Organizatorzy Marszu Równości odcinają się od kontrowersyjnego happeningu. "Szukamy wspólnych wartości"

Paweł Kalisz
Podczas sobotniego Marszu Równości, który przeszedł ulicami Gdańska, doszło do skandalicznego happeningu. Teraz prokuratura wszczęła dochodzenie, czy doszło do obrażenia uczuć religijnych, a organizatorzy marszu stanowczo odcinają się od rekwizytu przypominającego monstrancję z waginą pośrodku tęczowego serca.
Organizatorzy Trójmiejskiego Marszu Równości odcinają się od skandalicznego happeningu, do którego doszło podczas imprezy. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
"Z żalem przyjęliśmy informację o reakcjach na pojawienie się w czasie organizowanego przez nas Marszu, budzącego kontrowersje happeningu. Jako organizatorzy nie byliśmy autorami tego performancu, ani nie mieliśmy wcześniej informacji o jego przygotowaniu" – napisali w liście skierowanym do prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego organizatorzy Trójmiejskiego Marszu Równości. Podpisani pod listem Nikodem Mrożek i Marta Magott podkreślają, że dla ich stowarzyszenia szacunek dla drugiego człowieka jest wartością nadrzędna. "Od wielu lat otwieramy się na różnorodne środowiska, szukając wspólnych wartości, które mogą nas łączyć. Temat dialogu między kościołami chrześcijańskimi a osobami LGBT jest nam szczególnie bliski" – przekonują autorzy listu.


"Nasze pochody mają być miejscem, gdzie każdy, niezależnie od wyznawanej przez siebie wiary, ma się czuć dobrze. Tegoroczny Marsz był w szczególności poświęcony pamięci zamordowanego Prezydenta Pawła Adamowicza, który jako osoba głęboko wierząca podkreślał, że uczestniczył w Marszach właśnie ze względu na chrześcijański szacunek do drugiego człowieka" – napisali organizatorzy. Zapewniają przy okazji, że w przyszłości dołożą większej staranności przy organizacji marszów.