W dwa dni stracił... 3 miliony obserwujących. Gwiazdor YouTube'a doszczętnie pogrążony przez byłą przyjaciółkę
To jedna z największych afer w historii amerykańskiego YouTube'a i ogromny skandal wśród urodowych influencerów za oceanem. Kto jest jej bohaterem? James Charles, gwiazda branży beauty, który z dnia na dzień stracił prawie... 3 miliony obserwujących na YouTube. Co się stało? Makijażowa youtuberka, jego dawna przyjaciółka, Tati Westbrook nagrała film, w którym wyjawiła szokujące zachowanie Charlesa. To koniec wielkiej kariery?
Wszystko w tym biznesie opiera się na obserwujących, tak zwanych followersach. Nic dziwnego, to dzięki im oraz zasięgom youtuberzy i influencerzy zarabiają. Im więcej osób cię ogląda, tym więcej pieniędzy wpada do twojej kieszeni. Proste. Każdy obserwujący jest na wagę złota, nie można pozwolić sobie na ich stratę.
I tu pojawia się na scenie James Charles.
Powiedzieć, że Charles to gwiazda YouTube'a, to nic nie powiedzieć. 19-letni dzisiaj Charles w 2015 r. założył swój profil. Zaczynał skromnie: chłopak o anielskiej, dziewczęcej urodzie prezentował makijaże na swojej własnej twarzy. Szybko okazało się, że jest piekielnie utalentowany. Stał się makijażowym artystą i czarodziejem, który za pomocą cieniów, pędzli i bronzerów tworzył prawdziwe cuda.
W 2016 r. James Charles przeszedł do historii, kiedy – jako pierwszy mężczyzna – został twarzą kosmetycznej marki Cover Girl. Współpracował wtedy z ambasadorką marki Katy Perry, a inne gwiazdy szybko zaczęły do niego lgnąć. Malował chociażby Iggy Azaleę do teledysku do jej piosenki "Sally Walker" czy kumplował się z Miley Cyrus.
Trzeba też wspomnieć o liczbach. 6 maja 2019 r. Charles miał na YouTube 16,5 milionów subskrybentów. Z kolei jego majątek szacuje się na, bagatela, 12 milionów dolarów.
Wszystko skończyło się jednak 10 maja.
"Żegnaj, siostro"
To wtedy youtuberka Tati Westbrook opublikowała na swoim kanale film "Bye Sister...". Ci, którzy obserowali influencerów w urodowej branży, dobrze wiedzieli o co chodzi – "hi, sisters" to charakterystyczne powitanie, które James Charles kierował do swoich fanek i fanów w każdym wideo.
Było grubo. W 43-minutowym (!) nagraniu Tati Westbrook – spokojnie i kulturalnie – powiedziała, dlaczego zerwała przyjaźń z Charlesem. To ona i jej mąż pomogli się bowiem wybić zdolnemu makijażyście. Wspierali go finansowo, byli jego mentorami, pomagali negocjować kontrakty. Kiedy jednak influencer stał się sławą, zapomniał o dawnej koleżance, którą nazywał kiedyś "drugą matką".
Jednak największy zarzut dotyczył seksualności. Charles, który jest otwarcie homoseksualny, miał regularnie narzucać się innym mężczyznom. I to głównie tym heteroseksualnym, to oni byli jego targetem. Kiedy "ofiara" youtubera mówiła, że nie jest homoseksualna, Charles nie słuchał, a wręcz narzucał jej własną seksualność. Westbrook podała m.in. przykład kelnera, któremu James Charles nie dawał spokoju, mimo jego odmowy.
To, co jednak zupełnie przekreśliło przyjaźń Charlesa i Westbrooka, to oczywiście reklamowy kontrakt.
Kiedy jednak Charles zaczął promować konkurencję Westbrook, a do tego kłamał, że nie wziął za reklamę żadnych pieniędzy, w influencerce coś pękło. Postanowiła z tym skończyć i przy okazji zniszczyć dawnego kolegę.
Uciekające miliony
Tati wszyscy uwierzyli – w filmie była bardzo sugestywna, do tego jest szanowana w swoim środowisku. Jej film wstrząsnął YouTube. Od 10 maja obejrzały go prawie... 34 miliony osób. Reagowali i zwykli ludzie, i gwiazdy. Piosenkarka Zara Larson wyjawiła na Twitterze, że Charles kilka razy podrywał jej chłopaka, mimo że przecież dobrze wiedział, że jest heteroseksualny. Makijażystę przestały obserwować m.in. Kylie Jenner i Miley Cyrus.
Charles z dnia na dzień stał się czarną owcą. Ludzie zaczęli go nienawidzić, krytykować, szydzić z niego. Influencer musiał zareagować. Na YouTube zamieścił film, w którym nieumalowany, blady, w zwykłej czarnej bluzie za wszystko przeprasza Tati i jej męża. Ze łzami w oczach przyznaje, że zniszczył przyjaźń, która była dla niego tak ważna oraz obiecuje poprawę. Film obejrzało 33 miliony ludzi, chociaż tysiące twierdzi, że Charles tylko udaje i "żebrze o lajki".
Świat YouTube jest jednak nieprzewidywalny, a ludzie często zmieniają zdanie. Być może więc o wszystkim zapomną, a Charles wróci do ich łask.