Wzruszająca reakcja na apel o pomoc. W placówce onkologicznej zgłosili się chętni do pracy

Aneta Olender
Położenie w jakim znaleźli się mali pacjenci Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu było tragiczne. Z powodu braku rąk do pracy oddziałowi groziło zamknięcie. Po dramatycznym apelu o wsparcie kryzys zażegnano. To jednak nie koniec kłopotów.
W klinice Przylądek Nadziei, gdzie leczone są dzieci chorujące na nowotwory, groziło zamknięcie. Po dramatycznym apelu udało się jednak zatrzymać kryzys. Fot. Anna Zorka / Agencja Gazeta / zdjęcie ilustracyjne
Prof. Alicja Chybicka, kierowniczka Przylądka Nadziei, kilka dni temu na Facebooku umieściła wpis, w którym prosiła o wsparcie. "Brakuje pielęgniarek i stoimy przed zagrożeniem zamknięcia jednego z oddziałów. Pielęgniarki i i ratownicy medyczni przyjdźcie do nas do pracy i ratujcie dzieci. W onkologii dziecięcej liczy się czas. Przyjmiemy Was choćby jutro" – napisała. Oddział, w którym zabrakło personelu, to miejsce gdzie leżą dzieci po przeszczepach oraz w trakcie onkologicznego leczenia. Na apel odpowiedziało 19 osób, a potrzeba było 12. W rozmowie z dziennikarką "Wysokich Obcasów" prof. Chybicka przyznaje, że ta liczba przerosła jej oczekiwania, ale sprawa nie jest jeszcze przesądzona.


– Przed weekendem posłałam do dyrekcji 19 osób i wiem, że się zatrudniło pięć, co pomoże ułożyć nam grafik dyżurów. Kilkanaście kolejnych pojawi się w poniedziałek. Odzew na nasz apel był ogromny. Zgłosiły się pielęgniarki - jedna Polka z Niemiec będzie przyjeżdżać i pomagać za darmo - ratownicy medyczni, ale też ludzie nie mający nic wspólnego w tymi zawodami: logopeda, dwóch psychologów i weterynarz, który pytał, czy może zrobić jakiś dodatkowy kurs. Jest też kucharka, która została już w klinice zatrudniona, bo tam też był wakat – wyliczała.
Jeśli odzew na apel byłby znikomy, to mogłoby to oznaczać dla chorych dzieci nawet wyrok śmierci. – Dla wielu oznaczałoby to pogorszenie stanu zdrowia albo wyrok śmierci. Co moglibyśmy zrobić? Wystawić je na trawę przed budynek? – dodała szefowa kliniki. Przylądek Nadziei to największy tego typu ośrodek w kraju. Sytuacja, w jakiej się znalazł, nie jest jednak niczym wyjątkowym. Podobnie lub gorzej jest we wszystkich onkologicznych oddziałach w kraju.

– Dopuszczono do tego, że brakuje personelu medycznego, nie tylko pielęgniarek, ale też lekarzy wszystkich specjalizacji. Średnia wieku moich dziewczyn pielęgniarek to 53 lata. Młodych jest niewiele. Pozamykano szkoły, a wynagrodzenie znacznie odbiega od tego w innych krajach Unii Europejskiej – przyznała w rozmowie prof. Alicja Chybicka.

Brak personelu, to jednak niejedyna bolączka polskiej onkologii. Kolejnym problemem jest niedofinansowanie leczenia, co często może skutkować choćby zbyt późną diagnozą. Podobny dramat rozegrał się ostatnio także w Klinice Onkologii Klinicznej w Krakowie. Tam po narzuceniu redukcji etatów kierownik kliniki złożył rezygnację. Jego śladem poszli inni specjaliści.

Źródło: "Wysokie Obcasy"