"Fakt": Kolejna kobieta oskarża Bieniuka o napaść seksualną. Były piłkarz "zszokowany zarzutami"
Zarzuty niezwiązane z seksem
To się nie potwierdziło. Bieniuk usłyszał zarzuty udzielenia innej osobie środka psychoaktywnego. Żaden z zarzutów nie dotyczył przemocy seksualnej. Były partner Anny Przybylskiej wyszedł na wolność po wpłaceniu 20 tys. zł kaucji, prokuratura orzekła wobec niego dozór policji i zakaz kontaktu ze świadkami. Szybko się okazało, kim jest osoba, która złożyła na niego doniesienie.
Sylwia Sz., modelka i influencerka, w rozmowie z "Faktem" opowiedziała o feralnej nocy w sopockim hotelu. Przyznaje, że nie wszystko z niej pamięta, jest przekonana, że "Jarek dosypał czegoś do drinka". Przyznaje, że wraz z nim zażywała kokainę. Potem miał ją związać i zakleić jej usta.
Bieniuk wydał wówczas oświadczenie, że opisane zdarzenia nie miały miejsca. "Oskarżenia te są nieprawdziwe i formułowane wyłącznie w celu osiągnięcia korzyści materialnych" – podkreślał."Jarek gwałcił mnie, używał różnych rzeczy. Mam powyrywane włosy, byłam posiniaczona. Po wszystkim dał mi tabletkę nasenną. Po niej uspokoiłam się. Pamiętam przez mgłę, jak taksówka odwozi mnie do mieszkania".
"Fakt"
Napaść w toalecie
Teraz portal Fakt24.pl dotarł do kolejnej kobiety, która twierdzi, że padła ofiarą Bieniuka. Do zdarzenia miało dość 3 lata temu w sopockim klubie Ego. Były piłkarz miał tam być ze swoją ówczesną partnerką, Martyną.
Katarzyna (redakcja zmieniła jej imię) była tam ze swoimi znajomymi. Jak twierdzi, Bieniuka miała spotkać w toalecie, gdzie właśnie miał "robić sobie kreskę z jakiegoś narkotyku". Gdy zażył narkotyk, natychmiast się zmienił – relacjonuje kobieta.
"Złapał mnie za włosy, zaczął ściągać spodnie i wyjmować swoje przyrodzenie. Powiedział, żebym mu zrobiła, cytuję: 'loda'. Przestraszyłam się i odepchnęłam go. Już prawie byłam na kolanach. To była chwila, byłam w szoku. Cały czas trzymał mnie za włosy. Powiedziałam: 'Puść mnie, co ty robisz?!'. Wtedy złapał mnie za twarz i próbował mi wepchnąć język w usta. Jakoś się wyrwałam, uderzyłam nogą w drzwi i wyszłam z toalety. Na zewnątrz zobaczyłam jeszcze jego dziewczynę, patrzyła na mnie" – przytacza relację 24-latki portal Fakt24.pl.
Kobieta opisuje, że poczuła się upokorzona. Kiedy znalazła się przed klubem, Bieniuk - jak twierdzi - stał tam ze swoją dziewczyną i szyderczo się do niej uśmiechał. "Nigdy nikomu nie powiedziałam o tym całym zdarzeniu. Chciałam o tym zapomnieć, bo było to dla mnie strasznie upokarzające" – mówi Katarzyna.
Teraz jednak za sprawą seksafery z połowy kwietnia postanowiła opowiedzieć o tym, co miało ją spotkać. "Stwierdziłam, że muszę opowiedzieć o tym, co mnie spotkało, żeby pokazać, że Sylwia nie jest jedyną ofiarą tego człowieka" – tłumaczy.
Pełnomocniczka Jarosława Bieniuka zdecydowanie zaprzecza nowym zarzutom. Zwraca uwagę, że jej klient jest osobą powszechnie znaną. "Często w sprawach, w których jedna ze stron jest osobą medialną, z czasem pojawiają się kolejne rzekome pokrzywdzone na fali popularności tematu" – napisała w oświadczeniu mecenas Olga Jędraszko.
Gdy tylko sprawa wybuchła, Jarosław Bieniuk oświadczył, że jest niewinny, dlatego "niezwłocznie i dobrowolnie" stawił się na posterunku policji. "Od początku wyrażałem i w dalszym ciągu wyrażam swoją pełną gotowość do współpracy z wymiarem sprawiedliwości w celu jak najszybszego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji" – zapewnił.Pan Jarosław absolutnie neguje, aby przytoczona sytuacja miała mieć miejsce i jest zszokowany tymi zarzutami. Dodatkowo wskazuje, że w klubie Ego bywał wielokrotnie, więc potencjalny wybór miejsca, co do którego padają nowe oskarżenia może nie być przypadkowy. Jednocześnie proszę zwrócić uwagę, iż często w sprawach, w których jedna ze stron jest osobą medialną, z czasem pojawiają się kolejne rzekome pokrzywdzone na fali popularności tematu. (...)
Z punktu wiedzenia obrony zastanawiającym jest, czemu te informacje nie pojawiły się trzy lata temu, kiedy miało dojść do rzekomego zdarzenia, a dopiero teraz, kiedy sprawa stała się medialna. Bez wątpienia działania te mogą mieć na celu wzmocnienie wiarygodności osoby pierwotnie składającej zawiadomienie.
Były gracz m.in. Lechii Gdańsk stwierdził, że "niesłuszne oskarżenia" formułowane pod jego adresem godzą bezpośrednio w jego dobre imię, jak i "destrukcyjnie" wpływają na dobro i kondycję psychiczną jego dzieci.
źródło: fakt.pl