Unia: brexitu nie można przedłużać w nieskończoność. Tylko Morawiecki nie wskazał konkretnej daty

Paweł Kalisz
Przywódcy Unii są niemal zgodni co do tego, że brexit musi nastąpić do 18 kwietnia, niezależnie od tego, czy Wielka Brytania podpisze umowę czy nie. W tej sprawie wszystkie kraje były nieubłagane poza jednym – premier Morawiecki mówił o zgodzie na przełożenie brexitu nawet o kilka miesięcy.
Theresa May prosi o przedłużenie czasu na wyjście Wielkiej Brytanii z UE. Tylko premier Morawiecki gotów jest dać więcej czasu. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Kończy się cierpliwość krajów Unii Europejskiej wobec niekończącego się spektaklu pod tytułem "Brexit". Wielkiej Brytanii grozi twarde zderzenie z rzeczywistością, jeśli nie zostanie podpisana umowa. Brytyjski parlament od tygodni kłóci się o jej treść, a francuska minister żartuje, że nazwała swojego kota "Brexit", bo "stoi w otwartych drzwiach i miauczy, że chce wyjść".

W czwartek odbyło się kolejne posiedzenie w sprawie opuszczenia przez Wielka Brytanię wspólnoty. Theresa May w liście wysłanym do Donalda Tuska poprosiła o opóźnienie brexitu. De facto prosiła o czas na przekonanie brytyjskiego parlamentowi do zatwierdzenia umowy wynegocjowanej przez szefową rządu.


Jednak przedłużanie tej procedury w nieskończoność nie jest możliwa. W czwartek pojawiła się konkretna data – 18 kwietnia. Do tego dnia Wielka Brytania musi wyjść z Unii. Albo podpisze umowę wynegocjowaną przez premier May, albo będzie to "twardy brexit". Za takim rozwiązaniem opowiedzieli się zarówno przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, jak i liderzy pozostałych krajów Unii.

Jeden Mateusz Morawiecki wyłamał się i powiedział, że Polska może bez żadnych warunków wstępnych dać Londynowi 2-3 miesiące czasu na dalsze toczenie sporów. – Podkreślamy to, że warto dać teraz Wielkiej Brytanii szansę wypracowania wewnętrznego rozwiązania – stwierdził Morawiecki.

źródło: money.pl