W USA wprowadzono najostrzejsze prawo aborcyjne. "Zgwałcona 12-latka nie będzie mieć wyboru"

Ola Gersz
To będzie najbardziej surowe prawo aborcyjne w całych Stanach Zjednoczonych. Aborcja w stanie Alabama ma być zakazana – z jednym małym wyjątkiem – od momentu poczęcia. Oprócz tego wyjątkowo surowo karani mają być lekarze, którzy przeprowadzą zabieg usunięcia ciąży. Alabama się burzy, a proaborcyjni aktywiści martwią się coraz bardziej – niewykluczone bowiem, że prawo do aborcji będzie niebawem zakazane w całym kraju. Do tego dąży rządząca Partia Republikańska.
Decyzja senatu w Alabamie wywołała masowe protesty. Tutaj swój sprzeciw wyrażają kobiety przebrane za podręczne z serialu "Opowieść podręcznej" Fot. Instagram / Women's March
Jesienią 2016 roku o czarnym proteście w Polsce mówiono w mediach na całym świecie. Tysiące wściekłych kobiet i równie wściekłych mężczyzn wyszło wtedy na ulice, żeby protestować przeciwko planowanej przez rząd PiS ustawie o całkowitym zakazie aborcji. W ruch poszły czarne parasolki, wieszaki i gniewne hasła.

W Polsce prawo aborcyjne i tak jest surowe. Usunięcie ciąży jest dopuszczalne jedynie wtedy, gdy stanowi ona zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety, płód jest nieodwracalnie upośledzony lub nieuleczalnie chory oraz w przypadku gwałtu. Aktywiści pro-choice mieli więc nadzieję, że polskie prawo aborcyjne zostanie z czasem złagodzone, nie spodziewali się, że będą musieli walczyć o jego istnienie. Do zaostrzenia przepisów aborcyjnych w końcu nie doszło, ale parasolki nie zostały złożone. Co jakiś czas środowiska antyaborcyjne apelują bowiem o "zrobienie porządku" z aborcją nad Wisłą. Jednak na razie to one przegrywają.


Grupy, które są przeciwne aborcji, powoli wygrywają jednak gdzie indziej. I to tam, gdzie się tego w ogóle nie spodziewano. W liberalnych Stanach Zjednoczonych. Do stanów, które w ostatnich czasie zaostrzyły aborcję – Ohio, Kentucky, Missisipi i Georgii – dołączyła właśnie Alabama.

W tym południowym stanie prawo do usuwania ciąży będzie jednak najostrzejsze. Wszystko zależy teraz od jednego podpisu gubernatorki Alabamy Kay Ivey. Ivey jest jednak republikanką, więc środowiska pro-choice nie mają dużych nadziei, że dokumentu nie podpisze. 99 lat
Na czym będzie polegała nowa ustawa – House Bill 314, "Human Life Protection Act" – którą Senat Alabamy przyjął 25 głosami przeciwko 6, a wcześniej zrobiła to stanowa Izba Reprezentantów?

Aborcja będzie zakazana od momentu poczęcia, co w USA jest zupełnie bez precedensu. Dopuszczalna będzie tylko w jednym przypadku: kiedy zagrożone będzie życie kobiety. Oprócz tego przerwanie ciąży będzie od tej pory traktowane jako przestępstwo: lekarze, którzy spróbują przeprowadzić zabieg, mogą zostać skazani nawet na 10 lat więzienia, a ci, którzy go przeprowadzą – 99. Sama kobieta, która zdecyduje się na usunięcie ciąży, nie będzie karana. Republikanie zasiadający w parlamencie w Alabamie triumfowali – Nasza ustawa mówi, że dziecko w macicy jest osobą – podkreślała Terri Collins, republikanka zasiadająca w Ibie Reprezentantów, dzięki której ustawa trafiła pod obrady. To dzięki niej i jej kolegom z Partii Republikańskiej, do której należy również prezydent Donald Trump, w House Bill 314 znalazł się także zapis, że "zabito więcej płodów niż ludzi w gułagach Stalina i na polach śmierci w Kambodży".

"Powiedzmy to 12-letniej dziewczynce"
Decyzji republikańskich parlamentarzystów w Alabamie sprzeciwiali się demokraci. Zaproponowali oni do ustawy dwie poprawki – jedna dopuszczałyby aborcję w wyniku gwałtu, druga – kazirodztwa. Te jednak zostały odrzucone.

Najbardziej zaciekle walczył z ustawą senator z Partii Demokratycznej Bobby Singleton. Jak stwierdził, robi ona przestępców z lekarzy, którzy będą surowiej karani niż... gwałciciele. Dodał również, że to kolejna przeprowadzona przez mężczyzn próba objęcia kontroli nad kobiecymi ciałami. – Nie dbacie w ogóle o to, że dzieci będą miały dzieci w wyniku gwałtów lub czynów kazirodczych. Właśnie mówimy 12-letniej dziewczynce, która poprzez kazirodztwo i gwałt zaszła w ciążę, że nie ma ona żadnego wyboru – grzmiał.

