Nauczyciel z Bierutowa demaskuje kłamstwa Zalewskiej. To on zabrał głos na jej spotkaniu

Katarzyna Zuchowicz
Wizyta Anny Zalewskiej w małym Bierutowie momentalnie odbiła się szerokim echem w kraju. Minister edukacji, która podczas strajku nauczycieli siedziała cicho, rozpoczęła kampanię do PE, ale nauczyciele nie dali jej o sobie zapomnieć. – Przyjechałem, żeby zapytać dlaczego ona i rząd mówią nieprawdę? – mówi nam jeden z nich. To on głośno zarzucił Zalewskiej kłamstwo.
Minister Anna Zalewska w Bierutowie – nauczyciele zarzucili jej kłamstwo. Fot. Patryk Ogorzałek/Agencja Gazeta
Spotkanie w Bierutowie zapewne miało być ciche i spokojne, żadnych fanfar, nie bardzo nawet widać na nim przedstawicieli lokalnych władz. W małej sali, która – sądząc po krążących w sieci nagraniach – nie była szczególnie przygotowana na ten cel.

Za Anną Zalewską widać stos krzeseł, na biurku skromne kwiatki wręczone jej chyba wcześniej, a przed nią grupę starszych ludzi. – To głównie wyznawcy PiS. Bierutów to mała miejscowość. Większość z tych osób znam osobiście albo spotykam je w codziennych sytuacjach. Było też kilku policjantów ubranych po cywilnemu – mówi naTemat Grzegorz Jeziorski, nauczyciel historii i WOS w dwóch bierutowskich szkołach. Ocenia, że w spotkaniu z minister edukacji wzięło udział 35-40 osób. "Gratulujemy odwagi"
On również był na sali, choć w zdecydowanej mniejszości. – Było nas troje nauczycieli, mąż jednej nauczycielki oraz pewien przeciwnik rządu, który po 20 latach mieszkania w Anglii, wrócił do kraju – mówi. Mieli wykrzykniki, on jeszcze koszulkę z napisem "konstytucja".


To oni swoimi pytaniami tak zdominowali spotkanie, że zrobiło się głośno na całą Polskę. – Przyjechałem specjalnie, bo chciałem zadać pytania, które od dawna mnie nurtowały. Chciałem zapytać, dlaczego pani Zalewska, i rząd, wprowadzają opinię publiczną w błąd i okłamują ludzi? – mówi nam nauczyciel. W poniedziałek, gdy przyszedł do szkoły, już przy wejściu zaczął zbierać gratulacje: – Przy drzwiach stało czworo nauczycieli. Podnieśli kciuki do góry, mówili: Super, rewelacja, gratulujemy odwagi. Potem dzwonili też z innej szkoły. Miałem pełne poparcie – słyszę.

Dlaczego sami nie przyszli na spotkanie? – Powiedzieli, że nie mogą na nią patrzeć – odpowiada.

"Kłamstwo na każdym miejscu"
Bierutów to małe miasto niedaleko Wrocławia, 5 tys. mieszkańców. Pięć placówek oświatowych, z których wszystkie brały udział w strajku. W szkołach, gdzie działa i ZNP i Solidarność, podpisano porozumienie, nauczyciele strajkowali razem. Jak informował burmistrz miasta, w placówkach oświatowych w Bierutowie udział w strajku deklarowało niemal 100 procent nauczycieli.

Dlatego, gdy kilka dni temu prezes ZNP dowiedział się, że Zalewska ma przyjechać do Bierutowa, pomyślał, że to szczyt bezczelności. – To jest dla mnie sensacja, że tu przyjechała. Szukanie głosów w takich małych miasteczkach, w sytuacji takiej, gdzie wszyscy są rozgoryczeni? Płakać się chce, co zrobiono z nami, ze środowiskiem nauczycielskim. To się w głowie nie mieści. Brak słów. Gdybym dziś miał podejmować decyzję o pracy w szkole, w życiu bym jej nie podjął – mówi naTemat Andrzej Woźniak, prezes ZNP w Bierutowie.

Oficjalnie związek zbojkotował spotkanie z Zalewską. – Tak nas gnębiono, tak nas upokorzono, że nie chce się już rozmawiać z takimi ludźmi. Kłamstwo na każdym miejscu. Najsmutniejsze jest, że ona jest z Dolnego Śląska, że była nauczycielką, że jest z naszego środowiska. Nie rozumiem, dlaczego nie pojechała do rodzinnych Świebodzic, dlaczego tam nie jedzie szukać głosów? – pyta prezes.

