Ksiądz to przedstawiciel personelu szpitala. Co nie znaczy, że powinien chodzić od sali do sali
Niemal 20 proc. respondentek Fundacji Rodzić Po Ludzku przyznało, że w szpitalach ginekologiczno-położniczych niektóre czynności były wykonywane bez dbałości o ich prywatność i intymność. Problem ten powrócił, gdy opisaliśmy historię Pauliny, która opowiedziała nam o dwóch wizytach księdza w jej sali w szpitalu im. Świętej Rodziny w Warszawie.
Kapelan Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie przy ul. Madalińskiego zapewnia, że sytuacja musiała wyglądać inaczej. - Jest mi strasznie przykro, że pani Paulina w taki sposób zapamiętała spotkanie ze mną i ze swojej strony dokładam wszelkich starań, aby wyglądało to dokładnie odwrotnie - zapewniał w rozmowie z naTemat.
Czy tego typu sytuacje w szpitalach ginekologiczno-położniczych są częste i co kobiety powinny robić, gdy to się zdarzy - o tym rozmawiamy z prezeską Fundacji Rodzić Po Ludzku Joanną Pietrusiewicz.
Ksiądz to także przedstawiciel szpitalnego personelu, prawda?
Owszem, tak. Ale nie każdy przedstawiciel personelu powinien być obecny w konkretnej sytuacji. Jeśli trwa akurat badanie ginekologiczne, nie ma potrzeby aby na sali przebywał pediatra.
Szpital powinien zapewnić kobietom poszanowanie intymności. Jeśli ktoś ma potrzebę spotkania z duchownym swojego wyznania, to powinien to zgłosić. Jest to też jakaś forma konsultacji z przedstawicielem personelu i należałoby to zorganizować podobnie. Anestezjolog nie chodzi od sali do sali i nie pyta, czy ktoś potrzebuje konsultacji - przychodzi wtedy, kiedy jest potrzebny.
Przy czym to spotkanie raczej nie powinno odbywać się w szpitalnej sali. Tam powinien przebywać niezbędny w danej chwili personel.
W ustawie o prawach pacjenta mowa jest o prawie do opieki duszpasterskiej. Chorzy czasem nie są w stanie chodzić o własnych siłach. Jak to pogodzić?
Istnieje także prawo do opieki psychologicznej. Pacjentka powinna móc zgłosić taką potrzebę i należy jej takiej pomocy udzielić.
Czy to oznacza, że ta rozmowa z psychologiem musi się odbyć na sali w obecności innych pacjentek, które w tym czasie np. karmią swoje dziecko? Wydaje mi się, że nie. Powinno być specjalne pomieszczenie na tego rodzaju konsultacje.
Czyli w przypadku księdza - takim miejscem powinna być kaplica?
Na przykład, tak. I jeśli dana pacjentka nie jest mobilna, to można ją tam przewieźć na wózku. W przypadku jakiejś trudnej sytuacji, gdy nie ma innej możliwości zapewnienia intymności, należałoby przynajmniej postawić parawan.
Czy w ankietach, jakie otrzymujecie od kobiet, często pojawiają się skargi na to, że ich prawo do prywatności, do intymności, jest naruszane?
Mamy ponad 35 tysięcy ankiet i - przyznaję - nie czytałam osobiście wszystkich, ale nie pamiętam, abym spotkała się ze skargą dotyczącą wizyt księdza. Faktem jest natomiast, że kobiety dość często narzekają na to, że odczuwają duży dyskomfort w związku z obecnością osób trzecich.
Joanna Pietrusiewicz, prezeska Fundacji Rodzić Po Ludzku.•Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Panie w ankietach piszą o tym, że na oddziałach położniczych pojawia się czasem wielu odwiedzających i to jest dla nich krępujące, bo na przykład muszą w tym czasie karmić dziecko. Wielu kobietom doskwiera oczekiwanie, by drzwi do sali były non stop otwarte lub też, że personel nie puka do drzwi...
A samo "puk, puk" wystarczy? Czy może wypadałoby poczekać na "Proszę", by panie miały szanse zdążyć np. się okryć?
