"Coś we mnie pękło". Nauczyciele znaleźli nową formę strajku – porzucają zajęcia
Uczniów zaś poinformowała o tym, że wszelkie wyjścia muszą organizować pod wodzą rodziców. Ona zaś chętnie przejmie opiekę, ale tylko w ramach jej planu lekcji.
"Po strajku coś we mnie pękło"
– Ja potrafiłam mieć telefony o godzinie 22. W sobotę, niedzielę, to była norma. Rodzice kontaktowali się przez messengera i inne komunikatory. Mama dzwoniła o 22.30 z pytaniem, czy jutro zakładamy białe bluzeczki. Odpowiadałam, świat się nie zawalił. Ale to był grzech z naszej strony, bo w ramach dobrej współpracy z rodzicami, po prostu pozwoliliśmy sobie wejść na głowę – mówi naTemat.
Jest wychowawczynią klasy 7, bardzo chwali rodziców swoich uczniów, zastrzega, że nigdy nie miała z nimi żadnych problemów, zawsze się dogadywali. – Ale po strajku coś we mnie pękło. Postanowiłam zadbać trochę o siebie, o swój wolny czas. O prawo do wolnego czasu i do tego, że ja też mam własne życie – mówi.
Opowiada: – Piątek, godzina 18.00. Jadę samochodem. Mama dzwoni do mnie na konsultacje. Bo ona przez cały tydzień pracuje do godziny 15. i nie może przyjść do mnie w tygodniu. A ja trzy razy w tygodniu pracuję prawie do godziny 16. I to ja muszę dostosować się do rodzica, ale rodzic już nie. Bo on pracuje do 15. Po strajku tolerancja nauczycieli zdecydowanie zmalała.
"To efekt lekceważenia ze strony władzy"
W internecie coraz więcej znajdziemy podobnych historii. Coraz częściej wspomina się o tzw. strajku włoskim, gdy strajkujący bardzo skrupulatnie, drobiazgowo, wykonują swoje zadania. "Proponuję do końca roku szkolnego strajk włoski! Tylko i wyłącznie prowadźmy lekcje! NIC WIĘCEJ!!!!" – takie hasło rzucił jeden z nauczycieli na grupie facebookowej "Ja, nauczyciel".
Pierwsze komentarze pod tym wpisem:
"Cały czas robiłam darmowe kółko wyrównawcze, wiec po majówce odwołuję... Przykre jest usłyszeć od rodziców, którym się najwięcej pomagało, że "w du...ie mi się poprzewracało..." Moja pasja umarła z dniem dzisiejszym". Czytaj więcej
To rozwiązanie w poniedziałek zaproponował też ZNP. "Rekomendujemy włoski protest: pracujemy tylko tyle, ile zobowiązują nas do tego przepisy prawa oświatowego i tylko w oparciu o to, co znajduje się w miejscu naszej pracy i co zapewnia nam pracodawca" – napisano w oświadczeniu." Koniec z przygotowywaniem dodatkowych materiałów na indywidualne zajęcia rewalidacyjne z uczniami. Koniec kupowania materiałów za swoje pieniądze, żeby zajęcia były ciekawe. Koniec z wyjazdami na wycieczki po godzinach. Straciłam serce do tej pracy...".
– Nauczyciele mówią o tym coraz głośniej. Skoro zarzuca im się, że mają pensum 18 godzin, mówią: tak, będziemy skrupulatnie liczyć czas pracy. Nie poświęcimy na pracę więcej niż 4o godzin w tygodniu. Nie będziemy chcieli zajmować się pracą w weekendy. Wielu nauczycieli pisze już na forach, z czego rezygnują. Że nie pojadą na wycieczki, nie będą przychodzić na różne akcje, czy festyny w weekendy. W moim otoczeniu też takie pomysły padają. To jest naturalna kolej rzeczy wobec tego, co się zadziało – ocenia Artur Sierawski, nauczyciel z warszawskiego LO, związany z ruchem Nie dla Chaosu w Szkole.
Podkreśla: – To efekt lekceważenia ze strony władzy. Powiedziałbym wręcz olewania i upodlania nas, nauczycieli. Nauczyciele są rozgoryczeni i rozżaleni, że rząd nie wysłuchał ich próśb. Czują się do niczego. Jeśli nauczyciele rezygnują z dodatkowych zajęć, to znaczy, że czują się zniechęceni Rząd ogołocił nas, nauczycieli, z naszych pasji. Ile słyszę dziś głosów, że nie chce nam się wrócić do pracy? A musimy wrócić i stanąć z podniesioną głową.
