Niesamowity efekt dokumentu o pedofilii. Marek Sekielski ujawnia, ile wpłacono na nowy film

Anna Dryjańska
– Ten film to najlepsza przygoda, jaka mi się przytrafiła w życiu zawodowym – mówi Marek Sekielski, producent dokumentu Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu" o przestępczości pedofilskiej wśród kleru. W rozmowie z naTemat tłumaczy, dlaczego twarze niektórych sprawców zostały zamazane i ile internauci wpłacili już na nowy film - o SKOK-ach.
Tomasz i Marek Sekielscy nakręcili dokument "Tylko nie mów nikomu" o przestępczości seksualnej kleru wobec dzieci. fot. archiwum prywatne
Anna Dryjańska: Gratuluję filmu. Czy spodziewałeś się takiego sukcesu?

Marek Sekielski: Skala tego wszystkiego trochę mnie przytłoczyła, ale to przyjemne uczucie (śmiech). Wynagradza wszystkie trudności i chwile zwątpienia, które przeżyliśmy przy produkcji. Ten film to najlepsza przygoda, jaka mi się przytrafiła w życiu zawodowym.

Zbieraliście pieniądze na dokument wśród internautów przez Patronite, bo nikt inny nie chciał sponsorować filmu o przestępcach w sutannach.

Ta zbiórka była dla mnie kompletnym wariactwem, ale okazało się, że ludzie ufają Tomaszowi, więc pozyskaliśmy całą kwotę potrzebną na produkcję. W ogóle cały ten projekt opierał się na zaufaniu.


I już zbieracie na kolejny film, tym razem o SKOK-ach. Ile już macie?

Około 260 tys. zł, czyli połowę potrzebnej kwoty. Po premierze zainteresowanie znacznie się zwiększyło, a stan konta cały czas rośnie, z czego się bardzo cieszę.

W tle słyszę sygnały wiadomości na Messengerze z twojego komputera.

Nie ogarniam tego, co się dzieje w social mediach (śmiech). Dostaję setki wiadomości od ludzi, których nie znam lub z którymi nie widziałem się od dzieciństwa. Dziękują za film lub chcą się podzielić własnymi doświadczeniami przemocy seksualnej ze strony księży. Wielu zaznacza, że mówi o tym po raz pierwszy.
Czyli macie materiał na następny dokument?

Mamy znacznie więcej, niż zmieści się w jednym filmie. Teraz musimy odpocząć, ale potem zabierzemy się za weryfikację informacji, które otrzymaliśmy.

I co potem? Film o SKOK-ach czy "Tylko nie mów nikomu 2"? I kiedy?

Najpierw: odpoczynek. Potem zastanowimy się co dalej. Produkcję o SKOK-ach planujemy wypuścić mniej więcej za rok, ale nie chcemy jeszcze podawać konkretnej daty. Musimy przemyśleć, czy kontynuację "Tylko nie mów nikomu" będziemy kręcić równolegle, czy w inny sposób.

Mówisz o pozytywnych reakcjach na wasz film. Dostajesz też hejterskie wiadomości?

No właśnie nie. Szczerze mówiąc jestem w szoku, że w kraju gdzie dwa plemiona cały czas okładają się po głowie, można nie oberwać. Nieliczne negatywne sygnały docierają tylko z mediów, które cytują reakcje części duchownych.

Policja nie wkroczyła o 6 rano do biskupów, którzy ukrywali pedofilów. Jesteś rozczarowany?

Nie oczekiwałem takich efektów. Nie chodzi o to, żeby reakcja była z dnia na dzień. Państwo ma narzędzia do egzekwowania prawa. Politycy większości partii mają jednak trudność z tym, by je stosować wobec hierarchów kościelnych. Nie łudziłem się, że tym razem będzie inaczej.
W "Tylko nie mów nikomu" zamazaliście twarze niektórych sprawców. Dlaczego?

Najlepiej wytłumaczyliby to nasi prawnicy. Chodzi o kwestię ochrony wizerunku. Tomek chciał pokazać twarze wszystkich, ale któryś z nich mógł nas potem pozwać.

Nie mieliśmy pewności, czy trafimy na sędziego, który uzna ujawnienie wizerunków sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci za uzasadniony interes społeczny. Mogłoby się skończyć tak, że jeszcze musielibyśmy płacić księżom pedofilom.