10 prostych rad, które wszyscy w Koalicji Europejskiej powinni wkuć na pamięć, by tym razem ograć PiS

Jacek Liberski
bloger i autor powieści; polityk hobbysta
Koalicja Europejska przedstawiła swoje listy wyborcze do Parlamentu Europejskiego. Nie są to jeszcze listy zamknięte, to ma nastąpić 23 marca, ale mało prawdopodobne są tu jakieś znaczące zmiany. Listy odzwierciedlają przede wszystkim rzecz najważniejszą - ich koalicyjność, co musi być okupione pewnym niezadowoleniem, płynącym głównie z szeregów Platformy, jako największej partii opozycyjnej oraz tej, która stanowi trzon koalicji.
Koalicja Europejska stała się już faktem. Fot. Dawid zuchowicz / Agencja Gazeta
Jest oczywiste, że to zupełnie inna lista niż cztery lata temu – obecna musi uwzględniać oczekiwania wszystkich koalicjantów. W tym stanie rzeczy elastyczność zarządu Platformy Obywatelskiej należy odnotować z uznaniem. Nie bez znaczenia jest także fakt, że to Grzegorz Schetyna najbardziej tutaj ryzykuje - jeśli Koalicja Europejska wygra wybory, choćby nawet jednym miejscem – Schetyna będzie mógł ogłosić sukces, a wszyscy jego krytycy i oponenci (także w łonie samej PO) będą musieli uciszyć krytykę.

Jeśli jednak KE przegra, choćby nawet nieznacznie – w Platformie może zacząć się proces podziału. Sytuacja dla szefa PO nie jest do pozazdroszczenia, ale taka jest rola każdego lidera. Dla mnie najważniejsze jest to, że Schetyna ma jedną, spójną i ugruntowaną wizję, a to zwłaszcza w dzisiejszej polityce szczególnie powinno się cenić.


A co z zasłużonymi dla kraju obecnymi europosłami? Wszystkim tym, którzy znaleźli się na dalszych pozycjach lub dostali takie propozycje, ale ich nie przyjęli, chciałbym powiedzieć jedno: walczyć trzeba do końca. W tych wyborach weźmie udział wielu świadomych wyborców, dla których nie miejsce na liście będzie ważne.

Z moich prywatnych obserwacji wynika, że numerek przy nazwisku nie będzie miał w większości przypadków znaczenia – wyborcy szeroko pojętego obozu demokratycznego baczniej będą zwracać uwagę na nazwisko kandydata i jego osiągnięcia, niż na jego pozycję na karcie do głosowania. Nie tylko pod tym względem te wybory, według mnie, będą wyjątkowe.

Warto więc, planując swą kampanię wyborczą, skupić się na tym, aby wyborcom pokazać, co się zrobiło przez ostatnie cztery lata. Tym którzy jednak nie podejmą wyzwania, pragnę przypomnieć, że wiele dobrego można dla polskiej polityki zrobić także poza Parlamentem Europejskim. Wiedza, kultura osobista, doświadczenie i siła osobowości zawsze będą w cenie.

Co piętnować u przeciwnika
W szeregach Koalicji Europejskiej jest wielu specjalistów od strategii wyborczych. Wszyscy oni bez wątpienia zjedli zęby, planując niejedną kampanię. Wypada wierzyć też, że wyciągnięto głębokie wnioski z obu kampanii 2015 roku (zwłaszcza prezydenckiej, nad którą nie będę się teraz pastwił). Dobrych rad jednak nigdy dość, dlatego pozwolę sobie na kilka luźnych przemyśleń, co warto w tych kampaniach podkreślać, co eksponować i jak je prowadzić, aby PiS stawiać w pozycji tłumaczącego się, a nie nadającego ton.

Zanim zacznę jedna istotna uwaga. Jest wiele osób, które uparcie powtarzają, że KE nie ma żadnego programu. Wyjaśniam: program jest, aktualnie zaś trwają prace nad jego uaktualnieniem, a fakt, iż nie jest jeszcze pokazany, to oczywisty element strategii wyborczej, moim zdaniem zresztą bardzo dobry. To PiS musi być w “gazie”, co zresztą dokładnie ma miejsce. Rzecz w tym, aby ta para szła jak najszybciej w komin. Zatem proszę o cierpliwość.

Przechodząc do meritum, PiS naciskałbym w sześciu obszarach:

1. Deforma edukacji, a zwłaszcza czekający nas od września chaos.

W Liceum im. Reytana w Warszawie w tym roku będzie 16 pierwszych klas po 36 uczniów każda. Do tego dwa równoległe programy nauczania – trzyletni i czteroletni. Podobna sytuacja będzie miała miejsce w każdym liceum w Polsce. Chaos w szkołach będzie niewyobrażalny. Przypomnę, że licea są także na prowincji, więc nie demonizowałbym tej części Polski, jako szczególnie odpornej na nieudolność władzy. Tam też są zbulwersowani rodzice i młodzież, którą to dotknie.

