"Była trochę zwariowanym nauczycielem, z pasją". Min. Zalewska uczyła w tej szkole, dziś szykują tu strajk

Katarzyna Zuchowicz
W rodzinnych Świebodzicach Anny Zalewskiej szkoły też szykują się do strajku. Wśród nich liceum, w którym uczyła minister edukacji. Jakie w ogóle są nastroje w mieście? Jaką nauczycielką była Anna Zalewska? Urszula Kruczek, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w Świebodzicach zna ją od kilkudziesięciu lat. – Liczyliśmy, że jako nauczyciele będziemy mieć wsparcie. Że wreszcie jest minister, który zrozumie nauczyciela, ucznia i rodzica – mówi naTemat.
W Świebodzicach, rodzinnym mieście minister Anny Zalewskiej, szkoły też szykują się do strajku. Fot. Patryk Ogorzałek/Agencja Gazeta
Zaskoczyło panią, że w dawnym liceum minister Zalewskiej nauczyciele opowiedzieli się za strajkiem?

Nie.

Dlaczego?

Wszyscy jesteśmy w takiej samej sytuacji. Wszyscy nauczyciele, niezależnie od tego czy to jest szkoła podstawowa, czy średnia, odczuwają to samo. Szkoły średnie przygotowują się do podwójnego rocznika i dwóch podstaw programowych. Zdają sobie sprawę, że jest to potworne obciążenie dla uczniów, dla nauczycieli, dla szkoły. Wszystko jest robione w biegu.

Tak wygląda reforma pani Zalewskiej od początku do końca. Dlatego również w jej szkole nauczyciele się zbuntowali. Oni również chcą pokazać, że nie zgadzają się z takim sposobem reformowania, a także na obecne wynagrodzenia.


Ile szkół wyraziło chęć strajku w Świebodzicach?

Na 11 placówek w 9 przeprowadziliśmy referendum strajkowe. Frekwencja była w granicach 80-100 procent. Głosów za – od 90 do 100 procent.



Rozmawiałyśmy dwa lata temu. Mówiła pani wtedy, że nie zna osoby w Świebodzicach, która byłaby dumna z minister Zalewskiej, że dała plamę. Coś się w tym czasie zmieniło?

Tak powiedziałam i pan Burmistrz wtedy protestował. Ale ja nadal nie znam takiej osoby. Oczywiście nie mogę mówić za wszystkich mieszkańców. Ale wśród nauczycieli nie słyszałam zachwytów nad panią Zalewską za to, czego dokonała w oświacie. Raczej wszyscy jesteśmy zaniepokojeni tym, co się dzieje. Myślę, że wszyscy jeszcze bardziej niż dwa lata temu jesteśmy oburzeni.

Czyli jakie są nastroje w rodzinnym mieście pani minister?

Jest podskórny żal, że skoro zna sytuację nauczycieli i uczniów to powinna inaczej reagować. Wydawało się, że to wszystko pójdzie w innym kierunku. Że jeśli nauczyciel z małego miasta zostanie ministrem, który zna problemy oświaty, będzie próbował je rozwiązać racjonalnie, z namysłem, po konsultacjach. Ale nie w taki sposób, jak to się dzieje teraz.

Nauczyciele są zawiedzeni?

Na pewno. Do tej pory zawsze się mówiło się, że ministrowie edukacji to profesorowie, ludzie nie związani z oświatą. A tu wreszcie przyszedł nauczyciel, który pracował w szkole podstawowej, szkole średniej, otarł się o samorząd, bo pani Zalewska była też wicestarostą. To osoba, która zna sytuację z bardzo różnych stron.

Jej poprzednicy nie byli nauczycielami. Pan Handke był profesorem, ale wyższej uczelni, a to zupełnie inne spojrzenie na problemy oświaty na dole. Pani Kluzik-Rostkowska nie była nauczycielką, pan Giertych też nie.

A tu pojawił się nauczyciel czynny, który od wielu lat był w oświacie. Dlatego spodziewaliśmy się czegoś innego.

Pamięta pani jakie były wobec niej oczekiwania w Świebodzicach?

Liczyliśmy, że jako nauczyciele będziemy mieć wsparcie. Że wreszcie jest minister, który zrozumie nauczyciela, ucznia i rodzica.

Jakieś 10 lat temu pani Zalewska mówiła, że plagą edukacji jest to, że ciągle się ją reformuje, że każda ekipa wprowadza zmiany zamiast kontynuować, ulepszać co co się nie sprawdziło.. Że w Finlandii przez 10 czy 15 lat przygotowywano reformę i w taki sposób powinno się to odbywać.

Po czym przychodzi co do czego, to okazuje się trzeba działać szybko i wprowadzać reformę z dnia na dzień.

Zna pani minister Zalewską od kilkudziesięciu lat.

Powiem tak. Znam panią Zalewską jako nauczycielkę. Pani minister Zalewskiej nie znam. Zmieniła się całkowicie. Jest politykiem. Sama kiedyś powiedziała, że jest politykiem, a polityk inaczej się zachowuje niż nauczyciel.

Kiedy tak powiedziała?

Na którejś sesji powiatowej. Powiedziała wtedy, że jest politykiem i polityk musi reagować tak jak polityk. Musi być wyrazisty, zdecydowany, jednoznaczny. Nie wiem, co to znaczy do końca.

Jako nauczycielki miałyście panie kontakt?

