Biedroń chyba coś zrozumiał. "Na jesieni żaden głos nie może się zmarnować"

Adam Nowiński
Robert Biedroń zapowiedział rozmowy koalicyjne z ugrupowaniami lewicowymi i liberalnymi. W poniedziałek doszło już do pierwszego spotkania z szefostwem SLD. W "Kropce nad i" lider Wiosny przyznał, że zdecydował się na budowę koalicji, bo nie chce doprowadzić do zjawiska marnowania głosów.
Lider Wiosny chce zwiększyć siłę swojej partii. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– Zaprosiliśmy do rozmów wszystkie siły postępowe, bo w wyborach na jesieni żaden głos nie może się zmarnować. Lewica potrzebuje dodatkowej energii. My jako Wiosna jesteśmy w stanie wykonać krok do tyłu, na tym polega racja stanu – powiedział Robert Biedroń w "Kropce nad i".
Jesienią zadecyduje d'Hondt
Lider Wiosny zrozumiał chyba, że wybory parlamentarne na jesieni będą rządziły się zupełnie innymi prawami niż bój o Parlament Europejski, a oddane głosy będą liczone inną metodą. To może sprawić, że mniejsze ugrupowania mogą w ogóle nie dostać się do Sejmu. Niedawno mówił o tym w stanowiącym wyborcze rozliczenie wywiadzie dla naTemat wiceprzewodniczący PO Borys Budka.


– Musimy pamiętać, że o przełożeniu wyniku wyborów na miejsca w Sejmie decyduje system d'Hondta. PiS w 2015 roku uzyskał poparcie mniejsze niż my w minioną niedzielę, a za sprawą d'Hondta zyskał bezwzględną większość. Jeszcze raz przypominam analizę wyników na Śląsku. Gdyby 26 maja wybierano nowy Sejm, u nas mandaty dostałyby tylko KE i PiS. Za sprawą obowiązującego systemu, śląskie głosy na Wiosnę zostałyby wyrzucone do kosza – tłumaczył Budka.