Słuchawki dla tych, którzy mają dość kabli i gruby portfel. Porównanie dwóch rynkowych mocarzy
Na początku był Apple i jego AirPods. A nawet jeśli nie był pierwszy, to i tak w ten sposób zaczął się szał na bezprzewodowe słuchawki. Na nagryzionym jabłku świat jednak nie kończy się i w naTemat specjalnie dla was sprawdziliśmy dwa modele bezprzewodowych słuchawek: Jabra Evolve 65t i Sennheiser Momentum True Wireless. Łączy je komfort użytkowania, wysoka jakość i jeszcze wyższa cena.
I już tytułem wstępu myślę, że mogę to powiedzieć. Jabra Evolve 65t, i Sennheiser Momentum True Wireless oferują świetną jakość i świetny dźwięk. Cieniem na całej zabawie kładzie się praca na jednym ładowaniu. Wystarczy na spacer, drogę do pracy czy wizytę na siłowni. Ale już cały dzień w pociągu jest wykluczony. Ale o tym dokładniej później. Zaczynamy test.
Generalnie mówimy o słuchawkach o czterocyfrowych cenach, więc wiadomo: jest tip top w obu przypadkach. Trudno się tutaj do czegoś konkretnego przyczepić.JAKOŚĆ WYKONANIA
Fot. naTemat.pl
Model Sennheisera według mnie tutaj delikatnie zyskuje. Etui (też powerbank) jest pokryte materiałem, który oczywiście też może się podrzeć, ale zrobił na mnie trochę lepsze wrażenie. No i najważniejsze – słuchawki i etui są namagnesowane, więc właściwie można je po prostu "upuścić" w etui i same wpadną na swoje miejsca. W Jabrze na początku trzeba się trochę nagimnastykować nad ułożeniem słuchawek w pudełeczku.
Ogółem remis ze wskazaniem na Sennheisera.
Przede wszystkim… nie wyrzucajcie od razu instrukcji. Jeśli nigdy nie używaliście takich słuchawek, to możecie mieć problem z ich skonfigurowaniem. Przy czym problem wynika wyłącznie z niewiedzy, co "wciskać" na słuchawkach. Jak się jednak przekonacie już z instrukcji, to proces bardzo prosty i w jednym, i w drugim modelu.KOMFORT UŻYTKOWANIA
Słuchawek głównie używałem tylko na siłowni i to na zmianę. Tam miałem pewność, że sprawdzę je w najostrzejszych warunkach. W największym skrócie: nie wiem, co trzeba zrobić, żeby jedne bądź drugie wypadły z uszu. Po prostu nie wiem.
Fot. naTemat.pl
Oba modele zostały też zaprojektowane tak, żeby jak najmniej rzucać się w oczy. Większość "słuchawek" jest ukryta w małżowinach usznych, a na zewnątrz wystają tylko niewielkie fragmenty. Nie wygląda się tu więc tak jak w AirPods od Apple’a, które jak dla mnie wyglądają jak zwykłe słuchawki z obciętymi kablami.
Bólu przy dłuższym użytkowaniu nie odnotowałem, ale z doświadczenia wiem, że to bardzo indywidualna kwestia.
Fot. naTemat.pl
Aha – słuchawki Jabry ładuje się przez MicroUSB, a nie przez USB-C. W 2019 roku, serio?
Mimo to remis.
Tutaj generalnie wychodzi, że jestem głuchy. W każdym razie i słuchawki Jabry, i słuchawki Sennheisera grają wystarczająco dobrze dla przeciętnego zjadacza muzyki. A audiofile przecież i tak ich nie kupią – takie osoby nie uznają muzyki przez bluetooth i w ogóle nie potrafią żyć bez kabli.JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Oba modele grają wystarczająco głośno i dość czysto. Z mojego osobistego wrażenia wynika, że model Jabry jest bardzo dobry w średnich i wysokich tonach, ale jeśli lubicie tłusty bas, to raczej dla was są Sennheisery. W modelu Evolve 65t można odnieść wrażenie, że się on trochę zlewa. W Sennheiserach jest on ciekawszy i jednocześnie nie przyćmiewa "góry". Ale nie jest tak, że jak kupicie Evolve 65t, to będziecie zawiedzeni. Te "pchełki" po prostu są inne.
Fot. naTemat.pl
Remis ze wskazaniem na Sennheisera.
Generalnie bez zarzutu. W trakcie testu zaznaczyła się jednak jedna wada i… jedna zaleta słuchawek Jabry.JAKOŚĆ POŁĄCZENIA
Fot. naTemat.pl
Zasięg poprzez adapter USB podobno sięga dziesięciu metrów. Z linijką go nie sprawdzałem, ale jest niezły.
Z kolei przy "normalnym" użytkowaniu Jabry zauważyłem coś niepokojącego. Raz na jakiś czas słuchawki lubią "zerwać". Na sekundę gubią dźwięk i wracają do normy, w Sennheiserach się to po prostu nie zdarzało. Te były niezawodne. Raz podłączone grały tak długo bez najmniejszych trudności, aż się rozładowały.
Także i tu postawię remis.
Fot. naTemat.pl
W największym skrócie nie robi szału ani w przypadku jednych słuchawek, ani drugich. Jest wystarczający żeby pojechać na rower, przejść się na siłownię, pójść na zakupy, żeby posłuchać muzyki w autobusie do pracy.CZAS PRACY
Ale jeśli chcecie np. wsiąść do pociągu rano i jechać przez całą Polskę, to co najwyżej w połowie drogi słuchawki już wam te słuchawki padną.
I tak słuchawki Sennheiser True Momentum wytrzymają cztery godziny. Energia zgromadzona w etui pozwoli je naładować jeszcze dwukrotnie (potem trzeba podładować etui), ale samo ładowanie potrwa półtorej godziny. Kiedy chcecie włożyć słuchawki i odciąć się od świata, te półtorej godziny przypomina raczej wieczność.
Ale dokładnie tak samo jest z Jabra Evolve 65t. No dobra, trochę lepiej. Słuchawki wytrzymują pięć godzin, a etui pozwala na dwukrotne ładowanie. Mamy więc trzy godziny więcej słuchania, chociaż realnie między przerwami to tylko (albo aż) godzina. I znowu trzeba czekać przy ładowaniu.
W tej kategorii jednak muszę postawić na Jabra Evolve 65t.
Fot. naTemat.pl
Prawdę mówiąc to zależy już od prywatnych preferencji. Oba modele grają trochę inaczej, ale bardzo dobrze, oferują podobne funkcjonalności. Słuchawki Jabry wyróżniają tylko biznesowe rozwiązania, ale dla wielu będą one zbędne, bo przecież słuchawki mają po prostu działać ze smartfonem. Jeśli natomiast chodzi wam tylko o bezkompromisową jakość dźwięku, to postawcie na Sennheisery.KTÓRE WYBRAĆ?
Cena jest zbliżona. Za Sennheisery trzeba zapłacić 1200 zł, Jabry są nieznacznie tańsze – o 100 zł. Plus dają więcej możliwości, więc wydają się lepszym wyborem. Z drugiej strony marka Sennheiser fanom muzyki na pewno lepiej się kojarzy niż wywodząca się właśnie z biznesowych telekomunikacyjnych rozwiązań Jabra.
Moja propozycja? Warto jeszcze pomyśleć nad… innym modelem Jabry: Elite 65t. Są właściwie takie same jak te w teście, a po prostu pozbawione biznesowych certyfikatów i tego adaptera. A do tego są… dwukrotnie tańsze.