"Wyborcza" o "koszmarze z ulicy Nowogrodzkiej". Tajne obrady o tym, czego PiS boi się najbardziej

Tomasz Ławnicki
Wtorkowe spotkanie polityków PiS w Domu Pielgrzyma na warszawskim Żoliborzu owiane było tajemnicą. Agacie Kondzińskiej z "Gazety Wyborczej" udało się ustalić, o czym rozmawiano za zamkniętymi drzwiami. Tematem dyskusji nie były zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego – te nie są aż tak istotne. Rozmawiano o tym, czego PiS najbardziej obawia się w jesiennych wyborach parlamentarnych – utraty Senatu.
"Wyborcza": PiS boi się utraty Senatu. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Senatorowie PiS, jadąc na spotkanie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, szczerze przyznawali, że nie wiedzą, jaki będzie jego temat. Po rozmowach marszałek Senatu Stanisław Karczewski zapewniał, że było to rutynowe spotkanie i że dyskutowano o wszystkim. Według informacji "Wyborczej" dyskusja wcale nie była rutynowa, a temat główny był jeden: to, co jest realnym zagrożeniem dla partii rządzącej.

PiS poważnie się obawia, że Koalicja Europejska wystawi wspólnych kandydatów do Senatu. Zapowiedział to już wprost m.in. prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Wybory do Izby Wyższej są o tyle specyficzne, że nie odbywają się nie według zasady proporcjonalności (jak do Sejmu), co jest korzystne dla dużych ugrupowań. Stu senatorów wybiera się w stu jednomandatowych okręgach.


PiS ma się czego obawiać
Jeśli Koalicja Europejska na swoich listach do Senatu wystawi popularnych samorządowców, to w głosowaniu większościowym kandydaci PiS mogą być bez szans. Według informacji "Wyborczej" prezes Jarosław Kaczyński uspokajał polityków PiS, powołując się na badania wskazujące, iż aż 80 proc. elektoratu PSL nie zagłosuje na kandydata Platformy.

Socjolog dr hab. Jarosław Flis przyznaje, że PiS ma się czego obawiać. Wskazuje na lekcję, jakiej jesienią rządzącym udzielili wyborcy w miastach, gdzie głosowano na zasadzie, że "lepszy jest każdy, byle nie kandydat PiS".

I przypomina, że w poprzednich wyborach do Senatu wielu kandydatów PO uzyskałoby mandat, gdyby swoich kandydatów nie wystawiła Nowoczesna. – W części okręgów pozbawili zwycięstwa kandydatów Platformy, bo gdyby zsumować głosy, to oni by wygrali – komentuje Jarosław Flis w rozmowie z "Wyborczą".

Dziś PiS może wszystko
Obecnie w Senacie PiS ma 63 parlamentarzystów, co oznacza, że może przegłosować wszystko. Z reguły jest tak, że wszelkie ustawy, które wędrują do niego z Sejmu, przegłosowuje bez poprawek i odsyła bezpośrednio do prezydenta. Poprawki Senatu lub uchwała o odrzuceniu ustawy w całości to dla sejmowej większości może być kłopot – aby je odrzucić, potrzebuje wśród posłów większości bezwzględnej.

źródło: wyborcza.pl