Trzeba być prawdziwym dzbanem, żeby jeździć hulajnogą po pomniku. Ta "afera" pokazała jednak coś innego

Michał Mańkowski
Ta historia miała zadatki na kolejny "hit internetu". No bo jak to: "pisowska" policja zatrzymuje dwójkę nastolatków jeżdżących na hulajnogach przy pomniku smoleńskim. Pomniku, który postawiono "siłą" i który nie raz był już obiektem farsy. Tak łatwo i fajnie byłoby się pośmiać z kolejnego sukcesu polskich służb, które "chodzą na smyczy partii rządzącej". No niestety, okazuje się, że idiotów z siebie tutaj zrobili nastolatkowie z hulajnogami.
Kadr z nagrania udostępnionego przez policję. Fot. Twitter / Policja_KSP
I powiedzmy to wprost: trzeba być prawdziwym dzbanem, żeby hulajnogą jeździć po pomniku. Podjeżdżać, wskakiwać, zeskakiwać. Raz za razem. Jeden za drugim. Nie ma w tym nic z niewinnej jazdy "dzieci" po placu dookoła pomnika, która jest tak wdzięcznym kontrastem. W rzeczywistości dwójka nastolatków postanowiła zrobić sobie rampę/przeszkodę z pomnika upamiętniającego 96 ofiar katastrofy smoleńskiej. I marnym usprawiedliwieniem jest, że w jej momencie mieli zaledwie 5-6 lat. Dziś mają 14-15, czyli w zupełności wystarczająco, żeby albo o katastrofie i jej wymiarze wiedzieć, albo mieć wystarczająco oleju w głowie, by zdawać sobie sprawę, że jeżdżenie i skakanie po pomniku upamiętniającym śmierć kogokolwiek jest – co najmniej – nie na miejscu.


I nie, broń Boże daleko mi do zgreda, który lata z laską i przegania "tych wandali i bandytów" na deskorolkach, rolkach, rowerach czy właśnie hulajnogach. Ba, sam przez lata na deskorolce jeździłem (choć nigdy nie po pomnikach) i doskonale wiem, że takie sytuacje dzieją się każdego cieplejszego dnia w całej Polsce.

Jeździ i skacze się po schodach, murkach, rurkach, hopkach – wszystkim betonowym, co nadaje się na przeszkodę. Policja nie zrobiła nic, czego nie robią jej koledzy po fachu.

Sprawę nakręcił kontekst, który idealnie wręcz pokazał do czego doprowadziły zapędy partii rządzącej. "Jak się nie będą ciebie bać, to się będą z ciebie śmiać" – no i śmieją się. Pomnik, choć wizualnie pomysłowy, jest farsą postawioną w sposób siłowy wbrew władzom Warszawy. Obecnie kosztował ok. 5 mln złotych. A jakby tego było mało, służby są wykorzystywane do jego wyjątkowo nadgorliwego pilnowania.

Dlatego też pomnik na Placu Piłsudskiego stał się symbolem nie tylko katastrofy smoleńskiej, jak chciał PiS, ale i katastrofy polskiej – bardzo zero-jedynkowego podziału Polski, do której ta sama partia doprowadziła.

Rolkarze, deskarze i wszyscy inni są co jakiś czas przeganiani sprzed budynków w całej Polsce. Czy to przez wezwane służby, czy przez ochroniarzy biurowców, czy to przez samych mieszkańców. Spytajcie każdego, kto kilka lat jeździ na czymkolwiek, a niemal na pewno odpowie, że przynajmniej raz w życiu miał podobną sytuację.

Czy policjanci musieli "zatrzymywać" nastolatków, zabierając im hulajnogę w drodze do radiowozu, gdzie zostali wylegitymowani? Pewnie nie. Zamiast bezrefleksyjnie ich ganiać "BO TAK", mogli ich chociażby przegonić, pouczyć, pogrozić palcem. Albo po prostu wyjaśnić – jestem pewien, że na nastolatka by to podziałało.

A tak to "dzbanów" mamy po obu stronach. I z hulajnogą, i w mundurze. Ale warto pamiętać, że akurat tym razem zaczęli ci młodsi.