Tak, to były kontakty zawodowe. Gdy miały powstać gimnazja razem uczestniczyłyśmy w różnych spotkaniach, rozmawiałyśmy na tematy edukacji. Ona popierała powstanie gimnazjów. Była ich zdecydowanym orędownikiem, to był powrót do tego, co było przed wojną. Wtedy pomysł jej się podobał.

A jako minister edukacji uznała, że gimnazja to samo zło, generują patologię.

Jaką nauczycielką była pani Zalewska?

Młodzież wspomina ją bardzo dobrze. Jako innowacyjną, pełną pasji. Zabierała dzieciaki do teatru, kina, bardzo to lubiła. Była kreatywnym, nie sztampowym, trochę zwariowanym nauczycielem. Dzieciaki w liceach bardzo lubią takich nauczycieli – pełnych pasji, którzy nie boją się wyzwań. Są otwarci, na każdy temat mogą z młodzieżą porozmawiać. I tak panią Zalewska odbierali.

A dorośli?

Była taka trochę zwariowana. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. (śmiech)

Co ma pani na myśli?

Była pełna energii, pełna pasji, wszędzie było jej pełno. Chyba wszyscy pamiętają ją z tego, że zabierała młodzież na sztuki teatralne do Wrocławia.. To były sztuki współczesne, poruszające różne problemy, bardzo nowatorskie. To były lata 90., różnie wtedy na to patrzono i wtedy mówiło się o tym, że ona zabiera uczniów na kontrowersyjne sztuki, które różnie się kojarzyły.

Była postrzegana jako nauczyciel, który się nie boi, który potrafi rozmawiać z młodzieżą na różne tematy. Prezentowała otwartość.

Co to były za sztuki?

Nie pamiętam tytułów. Nawet pytałam moją córkę, bo też chodziła do tego liceum. Pani Zalewska nie uczyła jej polskiego, ale jej klasa razem z klasą pani Zalewskiej wyjeżdżała do teatru i też pamięta, jak z ogromną radością jeździli na różne sztuki.

To było wtedy coś nowego. Telewizja była jaka była, były już kasety wideo. A teatr to było coś. Moja córka do dziś pamięta tamte wyjazdy.

Jak dziś odbierają ją dawni uczniowie? Słyszała pani jakieś opinie?

Są ogromnie zdziwieni. Znali ją z całkiem innej strony. Jako kreatywną, bardzo postępową, otwartą na nowinki, nauczycielkę.

Aż trudno wierzyć.

Tak, dawno uczniowie na pewno nie łączyliby jej np. z tym przeciwko czemu PiS teraz protestuje.

LGBT, lekcje tolerancji w szkołach?

Tak. Ona była otwarta na dyskusje i różne problemy współczesności.

Jej córki chodziły do szkoły, w której pani uczyła.

Tak. I jako rodzic była bardzo zainteresowana tym, co się dzieje w szkole.

Minister często przyjeżdża do Świebodzic?

Dosyć często. Bierze udział w różnych imprezach. Ostatnio była oddawana kręgielnia po remoncie i pani minister była na oficjalnym otwarciu. Była w Wałbrzychu na prezentacji szkół branżowych.



Miała pani okazję z nią rozmawiać?

Nie. Ostatni raz rozmawiałam z panią Zalewską, gdy została ministrem edukacji i przyjechała do nas 1 września na otwarcie roku szkolnego. To była jedyna rozmowa, którą odbyłyśmy. O problemach, bolączkach, o tym czego oczekujemy, jakich zmian potrzeba w edukacji od zaraz. Było to bardzo merytoryczne spotkanie.

Teraz nie mam okazji rozmawiać z panią minister. Nie dlatego, że nie chcę, ale nie jestem zapraszana na spotkania, na których jest pani minister. Ona zna moje stanowisko. Że byłam i jestem przeciwniczką likwidacji gimnazjów, a także protestuję przeciwko chaosowi, który został wytworzony w oświacie. Nie kryję tych poglądów.

Co by pani jej powiedziała, gdyby jednak pojawiła się okazja do spotkania?

Powiedziałabym, jakie mam odczucia odnoście reformy. Bardzo chciałabym się dowiedzieć skąd ten pomysł. I dlaczego w ten sposób.

Dziś pani minister bardzo często mówi, że rozumie, rozmawia, ale to są puste słowa. Za tym nie idzie nic więcej.
Nowy rok szkolny w Świebodzicach z udziałem minister edukacji Anny Zalewskiej.Fot./Screen/men.gov.pl


Dziś minister chce startować do Parlamentu Europejskiego. Jak pani odbiera tę decyzję?

Uważam, że powinna zostać i po sobie posprzątać. Każdy powinien posprzątać bałagan, który zrobił. Tym bardziej, że pani minister cały czas mówi o wielkich sukcesach. Jak wiele zrobiła dla związkowców, jak spełniła nasze prośby.

Gorąco zachęcam, by rozmawiała ze związkami, bo oprócz tego, że mówi, że chce rozmawiać, zaprasza do rozmów, to z prezesem Broniarzem nie chce się spotkać. Związek wielokrotnie występował z prośbami o rozmowy, ale do tej pory nie udało się zrobić takiego spotkania.

A gdyby nieoczekiwanie postanowiła wrócić do pracy nauczycielskiej?

Nie wiem, czy by się zdecydowała wrócić za taką pensję. Nie podejrzewam.