Sławomir Broniarz: nauczyciel czy polityk? Kim jest nowy wróg obozu "dobrej zmiany"

Rafał Badowski
Sławomir Broniarz to twarz protestu nauczycieli, która może zachwiać poparciem dla PiS w decydujacym roku wyborczym. Nic dziwnego, że z miejsca stał się celem ataków obozu dobrej zmiany, który na wszelkie sposoby próbuje odebrać mu wiarygodność. Kim jest człowiek, który od 20 lat z okładem stoi na czele Związku Nauczycielstwa Polskiego?
– Myślę, że to jest karierowicz w związkach. To jest osoba, która w pierwszej kolejności myśli o zbliżających się w ZNP wyborach. Jemu tego typu promocja jest potrzebna – tak zwymyślała Beata Kempa szefa nauczycielskiego związku.
Broniarzowi "dobra zmiana" zarzuca też wysokie zarobki, chcąc poróżnić go z nauczycielami. Ich wynagrodzenia są często niższe niż uposażenia kasjerów Biedronki i Lidla. Dominik Tarczyński z PiS sugerował, że szef ZNP zarabia 12 tys. zł. Tego lider nauczycieli komentować nie chciał.


Wiadomo, że już w 2009 r. wynagrodzenie Broniarza nie podobało się pedagogom. Wtedy lider związkowców zarabiał 9 tys. brutto, a ówczesna minister edukacji Katarzyna Hall przyznała, że jako członek rządu zarabia znacznie mniej. – No może nie czuję się z tym komfortowo, ale podkreślam, to nie jest jednoosobowa decyzja – komentował Broniarz, broniąc się, że jego zarobki ustala prezydium Zarządu Głównego ZNP.
Kariera Broniarza w strukturach ZNP była wręcz błyskotliwa. 60-letni szef związkowców pochodzi z Rawy Mazowieckiej. Jako nauczyciel zadebiutował w Skierniewicach w 1988 r. ale już po roku był dyrektorem tamtejszej zawodówki. Sześć lat później wszedł do zarządu Związku Nauczycielstwa Polskiego, rok później był już jego wiceprezesem. W 1998 stanął na czele związku. I zaczął od mocnego uderzenia.

Przeciwko reformie AWS
Do władzy w 1997 roku doszła w Polsce Akcja Wyborcza "Solidarność" i kością niezgody stała się reforma edukacji, jako jedna czterech kontrowersyjnych reform rządu Jerzego Buzka. Wtedy Broniarz toczył walkę z gimnazjami. Wtedy dał się poznać jako sojusznik będącego twardą opozycją SLD. 20 lat później role się odwróciły, ZNP protestował przeciwko likwidacji gimnazjów.

Lewica z łatwością punktowała pod koniec lat 90. trudne i słabo przygotowane PR-owo reformy i w 2001 triumfalnie odzyskała władzę. I to właśnie do lewicy z powodu pochodzenia ZNP Broniarzowi jest zdecydowanie bliżej. W 2015 roku z ramienia OPZZ (wspóltworzyło w latach 90. koalicję z SLD) został członkiem Rady Dialogu Społecznego. W ostatnich latach bliżej mu do obecnej opozycji.

Był liderem strajków nauczycieli w 1999, 2007 i 2008 roku. W 2001 roku zebrał razem z ZNP 600 tys. podpisów pod projektem obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej dotyczącej płac nauczycieli (nowelizacja Karty Nauczyciela). W 2008 r. i 2010 r. prezentował w Sejmie projekt obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej dotyczącej upowszechnienia wychowania przedszkolnego. 

Broniarz i KOD
Broniarz wywołuje u nauczycieli mieszane uczucia. Wielu z nich docenia jego walkę o ich interesy, chwaląc aktywność szefa ZNP w social media. Inni twierdzą jednak, że jest bardziej politykiem niż nauczycielem. Już w czasie obecnych rządów PiS angażował się w protesty Komitetu Obrony Demokracji. Pokazywał się z politykami PO i Nowoczesnej jeszcze za kadencji Mateusza Kijowskiego. Podpis Broniarza znalazł się pod listem opozycji, w którym zachęcano do wyjścia na ulicę w rocznicę stanu wojennego. – Jestem podpisany jako osoba fizyczna Sławomir Broniarz bez żadnych tytułów – tak bronił się zapewniając, że nie chce mieszać się do polityki jako szef ZNP. Zastrzegał jednak, że nie wstydzi się współpracy z KOD.

Dziś staje na czele najpoważniejszego strajku szkół od lat. Ma rozpocząć się 8 kwietnia, a udział w nim zapowiedziało 85-90 proc. pracowników placówek oświatowych – poinformował Broniarz. Nauczyciele twardo stoją przy żądaniu 1 tys. zł podwyżki wynagrodzenia zasadniczego.

I także zarzuca mu się polityczne zaangażowanie. Nic dziwnego, za postulatami nauczycieli opowiada się duża część Polaków. Wskazują na to, że skoro rozszerzono program 500+ na pierwsze dziecko, niezależnie od dochodów, to tym bardziej powinny znaleźć się środki dla pracowników placówek edukacyjnych.

I to właśnie potężnego poparcia opinii publicznej dla strajków nauczycieli boi się Prawo i Sprawiedliwość. Dlatego stara się zdyskredytować Broniarza na wszelkie sposoby.