"Nie myślałam, że moje ciało to przetrwa". Netflix pokazał kulisy legendarnego występu Beyoncé

Ola Gersz
Nie tak łatwo być królową Beyoncé. Jeśli myślisz, że gwiazda po prostu wstaje rano i jest idealna, a wszystko przychodzi jej bez wysiłku, obejrzyj "Homecoming" na Netflixie. Ten dokument o słynnym występie artystki na ubiegłorocznej Coachelii – który miał miejsce kilka miesięcy po urodzeniu przez nią bliźniąt – pokazuje, że na tron trzeba sobie zasłużyć nie tylko talentem, ale również niewiarygodną harówką i wyrzeczeniami.
Występ Beyoncé na Coachelli uważany jest za jeden z najlepszych w historii tego festiwalu. Fot. Instagram / Beyonce
W czerwcu 2017 roku 36-letnia wówczas Beyoncé urodziła bliźnięta – córkę Rumi i syna Sira. A już w kwietniu 2018 r. wystąpiła na Coachelli, jednym z największych festiwali na świecie.

Dwie godziny, 26 piosenek, kilka kostiumów, setka tancerzy, orkiestra – artystka dała jeden z najlepszych występów w historii Coachelli i oszołomiła fanów. Ci, którzy mieli wcześniej wątpliwości (jak mogli!), teraz nie mieli ich w ogóle – Beyoncé jest królową, superkobietą, gwiazdą gwiazd. Co tam ciąża bliźniacza, przerwa w karierze i 6-letnie dziecko w domu! Ona zawsze daje radę, zawsze błyszczy. Ot tak. Nikt jednak nie wiedział, ile ten słynny występ artystkę kosztował. Do teraz.


Dokument Netflixa zatytułowany "Homecoming" – który ukazał się jednocześnie z niespodziewaną płytą koncertową z występu na Coachelli – pokazuje bowiem, że Beyoncé ciężko walczyła o swój powrót w wielkim stylu. Wręcz harowała.
Powrót do domu
Występ Beyoncé na Coachelli w 2018 roku nie był planowany. Artystka miała bowiem wystąpić na prestiżowym festiwalu w Kalifornii rok wcześniej. Szyki pokrzyżowała jej jednak ciąża – matka kilkuletniej Blue Ivy nagle dowiedziała się, że spodziewa się bliźniąt.

– To było nawet więcej niż zaskoczenie – mówi Beyoncé w dokumencie "Homecoming", który pokazuje zaczęte osiem miesięcy wcześniej próby. Gwiazda, prywatnie żona rapera Jaya-Z (z którym w ubiegłym roku wystąpiła w Warszawie), musiała więc odwołać swój występ. Obiecała jednak fanom, że wróci za rok.

I wróciła. Beyoncé, obwołana królową popu i zwana Queen Bey, znana jest jednak z ambicji i przekraczania artystycznych granic. Wokalistka postawiła więc sobie za cel, żeby jej występ na Coachelii był fenomenalny. Szczerze mówiąc, wszystko co robi Beyoncé jest fenomenalne (co potwierdziły jej doskonały album "Lemonade" oraz spektakularna trasa koncertowa On the Run II Tour), ale gwiazda nie chciała dawać sobie forów. A mogła je sobie dać, w końcu ma już taką pozycję, że nic jej nie zagrozi. Urodziła właśnie dwójkę dzieci, mogła pójść po linii najmniejszego oporu. Zwłaszcza, że – jak wyznała w dokumencie Netflixa – ciężko przeżyła ciążę. Zmagała się z toksemią i miała stan przedrzucawkowy, musiała też zgodzić się na przedwczesne cesarskie cięcie, gdyż serce jednego z dzieci kilka razy się zatrzymało.

Nie mówiąc już o wadze, która dla artystów jest jednak wyjątkowo ważna. W końcu ich ciało to ich warsztat – Beyoncé nie tylko śpiewa, ale również tańczy i... wygląda. A w dniu porodu Beyoncé ważyła 99 kilogramów. – Nie myślałam, że moje ciało przetrwa aż tyle – stwierdziła gwiazda.

– To mój pierwszy raz od porodu, kiedy wróciłam do domu, czyli na scenę. Kreuję mój własny powrót, a to trudne. Były dni, kiedy myślałam, że nigdy nie będę już taka sama, że nigdy nie będę taka sama fizycznie, że moja siła i wytrzymałość już nigdy nie będą takie same – mówiła do kamery Beyoncé. Postanowiła jednak walczyć. Ten występ miał być doskonały.