Przypomnę także, że wszystko to będzie się działo we wrześniu, a więc w przededniu wyborów parlamentarnych. Jednocześnie należy dementować informacje rządu o jakichś wydumanych zarobkach nauczycieli. Podane przez MEN dane, jakoby pensje nauczycieli wahały się w granicach 3 045-5 603 zł brutto, to kwoty czysto teoretyczne i stanowią wartość modelową, wykorzystywaną głównie do określania poziomu wydatków samorządów. Dementujcie to na każdym kroku.

2. Kompletny chaos w służbie zdrowia

Związek Miast Polskich podał na ostatniej Komisji Zdrowia, że w ciągu ostatnich 2 lat zlikwidowano w Polsce 5 000 (!) łóżek szpitalnych, a tylko w styczniu 2019 roku zamknięto 15 oddziałów internistycznych i 15 oddziałów chirurgicznych. To dane zatrważające. O wydłużających się wiecznie kolejkach do lekarzy również trzeba przypominać.

3. Pedofilia w kościele - PiS ma z tym wyraźny problem

To temat, z którym zarówno kościół katolicki nie może sobie poradzić, jak i obóz władzy, głęboko zintegrowany finansowo i politycznie z kościołem. Ostatnia konferencja prasowa KEP pokazała to najbardziej dobitnie. Zarówno liczba podanych przypadków, jak i urągające ofiarom prośby hierarchów o modlitwy za sprawców jest tego najlepszym dowodem. Liczba 625 ofiar dotyczy okresu od 1990 roku.

A co działo się w kościele wcześniej? Czy przestępstwo pedofilii ulega przedawnieniu? Podkreślać też trzeba współudział polityków PiS w tym procederze, czego umorzenie postępowania wobec księdza z Tylawy, którego autorem jest prokurator Piotrowicz – twarz PiS w projekcie “reformy sądownictwa”, jest swoistym, przerażającym symbolem. Należy wypominać Kaczyńskiemu, że jego słowa: “Wara od naszych dzieci” powinny być skierowane głównie do księży. Obóz władzy ma z tym wyraźny problem.

4. Wielokrotnie i głośno zapowiadane rozliczenia polityków PO, co okazało się zwykłym humbugiem.

Humbug polega na tym, że z wielkiego audytu pokazanego na początku kadencji tego Sejmu nic kompletnie nie wynika, bo wynikać nie może. Podkreślanie tego faktu ma istotne znaczenie głownie poza miastami.

5. Całkowite ośmieszenie się PiS-owskiej komisji smoleńskiej.

Brak wraku. Brak raportu. Nie ma szefa komisji, a i minister odpowiedzialny za ten żałosny spektakl także gdzieś znikł.

6. Faktyczny stan polskiej gospodarki. Spadający PKB, rosnący dług, fikcja w większej ściągalności VAT.

Tu sugerowałbym powtórkę z konwojów wstydu, z tym, że rozszerzyłbym informację o niebotycznych zarobkach władzy informacją o spadającym PKB i rosnącym długu publicznym. Konwoje wstydu doskonale sprawdziły się przed wyborami samorządowymi. Warto je powtórzyć.

Co podkreślać u siebie?
Ale równocześnie należy podkreślać elementy, które pokażą wyborcom rozwiązania i pomysł na Polskę po PiS:

1. Jedność Koalicji Europejskiej.

2. Wspólny, jednolity program, zwłaszcza w zagadnieniach poruszonych wyżej.

3. Podpisaną przez Rafała Trzaskowskiego Kartę LGBT+.

W tej kwestii należy też wspomnieć, że walka o równe prawa wszystkich obywateli (w tym walka o małżeństwa jednopłciowe i adopcję dzieci przez te związki) jest dla każdego demokraty oczywista. Ale otwieranie wszystkich frontów naraz, to brak wyobraźni. Nadrzędnym celem musi być najpierw wygranie wyborów, inaczej będą to jedynie piękne hasła.

4. Europejskość, tolerancja, brak ideologii w zarządzaniu państwem, równość i nowoczesność, czyli przeciwwaga dla wizji państwa i Europy według PiS.

Marszałek Borowski rzucił niedawno celną propozycję hasła wyborczego dla Koalicji Europejskiej, która brzmi: "Nie odbierzemy Wam niczego, co dał Wam PiS, zwrócimy Wam wszystko, co Wam zabrał". Dodałbym od siebie, jeśli można, Panie Marszałku, w uzupełnieniu: Odbierzemy Wam kłamstwa, obłudę i fałsz, które dał Wam PiS, i tego Wam już nigdy nie zwrócimy.