Przy kiepskiej pogodzie z Polaków wychodzą demony. Hotelarze liczą straty po majówce

Bartosz Godziński
Wolne dni tegorocznej majówki wypadły wprost idealnie w środku tygodnia. Nie dopisała jednak pogoda. Było zimno i gdzieniegdzie deszczowo, więc turyści zostawali w hotelach. A nuda połączona z alkoholem to u niektórych iście wybuchowa mieszanka.
W czasie deszczu nie tylko dzieci się nudzą Kadr z filmu "Wyjazd integracyjny"
– Zdecydowanie pogoda miała wpływ na to, że turyści spędzali czas w obiektach hotelowych. A w takiej sytuacji organizuje się imprezy w pokojach i zwykle są one zakrapiane alkoholem – tłumaczy Agnieszka Wirkowska z portalu noclegi.pl.

Następnego dnia obsługa hotelu musi się mierzyć ze sprzątaniem różnych "nieczystości". – To nie są zwykłe porządki. Obiekty pobierają wtedy dodatkową opłatę za szkody w wysokości od 100 do 200 złotych, ale nie zawsze można ją wyegzekwować. Niektórzy turyści po prostu uciekają – dodaje.

Popsuty telewizor i wielka ucieczka
– Pogoda w Zakopanem była, że tak powiem, "barowa". Ceny w karczmach są wysokie, więc część odwiedzających woli wypełnić plecak wódką ze sklepu i pić w pokoju. W majówkę zbili mi tylko klosz w lampie, ale to się da jakoś przeżyć – przyznaje Stefan Święchowicz, właściciel Willi Stefania. Podkreśla, że jednak wielu turystów jedzie w góry nie tylko po to, by pić.


Nie ma co generalizować gości również pod względem pochodzenia. Nie tylko Polacy piją, a Anglicy robią armageddon na wczasach. Zakały potrafią się zdarzyć u każdej narodowości.

– Przed majówką była u nas rodzina z Węgier. Uciekła w popłochu o szóstej rano i nawet nie oddała kluczy. Okazało się, że zniszczyli telewizor. Z daleka wyglądał na cały, ale dopiero po włączeniu można było zauważyć pajęczynkę pękniętej matrycy. Pewnie dziecko uderzyło zabawką w ekran – przyznaje Święchowicz

Kupiony w zeszłym roku telewizor kosztował 1000 złotych, dane gości są, więc nie powinno być problemów ze ściągnięciem opłaty, prawda? Mój rozmówca był jednak na policji, gdzie dowiedział się, że to nie było celowe działanie, a wartość strat jest za mała, by skarżyć cywilnie.

Turyści nie tylko uciekają, ale i kamuflują szkody. – Kiedyś zrobiono u nas demolkę, podczas której zniszczono nam łóżko. Nie sprawdziliśmy tego od razu, bo nie da się wszystkiego "odkryć od razu". Łóżko miało połamaną podbudowę od skakania i zniszczone boki materaca – opowiada hotelarz z Zakopanego.

Przezorni hotelarze biorą wysokie kaucje
Można również przypuszczać, że najgorzej melanżują tylko studenci i "ta dzisiejsza młodzież". Nie do końca. Krwi hotelarzom mogą napsuć też tak zwane "wyższe sfery".

– Jeden z hotelarzy poskarżył się nam, że przyjechała do niego grupa golfistów. Urządzili sobie taką imprezę, że praktycznie nie rozpoznał później apartamentu, wszędzie leżały dodatkowo butelki po drogich trunkach. Niestety czasem osoby z wyższych sfer uważają, że mogą sobie pozwolić na więcej – opowiada Agnieszka Wirkowska.

Pijani turyści uprzykrzają życie obsłudze również w inny sposób - próbując sforsować wejścia na zamknięte atrakcje w godzinach wieczornych. W czasie imprezy zakradają się na saunę lub jacuzzi. Nie zawsze coś niszczą. No chyba, że mówimy o stratach moralnych.

– W Polsce funkcjonują miejsca, które przyjmują do siebie tylko dorosłych. W jednym z takich hoteli przyłapano parę na seksie w basenie. Takie widoki przytrafiają się dość często – uśmiecha się moja rozmówczyni.

Nauczeni doświadczeniem szefowie obiektów wypoczynkowych, zabezpieczają się na zapas. – Nie wszędzie są kamery, więc pobierana jest kaucja od gości. Zwykle turyści narzekają na wysokie kwoty. Standardowo wynoszą od 200 do 500 złotych – przyznaje Agnieszka Wirkowska z noclegi.pl.

Właściciel pewnego ośrodka z drewnianymi domkami i zewnętrznymi jacuzzi już w opisie majówkowej oferty zaznaczył, że "obowiązuje zakaz organizowania imprez". Pomimo tego domagał się aż 700 zł kaucji. Nie zdziwmy się zatem, jeśli zostaniemy poproszeni o zaliczkę na poczet strat. Takie wymogi to nie widzimisię hotelarza, ale czysta przezorność.