Brzęczek zaskoczył wyznaniem po meczu. W kadrze było podejrzenie świńskiej grypy

Piotr Rodzik
Reprezentacja Polski pokonała Łotwę 2:0 w niedzielnym meczu eliminacji do Euro 2020, ale wynik w żaden sposób nie oddaje męczarni biało-czerwonych, którzy mecz równie dobrze mogli przegrać. Już po meczu selekcjoner przyznał, że jeszcze przed spotkaniem obawiano się, że Polaków dopadła świńska grypa – podaje Sport.pl.
Jerzy Brzęczek wyjawił, że jego sztab medyczny obawiał się świńskiej grypy w kadrze. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
O wirusie szalejącym w polskiej kadrze mówiono od soboty. – Wielu piłkarzy rozłożyła choroba, jakiś wirus. Do grupy zainfekowanych w nocy przed meczem dołączył Karol Linetty. Myślę, że doliczylibyśmy się 10 chorych. Ściągnęliśmy nawet lekarza, by rozwiał obawy, że to coś poważnego – opowiadał już po spotkaniu Brzęczek.

Wirusa do kadry "przyniósł" Arkadiusz Milik. I okazało się, że sztab miał naprawdę duże obawy. – Zachowaliśmy ostrożność, bo dotarła do nas informacja, że jeden z graczy Napoli, kolegów Arka Milika, ma świńską grypę. Badanie na szczęście to wykluczyło – stwierdził selekcjoner.


O samym meczu, który wygraliśmy 2:0, Brzęczek mówił ostrożnie. – Przed spotkaniem z Łotwą mieliśmy świadomość, że nie będzie to łatwy mecz i potwierdziło się to już w pierwszych 20 minutach. Graliśmy wolno, dawaliśmy szansę na kontrataki. Na szczęście w drugiej połowie wyglądało to już lepiej, choć Łotysze mieli świetną okazję przy 0:0, ale pomogła nam interwencja Kamila Glika – mówił i poprosił kibiców, aby na razie "przede wszystkim popatrzyli na wynik".

źródło: Sport.pl