzekomo miał wprowadzić rząd Zjednoczonej Prawicy.

Jak jednak wylicza teraz portal OKO.press, ten wynik to "arytmetyczny skrót", który w rzeczywistości jest sumą trzech transz podwyżek: 5,75 proc. (kwiecień 2018), 5 proc. (styczeń 2019) i 5 proc. (rok później). Po odjęciu zabranych z Karty Nauczyciela dodatków, podwyżka w 2018 roku wyniosła... 3,75 proc.


Na tym jednak nie koniec. Według ustaleń OKO.press, wspomniane ogłoszenia prasowe kosztowały podatników aż 64 tys zł. Ministerstwo jednak twierdzi, że miały one "charakter misyjny" i chwali się, że z tego powodu w kilku tytułach otrzymano 85-proc. rabat.

Przypomnijmy, jeżeli w trwającym wśród nauczycieli referendum większość z nich opowie się za strajkiem, paraliż w szkołach zacznie się 8 kwietnia. Czyli w dni, gdy zaczynają się egzaminy w podstawówkach i "wygaszanych" gimnazjach.

źródło: oko.press