Przeczytałam książkę o pedofilii reklamowaną przez Radio Maryja. Teraz już "wiem", kto spiskuje przeciw Kościołowi

Anna Dryjańska
Co łączy feministki, Franciszka, gejów, Katolicką Agencję Informacyjną, Cosa Nostrę, biskupów i FBI? Z książki polecanej przez medium Tadeusza Rydzyka (sorry, słowo ojciec rezerwuję dla taty) wynika, że ogólnoświatowy spisek wymierzony w oskarżanie przenajświętszych kapłanów o gwałcenie dzieci. Ach, zapomniałabym o Żydach i protestantach (ale zwłaszcza Żydach).
Media Tadeusza Rydzyka odpowiedziały na film Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". Reklamują książkę "Pedofilią w Kościół". fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
"Pedofilią w Kościół" to wywiad rzeka Michele Celli z Sebastianem Karczewskim, publicystą “Naszego Dziennika”. Na 256 stronach czytelnik jest przekonywany, że problem tuszowania przez biskupów wykorzystywania seksualnego praktycznie nie istnieje, a sama przestępczość seksualna duchownych jest "mikroskopijna".

Czytałam książkę w papierze, a nie na komputerze, nie mogę więc łatwo policzyć ile razy został użyty ten przymiotnik (szkoda życia), ale konsekwentnie przewija się w kolejnych rozdziałach.

Księża jak Żydzi
Pierwszy rozdział z subtelnością harvestera rozjeżdżającego Puszczę Białowieską porównuje księży rzymskokatolickich do Żydów wymordowanych w czasie Holokaustu – nosi tytuł "Ostateczne rozwiązanie kwestii katolickiej". Piąty z kolei jest zatytułowany "Przedsiębiorstwo pedofilia", nawiązując do narracji antysemitów o rzekomych majątkach, jakie ofiary i potomkowie ofiar zagłady mają zbijać na działaniach Hitlera.


Trzeba przyznać, że z przywołaniem Hitlera autorzy wstrzymują się dość długo – zaczynają od Goebbelsa, ministra propagandy III Rzeszy, by zdyskredytować media informujące o zarzutach przestępczości seksualnej księży.

Mimochodem autorzy przyznają, że bardzo, bardzo, bardzo rzadko księża są sprawcami przemocy seksualnej wobec najmłodszych, ale większość osób twierdzących, że zostały przez nich skrzywdzone, to – wszystko pisane w cudzysłowie – "ofiary", "rzekome ofiary", "domniemane ofiary", które "przypominają sobie o sprawie po kilkudziesięciu latach" (możliwość, że nigdy o tym nie zapomniały, jakoś nie jest brana pod uwagę). A tak w ogóle nieliczne przypadki gwałcenia dzieci przez księży w gruncie rzeczy skończyły się w latach 80-tych, więc nie ma tematu.

Metoda "łapaj złodzieja!"
Bo prawdziwy i o wiele większy problem mają wszyscy inni, tylko nie księża: protestanci, wyznawcy hinduizmu, muzułmanie, nauczyciele, pracownicy socjalni… no i Żydzi. Książka skupia się głównie na USA, choć dotyka też Niemiec, Irlandii i Australii. Przykładów z polskiego podwórka jest względnie mało, ale się pojawiają.

Książka bierze w obronę ks. Henryka Jankowskiego, bp. Wielgusa i bp. Wesołowskiego. Broni ich jak... nie, nie niepodległości, lecz biskupich kont bankowych, z których miałyby być wypłacane odszkodowania ofiarom.

Nie znaczy to, że w książce nie pojawiają się prawdziwe przykłady. Ziarnkiem prawdy w tej całej narracji jest fragment dotyczący polskiego duchownego (celowo nie podaję nazwiska, by nie wiązać go z zarzutami), który został oczyszczony przez brazylijski wymiar sprawiedliwości z oskarżenia o wykorzystywanie dzieci. Media, które chętnie rozpisywały się o wybuchu skandalu, były znacznie mniej gotowe, by informować o finale sprawy. To ewidentna niesprawiedliwość.

Fałszywe oskarżenia dotyczące różnego rodzaju poważnych przestępstw stanowią kilka procent zgłoszeń. Czy to znaczy, że należy przekreślać całą resztę? Albo krzyczeć – gdy zostanie się przyłapanym z ręką w dziecięcych majtkach – że to cudza ręka, a poza tym opinia publiczna poświęca temu za dużo uwagi?

