"Zarabiam 1920 zł. Brutto. Na rękę wychodzi mniej". Nie ma się co dziwić, że ta grupa ma dość

Tomasz Ławnicki
Według oficjalnych danych ministerstwa pracy w ubiegłym roku średnia płaca w Ośrodkach Pomocy Społecznej wynosiła 2 635,35 zł. Resort podkreśla, że to i tak ogromny, 19-procentowy wzrost w porównaniu z rokiem 2015, gdy średnie wynagrodzenie w tej grupie ledwie przekraczało 2200 zł. Nam udało się dotrzeć do pracownicy DPS, która zarabia o wiele mniej niż ta zatrważająca średnia.
Pracownicy socjalni szykują się do strajku. Na zdjęciu protest pracowników MOPS w Łodzi w sierpniu 2018. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Do mediów przebił się głównie ten komunikat – jeśli pracownicy socjalni podejmą strajk, zagrożone mogą być wypłaty 500 plus i 300 plus. Pewnie z punktu widzenia statystycznego Kowalskiego akurat ten aspekt protestu pracowników socjalnych może się wydawać najistotniejszy. Zapewne ważny jest także dla PiS, dla którego rozszerzenie programu 500 plus na każde dziecko bez względu na dochody w rodzinie ma być trampoliną do wyborczych zwycięstw.

Dla protestujących jest to zaś nadzieja, że może dzięki temu rządzący ich w ogóle zauważą. Bo przecież ich akcji, głównie lokalnych, skierowanych przede wszystkim do władz samorządowych, było w ostatnim czasie całkiem sporo. W większości przechodziły bez większego echa. Zazwyczaj bez spełnienia postulatów. A te zaczynają się od kwestii płac.


Żenujące pieniądze
– Moja płaca zasadnicza to jest 1920 zł – mówi mi Urszula, która pracuje w Domu Pomocy Społecznej w powiatowym mieście na wschodzie Polski. Woli zachować anonimowość – i tak już ma nieprzyjemności z tego tytułu, że zaangażowała się w organizację strajku. Dopytuję, czy podana kwota to już jest wynagrodzenie netto. No, nie. Gdyby tyle było na rękę, to jeszcze byłoby w miarę ok. Taka płaca pozostaje w sferze marzeń.

1920 zł to jest moja płaca zasadnicza brutto. Do tego dochodzi dodatek za przepracowane godziny nocne oraz czasem skromniutkie, 5-procentowe premie. Razem na rękę mi wychodzi - to zależy od miesiąca - od 1600 do 1700 zł.

Urszula pracuje jako pokojowa na oddziale geriatrycznym. – To jest naprawdę ciężka praca fizyczna, ale wyczerpująca też psychicznie – wyjaśnia.

Nie jesteśmy w stanie pomóc
Pod opieką ma około 50 osób. Wszystkie z chorobami psychosomatycznymi. Zdecydowana większość przykuta do łóżek, tylko parę porusza się samodzielnie. Do jej zadań należy m.in. toaleta mieszkańców, karmienie i sprzątanie. Największy problem jest, kiedy na zmianie są tylko dwie osoby. Wtedy właściwie nie ma jak dźwignąć podopiecznego i cokolwiek z nim zrobić.

– W ogóle jest nas tyle, że często nie jesteśmy w stanie mieszkańcom zaspokoić ich podstawowych potrzeb. Właściwie każdego należy nakarmić. My nie mamy jak się wyrobić, więc z pomocą przychodzą nam pracownice biurowe, ale to nie powinno tak wyglądać – tłumaczy Urszula. Pracownice tracą siły. Gdy nie dają rady, ręce i nogi mają całe obolałe, idą na zwolnienie. To jeszcze bardziej pogarsza sytuację mieszkańców DPS.

Pieniądze byle jakie, ale praca jest
Urszula staż ma nieduży, zaledwie kilkuletni. Liczy, że jeszcze może uda się jej coś zmienić. Jej starsze koleżanki - nawet jeśli jej nadzieje podzielają - to entuzjazmu często już nie. Wiele z nich odmówiło przystąpienia do sporu. Nie chciały się podpisywać pod pismem do dyrekcji.
Pieniądze może i byle jakie, ale praca przynajmniej jest. Bo choć w skali kraju wynosi zaledwie nieco ponad 6 proc., to w powiecie Urszuli wciąż sięga około 15 proc. – Tu podejście ludzi jest takie, że z pracodawcą nie ma co walczyć, bo na pewno się nie wygra – tłumaczy postawę koleżanek.

Ten strajk to wołanie o pomoc. Dołączając się do akcji ogólnopolskiej liczymy, że przyniesie to jakiś efekt. Bo nasze rozmowy z dyrektorem nie dają nic. I tu nie chodzi tylko o płace, ale i o warunki pracy. Na przykład łóżka – wszystkie były kupione w latach 80. Takie metalowe, ohydne. Na nowe, jak mówi dyrektor, pieniędzy nie ma. Zaoferował, że najwyżej da pieniądze na farbę, żeby je trochę odmalować.

