Nowe informacje ws. śmierci wokalisty The Prodigy. To jednak nie było samobójstwo?

Zuzanna Tomaszewicz
Sekcja zwłok Keitha Flinta wykazała, że muzyk powiesił się. Badania toksykologiczne wykryły we krwi mężczyzny m.in. alkohol i kokainę. Koroner, która zajmuje się tą sprawą, stawia pod znakiem zapytania możliwość popełnienia samobójstwa przez wokalistę brytyjskiego zespołu.
Muzyk miał 49 lat. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Ciało 49-latka zostało znalezione w jego domu w Essex 4 marca. Za przyczyną śmierci uznano samobójstwo przez powieszenie. W organizmie muzyka wykryto alkohol, kokainę i kodeinę. Teraz pojawiły się wątpliwości dotyczące tego, czy faktycznie śmierć Flinta była wynikiem samobójstwa, czy może nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.

Starszy koroner z Essex Caroline Beasley-Murray wydała opinię, w której przyznała, że nie ma wystarczających dowodów na to, że muzyk umyślnie odebrał sobie życie. – Brałam pod uwagę samobójstwo jako przyczynę jego śmierci, jednak znalazłam dowody, które potwierdziły celowe działania pana Flinta, które doprowadziły do jego zgonu – powiedziała.


– Nie mogę jednoznacznie określić, czy był to nieszczęśliwy wypadek czy samobójstwo. W związku z tym planuję ogłosić orzeczenie otwarte – dodała.

– Flint był niezwykle popularny, a jego fani go kochali – skomentowała Beasley-Murray. Dla miłośników muzyki śmierć wokalisty The Prodigy była szokiem. Tysiące ludzi zebrało się 29 marca na ulicach Essex w dniu pogrzebu artysty.

źródło: Metro.co.uk