"Co ty tam wiesz, dziewczyno", "Świetna robota, dziewczynki". Przestańcie tak mówić do kobiet!

Ola Gersz
Nieważne ile masz lat, jakie masz stopień naukowy i czym zajmujesz się zawodowo. Czy masz męża, dzieci i majątek na koncie. Dla wielu mężczyzn zawsze będziesz dziewczyną albo dziewczynką. Czy mówienie do dorosłych kobiet jak do bezradnych dzieci jest ok? Nie jest. Zwłaszcza, że do mężczyzny nie powiesz "hej, chłopczyku".
Nazywanie kobiet przez mężczyzn "dziewczynami" może być w złym tonie, co innego, kiedy kobiety same zwracają się tak do swoich przyjaciółek Fot. Kadr z serialu "Dziewczyny"
"Co wam podać, dziewczyny?" – ja, trzydziestolatka, słyszę to pytanie podczas spotkań z przyjaciółkami zadziwiająco często. Nieważne, że kelner jest od nas młodszy o jakąś dekadę – wciąż jesteśmy dziewczynami.

"Dziewczyna" czasem zamienia się w "dziewczynkę". Ostatnio w jednym ze sklepów budowlanych zalałam sprzedawcę pytaniami dotyczącymi farb. Ten, mężczyzna koło 40-stki, był miły, lecz irytująco jowialny. Więc kiedy w pewnym momencie powiedział do mnie "Chwilka, dziewczynko, zaraz sprawdzę to w systemie", trochę zalała mnie krew.

Wyobraźmy sobie, że odpowiedziałabym "ok, chłopczyku". Co by się stało? Pewnie by się obraził i przestałby być miły. Dlaczego więc nazywa dorosłą kobietę "dziewczynką"?


Dochodzimy więc tu do prostej prawdy: mówienie do – niebędących z nami w bliskich relacjach lub zupełnie obcych – kobiet per "dziewczyno", "dziewczynko" jest seksistowskie. Dlaczego? Jak tłumaczy dziennikarka Hannah Jane Parkinson w "The Guardian", wystarczy odwrócić sytuację.

– Bardzo łatwo można sprawdzić, czy coś jest seksizmem. Czy sytuacja byłaby taka sama, gdyby dotyczyła mężczyzny, a nie kobiety? Nie wyobrażam sobie, żeby do starszych stażem pracowników płci męskiej zwracano się per "chłopcy", ale mogę wyobrazić sobie odwrócony scenariusz z kobietami, do których mówi się "dziewczyny" – opisuje Parkinson.

Coś tutaj chyba jest więc nie tak.

"Ruszajcie się, kobitki!"
To się zdarza nagminnie. Słyszę to od koleżanek i znajomych, czytam w internecie, widzę w amerykańskich filmach. Dorośli mężczyźni są najczęściej facetami lub panami, nigdy chłopcami czy chłopczykami. Per "dziecko", "synek" powie do nich najwyżej rodzic, dziadek albo starsza obca osoba.

Z kobietami jest jednak inaczej. Mogą być i kobietami, i babkami, i dziewczynami, i dziewczynkami, i babeczkami, i kobietkami – i to w ustach zarówno osób bliskich i obcych, starszych i młodszych. "Świetna robota, dziewczyny!" – słyszą pracownice od szefa. "Ruszajcie się, kobietki!" – krzyczy trener na siłowni. Nieważne, że mają 40 lat, własną firmę i dom pod Warszawą.

– Podczas jednej z imprez – było to konkretnie wesele – jeden z kolegów zwrócił się per "kobitka" do kobiety, której wcześniej nie znał. Ona – uważam bardzo słusznie – oburzyła się. Wynikła z tego awantura. Mężczyzna wyjaśniał, że miał to być miły, pieszczotliwy wręcz zwrot. Ale kobieta nie chciała, żeby obcy facet zwracał się do niej w ten sposób. Uważała, że to umniejszające – mówi Beata, lat trzydzieści.
Jak dodaje Beata, sama często jest nazywana "dziewczynką". I to w pracy, a to już jest ciężkostrawne. – Kiedy ktoś zwraca się do mnie w taki sposób podczas rozmowy biznesowej, to czuję, że w ten sposób chce umniejszyć moje doświadczenie i pokazać, że moje miejsce jest kilka pozycji niżej. Wyobraźmy sobie reakcję prezesa jakieś firmy, kiedy rzucam do niego: "Chłopcze, a jak ci się pracuje w tej korpo?". Chyba dostałabym w pysk – dodaje.

