Ten samochód jest tak fajny, że pasuje nawet na tapetę Windowsa XP. I kiedyś może będzie równie wspominany
Kto z nas nie miał Windowsa XP i nie pamięta tej idyllicznej tapety z zielonym wzgórzem? Pomarańczowe Renault Megane RS w takim anturażu pasuje jak ulał. I życzę każdemu, kto kiedyś miał wspomnianego Windowsa, żeby chociaż raz przejechał się tym autem.
Fot. naTemat.pl
Jednocześnie to samochód, który ma wielkie brzemię: historię. Renault może się nie kojarzy z prędkością (nie licząc Formuły 1) przeciętnemu kierowcy, ale to marka, która w kwestii szybkich hatchbacków zawsze miała wiele do powiedzenia. Wystarczy przypomnieć takie modele, jak legendarne Renault R5 Turbo (turbo w tamtych czasach!) z lat osiemdziesiątych czy obłędne Clio z silnikiem V6.
Fot. naTemat.pl
Jak na tym tle wypada obecne Renault Megane RS? W pewnym sensie… nudno. To samochód na miarę XXI wieku, po prostu cywilizowany. Ale kilka dni wystarczyło w zupełności, żebym go naprawdę polubił. RS ma bowiem kilka asów w rękawie, które wyróżniają go w tłumie hothatchów.
Fot. naTemat.pl
Na początek wygląd. Renault Megane RS wygląda jak hothatch – i kropka. Czemu o tym mówię? Bo to wcale nie takie oczywiste. Żyjemy w czasach mocno dystyngowanych hothatchów, które poza gigantycznymi zaciskami wielkich jak naleśniki tarcz hamulcowych czasami trudno odróżnić od "cywilnych" braci. To przypadłość, na którą cierpi nawet obłędne Audi RS3.
Megane RS natomiast od razu krzyczy, że jest najszybsze w mieście. I nawet nie chodzi o ten pomarańczowy lakier. Patrzysz z przodu i widzisz wielki wlot powietrza o strukturze plastra miodu, a do tego lampy w kształcie szachownicy z F1. Na dodatek całość jest poszerzona względem oryginału o jakieś 6 centymetrów.
Fot. naTemat.pl
Tak, ten samochód wygląda naprawdę dobrze i... jak się przyjrzycie na żywo, to w pierwszej chwili nie będziecie wiedzieć, co wam "nie pasuje". Otóż Renault Megane RS powstało w zgodzie z oldskulowymi prawidłami motorsportu. Przednia oś jest tu szersza niż tylna – o prawie dwa centymetry.
Fot. naTemat.pl
Obawy o jakość wykończenia tego wnętrza mam po kilku dniach z tym autem naprawdę duże. W środku skrzypiało już dosłownie wszystko (samochód miał nalatane około 27 tys. kilometrów), czego mogłem się dotknąć. Lewarek skrzyni biegów zgrzytał, na "pseudokubełkowym" fotelu (swoją drogą bardzo wygodnym, a można zamówić prawdziwe "kubły" Recaro) zupełnie nie mogłem się kręcić. Inaczej skrzypiał jak stuletnie łóżko.
Fot. naTemat.pl
No ale – jak to w ogóle jeździ? Oczywiście bardzo szybko. Silnik benzynowy TCe o pojemności 1,8 litra ma raptem cztery cylindry, ale wyciska z siebie aż 280 koni mechanicznych i 390 Nm momentu obrotowego.
Efekt? Niecałe sześć sekund do pierwszej setki na zegarach. Czemu tak "wolno"? Bo w Megane RS dostępny jest napęd wyłącznie na przód. Podobno z powodu cięcia kosztów i mniejszej masy. Niektórzy mówią, że to źle, że gdzie napęd na cztery koła, ale przecież… to hothatch. Mi się podoba, że rzadko kiedy da się tym autem ruszyć bez demolowania przedniej osi, bez walki o trakcję. Taki urok przecież, a ten samochód i tak jest bardzo ułożony.
Fot. naTemat.pl
Tutaj robotę robi system 4Control. Megane RS to jedyny hothatch na rynku, który skręca czterema kołami. Jak to działa? Przy niskich prędkościach (poniżej 60 km/h) system skręca tylną oś w kierunku przeciwnym do ruchu przednich kół. Dzięki temu samochód jest bardziej zwrotny.
Fot. naTemat.pl
W praktyce Renault Megane RS jeździ jak przyklejone do asfaltu – oczywiście dopóki nie przesadzicie, wtedy da o sobie znać podsterowność, jak to w autach z napędem na przód. Ale to trzeba naprawdę przesadzić, żeby się o tym przekonać. Niektórzy twierdzą, że ciężko się do tego systemu przyzwyczaić, ale ja się z nim od razu polubiłem.
Fot. naTemat.pl
Nie będzie więc zaskoczenia w tym, co powiem dalej: jazda tym hothatchem jest niesamowicie satysfakcjonująca, zwłaszcza jeśli lubicie "perfekcyjną jazdę". Kiedy bardziej niż kontrolowane uślizgi cenicie sobie wydajność, doskonałą linię w zakręcie (nawet na pustej drodze drodze w trasie, kto z nas nigdy tego nie zrobił w ruchu ulicznym) i poczucie pełnej kontroli nad kierownicą. Megane RS to auto, które nagradza za umiejętności – nie za przekraczanie granic na parkingu pod marketem.
Fot. naTemat.pl
Czy coś nie zagrało? Dźwięk z silnika jest mimo wszystko dość skromny. Skutecznie podbijają go oczywiście głośniki, ale przecież są na rynku auta, które wydobywają z siebie więcej tylko dzięki tłumikowi (Hyundaiu i30N, tym razem z kolei przesyłam pozdrowienia). Szkoda – ten samochód chce zwracać uwagę nie tylko lakierem.
Fot. naTemat.pl
Jeśli natomiast sobie przypomnicie, że nie po to (no co tu dużo ukrywać) kupiliście Megane RS, to w kwestii spalania… sky is the limit. Ale to naturalne. Problem to tylko ten mały bak.
Fot. naTemat.pl
Pozostaje kwesta ceny. Megane RS startuje od około 125 tysięcy złotych, a w cenie jest tutaj manualna skrzynia biegów, co w zasadzie w hothatchu jest nawet… pożądane. Pieniądze oszczędzone na automacie lepiej wydać na jakiś lakier. O, na przykład taki, jak na zdjęciach.
Do tego jest jeszcze kilka dodatków, które mogą kogoś zainteresować. Pakiet Cup kosztuje 6,5 tysiąca złotych i daje kierowcy twardsze zawieszenie oraz samoblokujący mechanizm różnicowy, ale… nie brakowało mi tego pakietu w trakcie testu. Być może inaczej mówiłbym na torze.
Fot. naTemat.pl
Renault Megane RS na plus i minus:
+ Osiągi
+ Przyjemność z jazdy
+ Rozsądna cena
+ Przyzwoite spalanie
- Dźwięk silnika
- W środku wszystko skrzypi