"Jak można publicznie wprowadzać opinię w błąd?"
Trójka nauczycieli zdecydowała jednak inaczej. – Stwierdziłem, że trzeba pójść, bo inaczej byliby sami klakierzy, którzy w bałwochwalczych peanach będą mówić o działaniach pani Zalewskiej – reaguje Grzegorz Jeziorski.
MojaOlesnica
Przyjechał, bo chciał konkretnie zapytać o podwyżki. – Chciałem zapytać, dlaczego rząd wprowadza opinię publiczną w błąd i okłamuje ludzi, którzy nie znają spraw związanych z płacami nauczycieli, jeśli chodzi o nasz pensje i podwyżki. Rząd, owszem, rzekomo dał podwyżkę od 1 kwietnia 2018 roku w wysokości 105 zł netto. Natomiast nie mówiło się o tym, że od 1 stycznia 2018 roku nauczycielom zabrano jeden z dodatków. Jako nauczyciel mianowany miałem dodatku 90 zł, czyli w skali roku na podwyżce pani Zalewskiej byłem do tyłu 105 zł – opowiada.

Drugie pytanie dotyczyło podwyżek za PO. – Chciałem zapytać dlaczego pani Zalewska publicznie kłamie, i rząd też, twierdząc, że za poprzednich rządów nauczyciele też nic nie dostali i wtedy siedzieli cicho. Owszem, przez ostatnie trzy lata rządów PO nie było podwyżek, ale była deflacja. Za to przez pierwszych 5 lat, dostaliśmy jako nauczyciele 41 procent. Jak można publicznie wprowadzać opinię w błąd? Jawnie kłamiąc, zaprzeczając faktom, które miały miejsce? – reaguje.

Na spotkanie z Zalewską przywiózł ze sobą paski wypłat, ale nie było możliwości, by je minister pokazać. Ostro zareagował też, gdy Zalewska mówiła o fińskich szkołach. "Wszystkie odpowiedzi rozmywała"
Pytania sprowokowała sama Anna Zalewska. Dostrzegła osoby z wykrzyknikami na pomarańczowym tle.

– Powiedziała, że na pewno potwierdzimy, że rząd dba o zmiany w oświacie. Usłyszeliśmy: Dostaliście państwo podwyżki. W sumie podsumowała, że dostaliśmy 20 procent. To przelało czarę goryczy. Zadałem pytanie, ale ona przez 10 minut kompletnie rozmyła odpowiedź, bez podania konkretów. A na pytanie o PO, powiedziała, że nic za poprzedniego rządu nie dostaliśmy.
Anna Zalewska
Bierutów

Zagwarantowaliśmy nauczycielom wszystko, do czego się zobowiązaliśmy. W dwa lata zapewniliśmy w sumie 20 proc. podwyżki . Czytaj więcej

Nauczyciel dodaje: – W pewnym momencie powiedziałem: Widzę, że nie można z panią merytorycznie rozmawiać ani dyskutować. Pani minister na to: Ale dlaczego nie, ja jestem otwarta na dyskusje. Wtedy powiedziałem, że mamy zupełnie inne zdania, a jej odpowiedzi nie są odpowiedziami na moje pytania.

Pytania zadawali też inni przeciwnicy rządu. – Jej odpowiedzi trwały po około 10 minut, były rozmyte. Polak, który wrócił z Anglii zapytał, dlaczego ucieka do Brukseli, koleżanka zapytała też o nieprawdziwe informacje dotyczące likwidacji godzin karcianych – mówi.

Grzegorz Jeziorski nie zdążył zapytać o wszystko. A o kłamstwie mógłby jeszcze mówić.
Grzegorz Jeziorski

Pani minister chwaliła się programem cyfryzacji szkół, po którym rzekomo szkoły wiejskie mogą otrzymać dostęp do tablic multimedialnych, do szerokopasmowego internetu, co zwiększy jakość kształcenia. To kompletna bzdura. Owszem, programy są, ale gmina musi partycypować w bardzo dużej części tego programu. Dla gmin, które niezbyt dobrze stoją finansowo, te programy są kompletnie niedostępne.

Zrobiło się nerwowo. I jeśli tak będzie w innych miastach, do samych wyborów 26 maja, nauczyciele mogą jeszcze Annie Zalewskiej zgotować przedwyborczy koszmar. "Brawo wy, w Bierutowie. Naród się obudził" – biją brawo internauci.

Nauczyciel z Bierutowa nie żałuje niczego, co powiedział. Tak, był w emocjach: – Jeśli przedstawiciel rządu na spotkaniu z obywatelami kraju publicznie mówi nieprawdę, to jak mogły nie ponieść mnie emocje?