Artystka wycięła sobie na brzuchu pentagram. Katolicy w Toruniu urządzili krucjatę różańcową
Ogromne kontrowersje wzbudziła inauguracja wystawy Mariny Abramović w Toruniu. Ekspozycja o nazwie "The Cleaner/Do czysta" nie spodobała się środowiskom katolickim. Pojawiły się zarzuty o jej "satanistyczny" charakter. Głos w sprawie zabrało ministerstwo kultury. Resort podkreślał wcześniej, że dwukrotnie odrzucił wniosek o dotację na wystawę.
Otwarcie wystawy Mariny Abramović w Toruniu już dużo wcześniej wywołało oburzenie środowisk katolickich. Sugerowano, że cała ekspozycja ma charakter "satanistyczny", a nawet nawiązuje do "okultyzmu". Jak podaje Onet.pl, kiedy ekspozycja była już otwarta, przed wejściem do CSW zebrała się grupa protestujących osób. Na miejscu zapewniono dodatkowe środki bezpieczeństwa, pojawiła się policja.
W mediach społecznościowych nie brakowało apeli, zachęcających do uczestnictwa w piątkowej modlitwie przed CSW w Toruniu.
Ministerstwo kultury odmawiało dotacji
Głos w sprawie wystawy organizowanej w Toruniu zabrało MKiDN. Resort Piotra Glińskiego poinformował, że "odmówił dotacji celowej na wystawę retrospektywną i cykl performansów Mariny Abramović w Centrum Sztuki Współczesnej".
"Instytucja bezpodstawnie wykorzystała logotyp MKiDN w zaproszeniu na wydarzenie w sposób mogący sugerować, że MKiDN jest jednym ze współorganizatorów wystawy. Ministerstwo dwukrotnie, w 2017 i 2018 r., odrzuciło wniosek CSW o dotację na organizację wystawy" – czytamy w oświadczeniu ministerstwa.
Dlaczego Abramović wzbudza kontrowersje?
Pomysły Mariny Abramović na formę przekazu projektów artystycznych mogą czasem zadziwiać. Jednym z występów, wobec którego oburzenie wyrazili katolicy był "Thomas Lips”, po raz pierwszy zaprezentowany w 1975 r. W kluczowym momencie występu Abramović… wycięła sobie żyletką pentagram na brzuchu.
Na tym jednak nie koniec. Jednym z głośnych zrealizowanych pomysłów artystki był performance "Rhythm 0". Abramović pozwoliła wtedy, by ludzie przez sześć godzin robili z jej ciałem co chcieli. I to dosłownie. Mieli do dyspozycji m.in. noże, żyletki, a nawet broń. Artystka w rozmowie z Gazeta.pl opowiedziała, co czuła w momencie, kiedy ktoś przystawił jej pistolet do głowy.
– To było ponad 40 lat temu. Pamiętam przede wszystkim strach. Ten performance był szalony. Byłam wtedy gotowa umrzeć za sztukę. Miałam 23 lata, a jak człowiek ma tyle lat, to stać go na wiele – stwierdziła.
źródło: Onet.pl, Gazeta.pl