Ksiądz z Warszawy "wyjaśnił", czym się różnią dzieci pochodzące z in vitro. Matkę wryło w krzesło

Rafał Badowski
Powiedział nam, że takie dzieci nie mają duszy – jedna z matek relacjonuje słowa duchownego o potomstwie pochodzącym z zapłodnienia in vitro. Takich nauk udziela rodzicom ksiądz Wacław Madej, proboszcz warszawskiej parafii na Kamionku.
Ksiądz Wacław Madej z parafii na warszawskim Kamionku twierdzi, że dzieci pochodzące z in vitro nie mają duszy. Takich nauk udziela rodzicom, których dzieci przyszły na świat właśnie metodą in vitro. Fot. Screen / YouTube / Salve TV
Dziecko pani Anny przyjmie w tym roku pierwszą komunię w kościele Bożego Ciała na Kamionku. Z okazji tego wydarzenia w pierwsze środy miesiąca parafia organizuje obowiązkowe spotkania przygotowawcze dla rodziców. – Inaczej dzieci nie będą dopuszczone do komunii – tłumaczy pani Anna. Spotkania prowadzi właśnie proboszcz.

Na czym polegają? – To luźne rozmyślania księdza, zupełnie niepotrzebne – oceniają rodzice. Przeważnie opowiada o wyższości mężczyzny nad kobietą. W pierwszą środę marca proboszcz podzielił się przemyśleniami na temat dzieci, które przyszły na świat dzięki in vitro.


– Powiedział, że nie mają duszy, ponieważ dusza może zrodzić się tylko z połączenia dwóch ciał: kobiety i mężczyzny. Dusza nie może narodzić się w laboratorium, gdzie pan docent z asystentem robią "pyk" – powiedziała czytelniczka "Gazety Wyborczej". Matkę dziewczynki po tych słowach – jak czytamy – wryło w krzesło. Bo jej dziecko, któremu ks. Madej będzie udzielał komunii, urodziło się właśnie dzięki in vitro.

Wacław Madej jest proboszczem od grudnia 2014 r. Z wykształcenia jest doktorem teologii moralnej. Wykłada ją przyszłym księżom w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Warszawsko-Praskiej na Tarchominie. Zapytany, czy opisana sytuacja miała miejsce, zaprzecza. Informuje jednak, że metoda in vitro jest niemoralna.
Inną z licznych ostatnio bulwersujących wypowiedzi duchownych były słowa księdza Janusza Chyły z parafii w Chojnicach. Stwierdził na Twitterze, że "człowiek bez odniesienia do Boga zostaje zredukowany do poziomu zwierzęcia".
Jedną z najsłynniejszych wypowiedzi osób duchownych na temat dzieci urodzonych dzięki metodzie in vitro, była ta o "bruździe na twarzy". Ksiądz Franciszek Longchamps de Bérier z zespołu ekspertów ds. bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski przekonywał, że dzieci z in vitro mają często wady genetyczne, "charakterystyczną bruzdę na twarzy" i częściej niż inne chorują.

źródło: "Gazeta Wyborcza"