Z kolei Ania – pracownica dużej korporacji, skończone studia, po trzydziestce – opowiada, że słowo "dziewczyna" słyszy w firmie nagminnie. – Mówią tak do mnie i koleżanek nasz team leader oraz szef. Nigdy nie słyszałam, żeby do moich kolegów mówiono per "chłopcy". Jak już to najwyżej "panowie" – opowiada.

Jak do dzieci
Kilka lat temu internet obiegło nagranie z ówczesną brytyjską minister edukacji i minister ds. kobiet i równości Nicky Morgan oraz minister energii i zmian klimatycznych Amber Rudd. Kobiety – jedna 43-letnia, druga o 9 lat starsza – zmierzały razem ku wejściu do siedziby premiera (wówczas Davida Camerona) na Downing Street 10, kiedy jeden z fotografów krzyknął do nich: "Dzień dobry, dziewczyny!".

Reakcja? Rudd się zaśmiała, z kolei Morgan była autentycznie wkurzona. – Dziewczyny? Dziewczyny?! – krzyknęła do niego. Ten po chwili przeprosił.

Logicznie nie ma to żadnego sensu.

Dziewczynką (ang. girl, baby girl) jest dziecko płci żeńskiej do 12-13 lat, dziewczyną (girl, young woman) – nastolatka. Kobiety powyżej 18 roku życia powinny być dla obcych osób (zrozumiałe jest bowiem, że do osób bliskich zwracamy się często pieszczotliwie i żartobliwie, jak chociażby "moja dziewczynka") "kobietami", " paniami". "Co paniom podać", "Proszę pani, zaraz pani odpowiem na to pytanie dotyczące farb" – tak to powinno wyglądać.

Czy to takie trudne? Oczywiście nie wszystkim to przeszkadza. – Dla mnie to jest miłe i pieszczotliwe. Wyraz sympatii – mówi mi Kasia. – Nie widzę w tym nic obraźliwego. To już trochę czepianie się słów – dodaje Kinga.

Jednak ogromnej części kobiet zwracanie się do nich jak do dzieci czy nastolatek po prostu przeszkadza. – Kiedy mówi tak do mnie dorosły facet, czuję w jego głosie lekceważenie i pogardę. Tak jakby nie traktował mnie poważnie, jakby uważał, że jestem małym dzieckiem, które nic nie wie i nic nie umie – twierdzi Weronika.

A Aneta zauważa, że to wszystko zależy od okoliczności czy stopnia zażyłości. – Jeśli mój partner powie do mnie pieszczotliwie lub ironicznie "dziewczynko", nie mam mu tego za złe. Chociaż wolałabym, żeby nie mówił tego publicznie, czułabym bowiem, że to mnie umniejsza w oczach innych. Jednak nie pozwalam na to, żeby mężczyźni w pracy czy obce osoby tak się do mnie zwracały – mówi.

Monika zauważa inną rzecz. Mówienie "dziewczynko" może mieć podtekst seksualny. – Kiedy, za przeproszeniem, obcy stary dziad mówi do mnie z uśmieszkiem "dziewczyno", mam go po prostu za zboczeńca. Dla mnie to jest po prostu obrzydliwe. W ogóle wydaje mi się, że zwracanie się do dorosłej kobiety jak do dziecka ma związek z tym, że nasza kultura ma obsesję na punkcie młodości, szczególnie kobiet. Kobiety mają być wiecznie młode i piękne, mają się nie starzeć, nie marszczyć, nie brzydnąć – opowiada Monika.

Język ma znaczenie
Mówienie do dorosłych kobiet "dziewczyno" wiążę się z jeszcze jedną ważną kwestią.

