Wzruszająca reakcja na apel o pomoc. W placówce onkologicznej zgłosili się chętni do pracy
Położenie w jakim znaleźli się mali pacjenci Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu było tragiczne. Z powodu braku rąk do pracy oddziałowi groziło zamknięcie. Po dramatycznym apelu o wsparcie kryzys zażegnano. To jednak nie koniec kłopotów.
– Przed weekendem posłałam do dyrekcji 19 osób i wiem, że się zatrudniło pięć, co pomoże ułożyć nam grafik dyżurów. Kilkanaście kolejnych pojawi się w poniedziałek. Odzew na nasz apel był ogromny. Zgłosiły się pielęgniarki - jedna Polka z Niemiec będzie przyjeżdżać i pomagać za darmo - ratownicy medyczni, ale też ludzie nie mający nic wspólnego w tymi zawodami: logopeda, dwóch psychologów i weterynarz, który pytał, czy może zrobić jakiś dodatkowy kurs. Jest też kucharka, która została już w klinice zatrudniona, bo tam też był wakat – wyliczała.
– Dopuszczono do tego, że brakuje personelu medycznego, nie tylko pielęgniarek, ale też lekarzy wszystkich specjalizacji. Średnia wieku moich dziewczyn pielęgniarek to 53 lata. Młodych jest niewiele. Pozamykano szkoły, a wynagrodzenie znacznie odbiega od tego w innych krajach Unii Europejskiej – przyznała w rozmowie prof. Alicja Chybicka.
Brak personelu, to jednak niejedyna bolączka polskiej onkologii. Kolejnym problemem jest niedofinansowanie leczenia, co często może skutkować choćby zbyt późną diagnozą. Podobny dramat rozegrał się ostatnio także w Klinice Onkologii Klinicznej w Krakowie. Tam po narzuceniu redukcji etatów kierownik kliniki złożył rezygnację. Jego śladem poszli inni specjaliści.
Źródło: "Wysokie Obcasy"