Jak mówi Urszula, z czymkolwiek pójdzie się do dyrektora, ten rozkłada ręce i tłumaczy, że nie ma pieniędzy. A dla mieszkańców brakuje choćby kremów na odleżyny czy oparzenia oraz pampersów.

2600 brutto po studiach
Parę miesięcy temu rozmawialiśmy z Pauliną, która pracuje w MOPS-ie w jednym z dużych miast w dziale świadczeń socjalnych. Ma skończone studia, 32 lata, 10 lat stażu. Zarabia brutto 2600 zł. O wiele mniej niż niejedna niepracująca osoba, której przyznaje świadczenia.

Przykład, mój osobisty rekord: pani ma trójkę dzieci, pobiera alimenty – 500 zł na dziecko, czyli ma już 1500 zł, więc już prawie tyle, ile ja mam. Do tego 500 plus, to jest już 3000 zł. Plus świadczenia rodzinne na każde dziecko – to jest zależne od wieku, ale wynosi około 100 zł. Jeszcze świadczenie na jedno dziecko za wielodzietną rodzinę, dodatek na rozpoczęcie roku roku szkolnego, a teraz jeszcze 300 plus.

Oczywiście pracownicy socjalni to nie tylko osoby z DPS-ów czy wypłacające świadczenie 500 plus. I wśród wszystkich - jak przyznaje w rozmowie z naTemat Maria Kamińska, sekretarz Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej - frustracja narasta. Na przykład asystenci rodziny mają dosyć tego, że nie otrzymują dodatku za pracę w terenie, a ich praca przecież głównie polega na tym, że pracują z rodzinami w środowisku.

Przygotowania do strajku
W sumie w całym kraju jest ok. 40 tys. pracowników pomocy, których Federacja namawia do wejścia w spór zbiorowy z dyrekcjami poszczególnych placówek. Choć de facto - tak jak to jest teraz przy strajku nauczycieli - akcja nie będzie skierowana przeciwko nim. Wiadomo, że adresatem postulatów jest rząd.
Federacja na razie zbiera deklaracje o chęci przystąpienia do strajku. Decyzja o konkretnym terminie akcji jeszcze nie zapadła. Ale nawet i bez strajku mogą być problemy z wypłatami 500 plus.

– Wystarczy, że pracownicy świadczeń rodzinnych zaczną pracować 8 godzin dziennie, bez nadgodzin, które są regułą wynikającą z coraz większej liczby obowiązków na nich nakładanych – wyjaśnia sekretarz PFZPSiPS. I nawet ci rodzice, którzy wniosek o 500 plus będą składać przez system bankowy, muszą się liczyć z perturbacjami. Bo tak czy inaczej sprawa ta trafi na biurko pracownika obsługującego świadczenie.

Rząd odsyła do gmin
Na razie groźba strajku odniosła jeden pozytywny efekt. – Zaczęto z nami rozmawiać – odnotowuje Maria Kamińska. Przyznaje jednak, że przebieg tych rozmów nie był taki, na jaki pracownicy pomocy społecznej liczą. Konkrety nie padły.

Rząd w swoim komunikacie już w pierwszym zdaniu podkreśla, że adresatem żądań powinny być samorządy. "Rząd wspiera gminy w zakresie wynagrodzeń pracowników pomocy społecznej. Zgodnie z przepisami ustawy o pomocy społecznej utworzenie i utrzymywanie ośrodka pomocy społecznej, także w zakresie wynagrodzenia pracowników, należy do zadania własnego gminy" – oświadcza resort rodziny, pracy i polityki społecznej.
Wynagrodzenia pracowników socjalnych
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej

"(...) rząd wspiera gminy w realizacji tych zadań i co roku przeznacza dotacje celowe na dofinansowanie utrzymania ośrodków pomocy społecznej w części dotyczącej wynagrodzeń pracowników tych ośrodków.

W projekcie ustawy budżetowej na rok 2019 w budżetach wojewodów zabezpieczono na ten cel środki w kwocie ok. 432 mln zł. Wydatki te stanowią ok. 12 proc. wydatków zaplanowanych w budżetach wojewodów na zadania z obszaru pomocy społecznej na rok 2019.

Dodatkowo, każdego roku, Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej uruchamia środki z rezerwy celowej na dofinansowanie wypłat przez gminy dodatków w wysokości 250 zł miesięcznie dla każdego pracownika socjalnego zatrudnionego w ośrodku pomocy społecznej w pełnym wymiarze czasu pracy, który pracuje w terenie". Czytaj więcej

W tym samym komunikacie resort przyznaje jakie są średnie wynagrodzenia pracowników socjalnych. Najwyższe w województwie pomorskim – 2 875 zł;
najniższe w warmińsko-mazurskim – 2 475 zł. I pewnie każdy sam znajdzie odpowiedź, czy to w ogóle jest moralne.