Pod budynkiem parlamentu w Alabamie również protestowano. "Aborcja to prawo człowieka", "Nie delegalizujcie aborcji", "Mamy odwagę bronić naszego prawa do dostępnej aborcji" – brzmiały napisy na plakatach w tłumie. Wśród demonstrantów było również około 50 kobiet w strojach podręcznych z serialu "Opowieść podręcznej" opartego na powieści Margaret Atwood. W dystopijnym USA władzę sprawują tam konserwatywni chrześcijanie, a kobiety są zredukowane do roli inkubatorów i matek. Aktywistki i aktywiści zapowiadają ogólnokrajowy sprzeciw. Krajowa Organizacja Kobiet nazwała ustawę "antykonstytucyjną" i stwierdziła, że to "wyraźna próba zdobycia większego poparcia dla antyaborcyjnych kandydatów w zbliżających się wyborach".

Jednak przeciwnikom aborcji ten szum tak naprawdę... pasuje. Nie chodzi im bowiem tylko o zakaz usuwania ciąży Alabamie. Mają dużo ambitniejszy cel – zakaz aborcji w całych Stanach Zjednoczonych decyzją Sądu Najwyższego.

Powrót konserwatystów
Władza Donalda Trumpa i republikanów – którzy tradycyjnie są przeciwni aborcji – zmieniła obyczajowy klimat w Stanach Zjednoczonych, który podczas rządów Baracka Obama był stosunkowo swobodny. Albo przynajmniej próbuje go zmienić i utorowała drogę do powrotu tradycyjnych i konserwatywnych, wręcz purytańskich wartości.

Republikanie próbują więc od 2017 r. walczyć z aborcją, która według amerykańskiej konstytucji jest legalna. Walczył chociażby Scott Lloyd, były szef rządowego biura zajmującego się rozmieszczeniem uchodźców (Office of Refugee Resettlemen) i człowiek Donalda Trumpa, który nie dopuszczał nieletnich ciężarnych imigrantek do aborcji, co wywołało w USA skandal. Działał bowiem wbrew prawu, a także po prostu nieetycznie.
Coraz więcej amerykańskich stanów zaostrza też antyaborcyjne prawa. Chociażby w Ohio parlament uchwalił, że usuwanie ciąży będzie nielegalne od momentu, kiedy słyszalne będzie bicie serce płodu.

Zaostrzeniem aborcji zajmuje się obecnie aż 16 amerykańskich stanów, w których jednocześnie jest coraz mniej legalnych klinik aborcyjnych – w Alabamie ostały się jedynie trzy spośród ponad dwudziestu, które istniały w latach 90. W 2017 r. kobiety z aż sześciu stanów miały do dyspozycji tylko jedną klinikę.

Klimat w USA jest więc republikanom obecnie bardzo na rękę. Czas na ostateczny atak.

Na Sąd Najwyższy
W 1973 r. Sąd Najwyższy prowadził głośną sprawę Roe vs. Wade. W jej wyniku aborcja została konstytucyjnie uznana za legalną w całym kraju (z małymi ograniczeniami w poszczególnych stanach) oraz za podstawowe prawo każdej kobiety. Od tego momentu USA mają najbardziej liberalne przepisy aborcyjne na całym Zachodzie.

Teraz republikanie, zachęceni przez powrót tradycyjnych i konserwatywnych wartości, postanowili zaatakować Roe vs. Wade. Jak chcą to zrobić? Republikańscy członkowie parlamentów w Alabamie i innych stanach dobrze wiedzą, że ustawy trafią do sądów i zostaną przez nie odrzucone. W ten sposób trafią w końcu do Sądu Najwyższego, a na to właśnie liczy Partia Republikańska. Obecnie Sąd Najwyższy jest bowiem w większości konserwatywny. Dzięki nominowanym przez Trumpa sędziom-konserwatystom, Neila Gorsucha i Bretta Kavanaugha, to liberałów jest teraz w panelu sędziowskim mniej. To idealna okazja, aby spróbować ponownie rozpatrzeć sprawę Roe vs. Wade i – na co liczą republikanie – ją obalić.

– Mamy innych sędziów, dużo się w ostatnim czasie zmieniło, więc sądzę, że nadszedł czas, aby zrobić większy i odważniejszy krok – powiedział Eric Johnston z organizacji Alabama Pro-Life Coalition, który pomógł w napisaniu kontrowersyjnej ustawy.

Innymi słowy: gra toczy się o całkowity zakaz aborcji w USA. Czy się uda? Na razie Sąd Najwyższy zablokował ostrzejsze przepisy aborcyjne w Luizjanie. Różnica głosów między dziewięcioma sędziami była jednak tak mała, że sprawa ma być rozpatrzona ponownie.

A co na to Amerykanie? Z przytoczonego przez BBC badania, które przeprowadziło Pew Research Center, wynika, że 58 proc. Amerykanów uważało w 2018 r., że aborcja powinna być legalna w większości przypadków. 37 proc. było z kolei zdania, że powinna być ona nielegalna.

Jednak obecne władze USA nie są znane ze słuchania obywateli. Zdarzyć może więc się wszystko.