"Niezgodnie z przepisami prawa". Opinia sądu ws. nocnej akcji Macierewicza i Misiewicza

Aneta Olender
"Nie można dla jakichkolwiek celów, zwłaszcza politycznych, działać niezgodnie z normami prawnymi" – tak sąd ocenił nocne wejście ludzi ówczesnego szefa resortu obrony narodowej Antoniego Macierewicz do Centrum Kontrwywiadu NATO w Warszawie.
Sąd uznał działania Macierewicza i Misiewicza jako niezgodne z prawem. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Do opinii warszawskiego sądu w tej sprawie dotarli dziennikarze "Superwizjera" i tvn24.pl. W uzasadnieniu umorzenia śledztwa przeciwko byłym szefom CEK, pułkownikowi Krzysztofowi Duszy i jego zastępcy generałowi Piotrowi Pytlowi (oskarżenie dotyczyło przechowywania niejawnych dokumentów w CEK), można przeczytać:

"Zdaniem Sądu Okręgowego wszelkie działania ówczesnego Ministra Obrony Narodowej, nowo wyznaczonego pełnomocnika (Bartłomieja Misiewicza – przyp. red.), a także działań szefa SKW (Piotra Bączka, szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego – przyp. red.) (...) były niezgodne z przepisami, zarówno prawa krajowego, jak i prawa międzynarodowego".


Przypomnijmy, że chodzi działania, które miały miejsce w 2015 roku. Bartłomiej Misiewicz i inni przedstawiciele MON w nocy weszli do budynku Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO używając dorobionego klucza, po czym oznajmili obecnemu dyżurnemu, że ma opuścić budynek. Zaniepokojony mężczyzna natychmiast powiadomił o sprawie Krzysztofa Duszę, dyrektora ośrodka.

– Jestem wstrząśnięty, nie stało się nic takiego, co usprawiedliwiałoby takie działania. To dalszy etap demontażu ośrodka, który działa na podstawie ustaleń NATO i pracują w nim oficerowie z Polski oraz Słowacji – mówił wtedy dyrektor Centrum.

Wyburzanie ściany i rozwiercanie zamków, a wszystko to w asyście Żandarmerii Wojskowej i szefa Kontrwywiadu Wojskowego, tak opisywaliśmy wtedy działania pod auspicjami Misiewicza. Szefowie placówki mimo prób nie mogli wejść do środka, gdy Misiewicz zbierał dokumenty.

"Nie można dla jakichkolwiek celów, zwłaszcza politycznych działać niezgodnie z normami prawnymi i stosować takie 'wybiegi prawne', które miałyby usankcjonować nierespektowanie prawa, które w danej chwili obowiązuje. W tym przypadku, w ocenie Sądu Okręgowego nastąpiło ewidentne złamanie prawa międzynarodowego. (...)

Niemożliwa jest do zaakceptowania sytuacja, w której funkcjonariusze demokratycznego państwa, władzy publicznej działają wbrew obowiązującemu prawu i to prawu międzynarodowemu. Wyrażona w art. 7 Konstytucji RP zasada praworządności, w połączeniu z art. 2 tejże Konstytucji - zasada demokratycznego państwa - obejmuje konieczność pełnego respektowania porządku prawnego, za bezprawność działań funkcjonariuszy władzy państwowej odpowiada Państwo".

Fragment uzasadnienia Sądu Okręgowego w Warszawie
Centrum NATO to międzynarodowa placówka powołanego z inicjatywy Polski i Słowacji, dlatego w opinii sędziego znalazła się także ocena zasadności inicjatywy Macierewicza. Chodzi nie tylko o nocne wejście do CEK, ale i m.in. powołanie Bartłomieja Misiewicza do pełnienia funkcji pełnomocnika MON do spraw utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO.

Sąd podkreśla, że CEK "jest organizacją międzynarodową i w związku z tym ma charakter międzynarodowy. Nie mieści się w kategorii administracji rządowej, nie podlega Ministrowi Obrony Narodowej i nie jest przez niego nadzorowana" – czytamy dalej w uzasadnieniu.

W stworzeniu tej opinii sędziemu Markowi Celejowi z Sądu Okręgowego w Warszawie pomogli dwaj biegli, profesorowie prawa międzynarodowego.

– To orzeczenie winno skutkować postawieniem zarzutów nie tylko osobom, które bezprawnie wtargnęły do CEK, ale i zleceniodawcy, czyli samemu ministrowi Macierewiczowi i bezpośredniemu wykonawcy, czyli panu Misiewiczowi, a także ówczesnemu dowódcy Żandarmerii Wojskowej – tak sprawę skomentował mecenas Antoni Kania-Sieniawski, obrońca generała Piotra Pytla i pułkownika Krzysztofa Duszy.

Śledztwo w sprawie legalności wejścia Bartłomieja Misiewicza do CEK nadal toczy się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Nikomu nie postawiono jednak jak na razie żadnych zarzutów, a MON utrzymuje, że podczas wejścia do Centrum nie pogwałcono przepisów.

Źródło: tvn24.pl