W więzieniu tylko trzy osoby wiedziały, za co siedzi. Głos zabierają obrońcy ks. Olejniczaka

Tomasz Ławnicki
W więzieniu tylko trzy osoby wiedziały, za co tak naprawdę siedzi ks. Dariusz Olejniczak – dyrektor więzienia, kapelan i psycholożka. "Gazeta Wyborcza" dotarła do bliskich i znajomych duchownego, który był skazany za molestowanie 7-letnich dziewczynek. Z ich opinii wynika, że wydalenie księdza ze stanu duchownego wcale nie jest pewne.
Ks. Dariusz Olejniczak, który odbył karę więzienia za wykorzystywanie seksualne dzieci, na rekolekcjach w Malborku w grudniu 2018. Fot. screen ze strony YouTube.com / Sekielski
Nie przyznał się do winy
W więzieniu zrobiono wszystko, aby współosadzeni nie wiedzieli, za co ks. Dariusz Olejniczak odbywa karę. Ba, nikt nie wiedział, że jest on duchownym. Wtajemniczone były jedynie trzy osoby. Owszem, chodził do więziennej kaplicy odprawiać w samotności msze, ale mówił, że pomaga kapelanowi.

Oficjalna wersja była taka, że do więzienia trafił za jazdę po pijanemu. Że na wolności czeka na niego dziewczyna – opisują w "Wyborczej" Zuzanna Bukłaha, Kacper Sulowski. Jak wskazują, ks. Olejniczak ani w trakcie procesu, ani później za kratami nie przyznał się do winy, choć gdyby to zrobił, mógłby liczyć na przedterminowe zwolnienie, czyli skrócenie kary.


Ks. Dariusz Olejniczak jest jednym z niechlubnych bohaterów filmu Tomasza i Marka Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". W dokumencie wypowiada się m.in. nastoletnia Zuzia, która jako 7-latka była molestowana podczas lekcji religii, oraz jej rodzice. Duchowny miał dotykać dziewczynki w kroczu i na piersiach.

"Mówiło się, że został wrobiony"
– O rzekomym molestowaniu dziewczynek dowiedzieliśmy się, kiedy był już w więzieniu. Mówiło się, że został wrobiony. Tak mówił jego adwokat i przedstawiciele Kościoła – mówi "Wyborczej" Marcin Bójko, przyjaciel ze wspólnoty neokatechumenalnej w Warszawie.

Na filmie Sekielskich widzimy, jak ks. Olejniczak, mimo sądowego dożywotniego zakazu, odprawia rekolekcje dla grupki dzieci. Proboszcz parafii w Malborku ks. Jan Potrykus mówił potem, że gdyby wiedział, iż ma do czynienia z pedofilem, nie dopuściłby go do ołtarza. Oceniał, że ks. Olejniczak przyjechał na rekolekcje dla pieniędzy.

Podobnie uważają znajomi duchownego z wyrokiem na karku. – Chciał po prostu dorobić. To była chwila zapomnienia. Po wyjściu z więzienia miał poczucie rozliczenia się z przeszłością. Podobno w Malborku dopiero na miejscu dowiedział się, że rekolekcje będą dla dzieci. Był zaskoczony, a o wyroku pewnie wstydził się proboszczowi powiedzieć – mówi w "Wyborczej" jeden z jego przyjaciół.

"Niesłusznie napiętnowany"
Znajomy skazanego duchownego, ks. Sławomir Abramowski, proboszcz parafii na warszawskim Bemowie, bierze w obronę ks. Olejniczaka.

Popełnił błąd, nie przestrzegając zakazu. To były rekolekcje dla całej parafii. Pewnie dopiero na miejscu okazało się, że trzeba jeszcze jakąś "krótką naukę do dzieci" wygłosić. Pedofilii nie bronię. Bronię tylko tego księdza, w mojej opinii niesłusznie napiętnowanego przez filmowców jako "twarz polskiej pedofilii". Jak się ma jego ukarana już wina do grzechów ludzi, którzy popełnili niewyobrażalne zło, w dodatku współpracowników SB, takich jak ksiądz Cybula?

Tuż po premierze filmu "Tylko nie mów nikomu" ks. Olejniczak poprosił swego przełożonego, kard. Kazimierza Nycza, o przeniesienie do stanu świeckiego.

Wcześniej hierarcha nie widział takiej potrzeby. W trakcie dochodzenia prokuratorskiego ks. Olejniczak był przenoszony z parafii na parafię. Po odbyciu kary więzienia, trafił do ośrodka misyjnego; przydzielono mu kuratora.

Wciąż może być księdzem
Złożony do Watykanu wniosek wcale nie oznacza, że ks. Dariusz Olejniczak przestanie być księdzem. – Wcześniej mówił, że opuszczenie kapłaństwa byłoby dla niego tragedią – mówi jeden z przyjaciół duchownego, który rozmawiał z ks. Dariuszem już po premierze filmu.
Kard. Kazimierz Nycz powołuje zespół do zbadania sprawy ks. Dariusza Olejniczaka, jednego z bohaterów filmu "Tylko nie mów nikomu".Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Wiadomo, że ks. Olejniczak biegle zna język włoski. – We Włoszech brakuje księży, każdy jest na wagę złota – zwraca uwagę jego znajomy. W archidiecezji warszawskiej powołano specjalny zespół, który ma się sprawą ks. Dariusza Olejniczaka.

źródło: warszawa.wyborcza.pl