Przypadek? Nie sądzę!
Dość zabawny, gdyby nie dotyczył tematu krzywdzenia dzieci, jest upór autorów w dowodzeniu, że kolejne raporty, konferencje i filmy dotyczące problemu pojawiają w nieprzypadkowych terminach, byle tylko "zaatakować Kościół". Tu coś się dzieje na tydzień przed świętem kościelnym, tam trzy dni po, a jeszcze gdzie indziej na 8 miesięcy przed wizytą papieża. Biorąc pod uwagę liczbę watykańskich specjalnych okazji, chyba niemożliwym byłoby znaleźć datę, która nie budziłaby podejrzeń autorów publikacji.

Kolejnym humorystycznym elementem książki jest utrzymywanie, że fala oskarżeń o wykorzystywanie seksualne przez księży to spisek tak egzotycznej koalicji, jak ta wymieniona na początku (pamiętacie: feministki, biskupi, geje, Cosa Nostra). "'Skandal pedofilii' zniknie, jeśli Kościół katolicki zaakceptuje tzw. aborcję, zmieni definicję małżeństwa, uzna związki homoseksualne za równe małżeństwom, przychylnym okiem spojrzy na eutanazję i zrezygnuje z zabierania głosu poza murami świątyń" – czytamy w książce (str. 24).

Film braci Sekielskich został wyświetlony już 21 milionów razy, mogę więc śmiało założyć że wiele czytelniczek i czytelników naTemat już go widziało. Zastanówcie się: czy gdyby biskupi przestali się bawić w ginekologów i polityków, nie przeszkadzałaby Wam np. działalność ks. Cybuli, który przyznaje się do przestępczości wobec dzieci? Czy gdyby dwie osoby tej samej płci mogły zawrzeć małżeństwo, nie obchodziłoby Was drapieżnictwo seksualne ks. Henryka Jankowskiego?
A skoro jesteśmy już przy tej postaci: Karczewski wie, skąd wzięły się zarzuty wobec kapelana "Solidarności". Zdradza to pod sam koniec. "Miał odwagę publicznie mówić o tym, o czym inni mówić się bali i krytykować antypolskie działania i środowiska. Przypomnijmy sobie jego kazanie, wygłoszone w bazylice św. Brygidy w Gdańsku 26 października 1997 roku, i wszystko to, co nastąpiło potem..." – kończy myśl wielokropkiem.

Googluję wystąpienie Jankowskiego, bo w tych czasach byłam dzieckiem i nie wiem, o co chodzi. Nie trzeba długo szukać. 26 października 1997 roku ksiądz powiedział m.in., że "nie można tolerować mniejszości żydowskiej w polskim rządzie, bo naród się tego boi".

Kwestia priorytetów
Autorzy utyskują, że coraz częściej biskupi – zwłaszcza za granicą – odsuwają księdza od pełnienia obowiązków w momencie, gdy pojawiają się oskarżenia o wykorzystywanie seksualne dzieci. Ich zdaniem odpowiednim momentem na takie ruchy jest dopiero prawomocny wyrok sądu.

Czyli przez kilka lat procesu sądowego nie powinno się zmienić nic. A jeśli przez ten czas gwałciciel znajdzie kolejne ofiary? No cóż, skoro lwia część ofiar ma być "tzw. ofiarami", to nie ma problemu.

"Nie zgadzam się z o. Lombardim, że 'ochrona nieletnich jest priorytetem Kościoła'. Priorytetem Kościoła jest niesienie Chrystusa wszystkim narodom" – mówi publicysta "Naszego Dziennika", według którego sale katechetyczne, plebanie i zakrystia to "najbezpieczniejsze" miejsca dla najmłodszych.

Bezpiecznym dla dzieci miejscem jest też pewnie Radio Maryja, które reklamuje tę książkę i jednocześnie powierza prowadzenie modlitw księdzu-przestępcy seksualnemu z Tylawy, nad którego "ciumkaniem" roztkliwiał się swego czasu prokurator Piotrowicz (obecnie poseł PiS). I w sumie to jedno zdanie wystarczyłoby za całą recenzję.