"Zmuszony jestem odwołać wszystkie dodatkowe zajęcia"
Na profilu Nie dla Chaosu w Szkole brawa i głosy poparcia zbiera nauczyciel LO z Leszna, który ogłosił na FB: "Drodzy Uczniowie i Rodzice, w obecnej sytuacji zmuszony jestem odwołać wszystkie dodatkowe zajęcia przygotowane i zaplanowane na maj i czerwiec tego roku szkolnego".
Wymienił wszystkie terenowe z biologii, geografii i ekologii, a nawet warsztaty chirurgiczne na Akademii Medycznej i wyprawę naukową jednego z kółek przedmiotowych, po których można tylko podejrzewać, z jaką pasją uczy swoich przedmiotów.
"'Uwikłane' placówki i osoby już o odwołaniu wiedzą. Dzięki za entuzjazm podczas przygotowań" – napisał. Potem w komentarzu wyjaśnił, że odwołał wyjazdy, podczas których zawsze pokrywał koszty swojego udziału. "W sytuacji "po strajku" nie stać go na wyłożenie tych pieniędzy. Bardzo to smutne" – komentuje "Nie dla Chaosu w Szkole".
Furorę robi też nauczyciel z małej Rokietnicy pod Poznaniem. O jego decyzji poinformował portal Rokietnica24.pl, ten wpis rozchodzi się po nauczycielskich forach.
– Sam jestem zaskoczony tym zainteresowaniem. My poruszamy tylko sprawy lokalne. I nagle się okazało, że nasza lokalna sprawa ma znacznie większy wymiar – mówi naTemat Maciej Mikuła, szef portalu. Informację mają z dziennika elektronicznego, jest potwierdzona przez wpis samego nauczyciela.
"To jest nasz chleb powszedni""Nasza mieszkanka poinformowała – nauczyciel historii z Rokietnicy właśnie odwołał zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze dla ośmiu klas, które prowadzi poza swoim pensum zaznaczając: "Możliwość poprawy ocen lub nadrabiania zaległości pozostawiam w godzinach mojej pracy po wcześniejszym uzgodnieniu terminu. To pierwszy taki sygnał od rodziców informujący o odwołaniu zajęć wykraczających poza pensum". Czytaj więcej
W komentarzach nauczyciele wylewają różne żale. I być może rodzice naprawdę nie zdają sobie z wielu sprawy.
Aneta Jurek opowiada np. o dyskotekach: – Zaczyna się o godzinie 16.30, trwa do godziny 20.00. Ale zanim ostatni uczeń zostanie odebrany, bywa, że wychodzimy ze szkoły o godzinie 22.00. Bo np. ojciec ucznia dzwoni do nas o 20. i mówi, że właśnie jedzie z pracy. A gdzie tata pracuje? W Warszawie, i właśnie wyjechał. To nie są jednostkowe przypadki. A my też chcielibyśmy wrócić do swoich domów.
Wycieczki szkolne, wyjścia klasowe? – Bilety, rezerwacje, potwierdzenia, zrobienie listy, załatwienie dokumentów, które upoważniają ją zabrania uczniów ze szkoły, załatwienie autokaru – to się nie dzieje na lekcjach. To wszystko dzieje się po lekcjach, przy komputerze w domu. A jeszcze na koniec okaże się, że nie wszyscy wpłacili pieniądze, więc wykładam ze swoich. To jest nasz chleb powszedni – mówi.
W jej szkole kilka nauczycielek właśnie zrezygnowało z wycieczek.
Odchodzą z zawodu
Artur Sierawski zwraca jednak uwagę na jeszcze inny problem. – Trzeba o nim mówić i go nagłaśniać. Wielu nauczycieli będzie się wykruszać z zawodu. Zostali zniechęceni i już słychać, że z końcem czerwca odchodzą. Słyszałem już kilka takich głosów. To jest prawdziwy problem, bo z zawodu wielu dobrych nauczyciel odejdzie z zawodu – mówi.
Dwójka jego znajomych już złożyła wypowiedzenia ze szkół – młody polonista i młoda nauczycielka muzyki: – Odchodzą, bo nie chcą pracować za tak marne pieniądze. Po tym, co się stało czują się upokorzeni.
Gdy rozmawialiśmy, właśnie jechał do szkoły. – Bardzo ciężko wrócić mi do szkoły. Cały czas myślę, co dalej. Być może trzeba będzie pomyśleć nad zmianą zawodu. Jedyne, co mnie trzyma to miłość i pasja do tego zawodu. Nie wiem, co będę robił. Czy już nie będę się już tak poświęcał? Nie wiem, ale takie myśli też mam.