– W wielu środowiskach kobiety wciąż uważa się za słabsze i mniej inteligentne od mężczyzn, mało zaradne. Część z nas zarabia mniej od mężczyzn, ma problem z przebiciem szklanego sufitu i objęciem szefowskiego stanowiska. Mówienie do nas jak do dzieci to odbicie tych społecznych przekonań. Faceci to silni i poważni "panowie", kobiety to słabe "kobietki" i "dziewczynki" – zauważa Wiktoria. Wiktoria twierdzi również, że takie zwroty odzwierciedlają strach mężczyzn przed silnymi i niezależnymi kobietami.

– Wciąż słyszy się, że kobieta powinna czasem chociaż udawać bezbronną lub potrzebującą pomocy, żeby facet poczuł się lepiej. Żeby podrasował sobie ego i czuł się potrzebny. Mężczyźni – oczywiście nie wszyscy, co silniejsi i dojrzalsi nie mają z tym problemu – boją się silnych kobiet, czują się przez nie zagrożeni. Chcą więc te kobiety umniejszyć i traktują język jako broń – ciągnie moja rozmówczyni.

Język jest bowiem bardzo ważny. Kiedy ktoś broni się, mówiąc "to tylko słowa", nie ma racji. Zauważyła to w swoim popularnym nagraniu na YouTube Mayim Bialik, gwiazda popularnego serialu "Big Bang Theory" ("Teoria wielkiego podrywu"), z zawodu neurobiolożka. Jej zdaniem mówienie do dorosłych kobiet per "dziewczyno" jest po prostu obraźliwe.

– Musimy przestać nazywać kobiety dziewczynami. Dlaczego? Bo to, jak nazywamy ludzi, ma znaczenie. Język ma znaczenie. Słowa mają znaczenie – mówi aktorka.
Bialik opiera się na lingwistycznej hipotezie Sapira-Whorfa, zwanej prawem relatywizmu językowego – według niej język wpływa na nasze myślenie i postrzeganie świata. Oznacza to, że jeśli o kobietach mówi się – nawet bez złych intencji – jako o dziewczynach, automatycznie widzi się jako mniejsze, słabsze czy gorsze. Język degraduje więc w ten sposób kobiety oraz umniejsza ich osiągnięcia.

Jak więc reagować? Według Bialik zawsze zwracać uwagę, kiedy ktoś powie do nas "dziewczynko" czy "kobitko". Ale nigdy agresywnie – na spokojnie, ale stanowczo.

Babski wieczór i girl power
Jest jednak druga strona medalu. Same dziewczyny mogą nazywać się dziewczynami bez problemu. Kiedy znajoma powie do mnie "hej, dziewczyno", nie obrażę się. Dziwne? Nie do końca.

Może to porównanie zbyt śmiałe, ale to coś w stylu słowa... "nigger" ("nigga") w języku angielskim. Osoby czarnoskóre w ten sposób często tak się do siebie zwracają, ba, to obraźliwe określenie pojawia się nawet w każdym rapowym kawałku. Jednak nigdy, przenigdy nie może tak do nich powiedzieć ktoś z zewnątrz. To obraza i przejaw rasizmu.

Podobnie jest ze słowem "dziewczyna" (chociaż oczywiście mniej radykalnie, nie jest to równie obraźliwe jak "nigga") – kobiety lubią to słowo w odniesieniu do siebie. O tym, że dziewczyny rządzą światem, śpiewała Beyoncé. Mamy "babski wieczór", "girl power" i serial "Girls" ("Dziewczyny"), a słowo "dziewczyński" jest ostatnio niezwykle popularne. Sama uwielbiam to słowo – jestem dziewczyną, nazywam dziewczynami swoje przyjaciółki. To nasz sekretny kod, nasza wewnętrzna tożsamość. Coś wyłącznie naszego. My, dziewczyny, będąc dziewczynami, możemy wyluzować i być sobą – założyć dresy, kupić wino i oglądać Netflixa.

Jednak jesteśmy również kobietami i tak powinien postrzegać nas świat – z szacunkiem. Spoufalać się możemy z innymi kobietami i z bliskimi osobami, z całym światem nie musimy. A z obcymi mężczyznami przede wszystkim. Dla nich nie jesteśmy dziewczynami.

Proszę więc nie mówić do mnie "dziewczyno", proszę pana.