Żadnych cukrów, nabiału, alkoholu
W "Homecoming" widzimy moment, kiedy kilka miesięcy przed występem na Coachelii Królowa Bey pojawia się na pierwszej próbie tanecznej. Nie idzie jej najlepiej – jej ciało drży i wpada w niekontrolowane drgawki, artystka szybko się męczy, nie umie powtórzyć choreografii. Widzimy Beyoncé w momentach największej słabości – jak leży skulona na podłodze, ma łzy w oczach, z niezadowoleniem kręci głową po każdym błędzie w choreografii.

– Dlatego ludzie nie lubią prób. Musisz mieć pokorę, nie bać się wyglądać dziwnie. Musisz się uczyć, być uczniem – opowiada Beyoncé w przerwach między próbami. Jest wykończona, leje się z niej pot. – Na początku zmagałam się z drgawkami mięśni, wewnętrznie nie byłam połączona z moim ciałem. Duchem byłam gdzie indziej – dodaje. Żeby zatańczyć skomplikowaną choreografię i wytrzymać dwie godziny intensywnego występu Beyoncé wie jednak, że musi wrócić do formy. Kiedy nie jest na próbach – ćwiczy. Chodzi na siłownię, jeździ na rowerkach stacjonarnych.

No i dieta – w filmie Beyoncé często powtarza, że musi wrócić do swojej dawnej wagi. Dlaczego? Bo boi się, że nie zmieści się w kostiumy, co jednak w przypadku występów scenicznych jest dużym problemem.

– Muszę się ograniczyć, żeby osiągnąć mój cel – mówi gwiazda pop z offu i wyznaje, że w ramach diety przechodzi na weganizm. Przed Coachellą Beyoncé zrezygnowała nie tylko z ryb i mięsa, ale również z cukrów, węglowodanów, nabiału, alkoholu. W filmie widzimy, jak podczas próby je jabłko. – Jestem głodna – mówi, wzdychając. Taniec i karmienie piersią
Jednak Beyoncé nie było przed Coachellą ciężko jedynie fizycznie. Psychicznie również przeżywała katusze. Kilka miesięcy wcześniej urodziła dzieci, jej hormony się jeszcze nie ustabilizowały. A oprócz tego po prostu za nimi tęskniła.

– Chciałam być z moimi dziećmi. Ludzie nie widzą, jakie to poświęcenie – mówi w filmie. Dzieci towarzyszą jej zresztą na próbach. Sir i Rumi są z nianią w przyczepie, między próbami Beyoncé biegnie do nich i karmi je piersią.

Czasami dzieci są również z nią na sali treningowej. Kiedy w pewnym momencie ktoś podaje jej niemowlę, artystka szeroko się uśmiecha i mocno je przytula. Na próbach jest z nią także 6-letnia Blue Ivy. Dziewczynka śpiewa, tańczy, dokazuje. Gwieździe towarzyszy także często Jay-Z, który wspiera żonę, kibicuje jej i opiekuje się maluchami. – Nauczenie się, jak połączyć bycie matką 6-latki i bliźniąt, które mnie potrzebują z moim kreatywnym i fizycznym rozwojem, było dość trudne – mówi artystka.

Dieta, ćwiczenie, dzieci i karmienie piersią to nie wszystko. Beyoncé to bowiem Beyoncé – jest pracoholiczką i perfekcjonistką. Oznacza to, że każdy element swojego show zaplanowała sama, a absolutnie nic na Coachelli nie było przypadkowe. Artystka wszystko nadzorowała osobiście – od aranżacji muzycznych i strony wizualnej show po choreografię i stroje tancerzy. Nie dała sobie chwili oddechu.

Nowa kobieta
Już wiemy, że Beyoncé się udało. Wiedzieliśmy to już zresztą w kwietniu ubiegłego roku, kiedy wszystkie media i wszyscy fani zachwycali się jej występem. Uważany jest on wręcz za jeden z najlepszych w historii Coachelli.

Artystka wróciła do formy, zmieściła się w kostiumy, dała radę z choreografią. – Zmieściłam się, mogę się w tym poruszać. Jest jeszcze dużo do roboty, ale czuję się dobrze, ponieważ wiele poświęciłam i ciężko pracowałam – mówi wokalistka, kiedy trzy dni przed Coachellą przymierza strój z jej trasy koncertowej "Formation". Widać, że jest dumna. Beyoncé przed Coachellą znowu poczuła się sobą, czuła się komfortowo w swoim ciele. Artystka wyznaje jednak w filmie, że zaakceptowała fakt, że jest już innym człowiekiem. – Jestem nową kobietą w nowym rozdziale mojego życia. Nie próbuję nawet być taka, jaka byłam. To piękne, że dzieci tak cię zmieniają – opowiada.

I dodaje po festiwalu: – Nauczyłam się bardzo ważnej lekcji: nigdy już nie będę się tak katować.

Chociaż nikt jej raczej nie wierzy. Znając Beyoncé, nie zwolni tempa. W końcu zawsze robi wszystko na sto procent.