Bywa czasem, że ktoś puka, ale nie słychać odpowiedzi, bo w szpitalu może być głośno. Rozumiem więc, że czasem ktoś wchodzi bez "Proszę".
Gdyby w salach - zarówno porodowych, jak i położniczych - dodatkowo były na przykład kotary czy parawany, to do pewnego stopnia rozwiązywałoby to problem naruszania prawa do prywatności i intymności.
Co powinna zrobić pacjentka szpitala ginekologiczno-położniczego, jeśli uważa, że wobec niej to prawo zostało naruszone?
Przede wszystkim powinna poinformować władze szpitala o tym, jak się czuła i jak została potraktowana. Warto dawać szpitalom informacje zwrotne. Z naszych badań wynika, że wobec ponad 50 proc. pacjentek jakieś prawo zostało złamane. To bardzo duży odsetek.
Natomiast niewiele kobiet w ogóle zdawało z tego sprawę, że ich prawa zostały naruszone, zaś zaledwie 3 proc. z nich decydowało się złożyć skargę.Realizacja prawa do poszanowania intymności i godności osobistejOpieka okołoporodowa w Polsce w świetle doświadczeń kobiet, raport Fundacji Rodzić Po Ludzku (fragment)19,3 proc. respondentek deklarowało, że niektóre czynności były wykonane bez dbałości o ich prywatność czy intymność. Sytuacje te w dużej mierze wynikają z braku dyskrecji. Ponad 70 proc. z tych kobiet zdarzyło się, że rozmowy czy badania były wykonywane w obecności innych kobiet w sali albo w obecności odwiedzających (12 proc.). 61 proc. wskazało, że personel nie dbał o prywatność i intymność kobiet, pozostawiając otwarte drzwi do sal, w których przebywały. Ponad połowa kobiet wskazywała na zbyt dużą liczbę osób z personelu oraz studentów w trakcie badań, porodu. Czytaj więcej
Czyli dyrekcja szpitala, nie otrzymując informacji zwrotnej, ma prawo sądzić, że wszystko działa świetnie. Kobiety zaś potem tylko jedna drugiej opowiadają o tym, co przeszły, i na tym się kończy.
W większych miastach, gdzie do wyboru jest kilka szpitali, nie ma aż tak dużych obaw przed złożeniem skargi. Natomiast w miastach, gdzie szpital jest tylko jeden, kobiety boją się podejmować jakiekolwiek interwencje. Wiedzą, że prędzej czy później znów trafią tam one lub ktoś z rodziny i obawiają się skutków ewentualnej skargi.
Dlatego Fundacja Rodzić Po Ludzku umożliwia wypełnienie takiej ankiety, która dotyczy pobytu w szpitalu i sytuacji porodowej. Tam szczegółowo pytamy o przestrzeganie poszczególnych procedur. Część to są pytania zamknięte, gdzie kobieta odpowiada tylko "tak" lub "nie", ale dajemy też możliwość opisania poszczególnych sytuacji, choćby pobytu na oddziale patologii ciąży.
Bywa tak, że otrzymujecie wiele skarg dotyczących jednego szpitala i wtedy podejmujecie interwencję. Tak było choćby w szpitalu w Świdnicy.
Czym innym są pojedyncze sygnały o nieprawidłowościach w danym szpitalu, a czym innym np. kilkadziesiąt skarg. Oczywiście w każdej jednostkowej sytuacji szpital powinien przeprosić pacjentkę czy też jej zadośćuczynić. Natomiast jeśli uwag jest wiele, to znaczy, że w danej jednostce jest to jakaś bardziej powszechna praktyka. Wtedy podejmujemy interwencje zbiorcze.
Teraz ruszamy z programem "Na straży 'rodzić po ludzku'". Nawiązujemy współpracę z osobami , które mieszkają w mniejszych miejscowościach i którym zależy, aby szpital w ich mieście zapewniał kobietom odpowiednią opiekę. Będziemy rozmawiać o tym, co panie piszą o danym szpitalu w ankietach i rekomendować dyrekcjom tych placówek zmiany.