Gwałt na 15-latce w szpitalu kogoś otrzeźwi? Nie byłoby tej tragedii, gdyby słuchano ekspertów

Tomasz Ławnicki
To się nie miało prawa zdarzyć. I pewnie by się nie zdarzyło, gdyby nastolatka - tak, jak nakazują przepisy - trafiła na dziecięcy oddział. Nie trafiła, bo psychiatria dziecięca została na naszych oczach zaorana. Prawie nie istnieje.
Na jednym z oddziałów Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku zgwałcono 15-letnią pacjentkę. Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Na dziecięcym nie było miejsc
W nocy z 5 na 6 czerwca na jednym z oddziałów Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku zgwałcona została 15-letnia pacjentka. Sprawcą był pacjent z sąsiedniej sali. Dorosły pacjent. Bo to był oddział dla dorosłych. Koedukacyjny. Dziewczyna trafiła na ten oddział dlatego, że na dziecięcym nie było miejsc. Zgodę na to wydała jej mama.

– Ten mężczyzna był wcześniej zgłaszany do pielęgniarek przez innych pacjentów, że sam sobie chodzi po różnych salach, że komuś coś zabrał, wypił i robił, co chciał. Doszło tutaj do gwałtu, ale gdyby wziął poduszkę i ją udusił przez sen? To są ludzie po lekach, z zaburzeniami i niestety dużo rzeczy się tam podobno zdarza – opowiadała reporterowi Polskiego Radia Gdańsk matka 15-latki.
Wojewódzki Szpital Psychiatryczny w Gdański przy ul. Srebrniki.Fot. Michał Ryniak / Agencja Gazeta

Przedstawiciele szpitala na gdańskim Srebrzysku milczą. Nie zamierzają zabierać aż głosu do czasu wyjaśnienia sprawy. Tym zaś zajmują się policja i prokuratura.


To nie miało prawa się zdarzyć
– Ta dziewczyna w ogóle nie powinna trafić dla oddział dla dorosłych. To jest wbrew przepisom, które jasno mówią, że pacjent w tym wieku nie może leżeć na takim oddziale – denerwuje się w rozmowie z naTemat psychiatra ze Szczecina, dr Jerzy Pobocha. Tyle że pomoc dziewczynie była potrzebna pilnie. Na oddziale dziecięcym miejsc nie było. Znaleziono rozwiązanie - wydawało się - jedyne dobre. A skończyło się tragedią.

– Na oddziałach psychiatrycznych często przebywają osoby niebezpieczne. Zdarzają się np. psychopaci, osoby bez jakichkolwiek zahamowań etycznych czy moralnych. Jasne, że przewaga fizyczna takiego dorosłego mężczyzny nad nastolatką jest ogromna – zwraca uwagę dr Pobocha.
dr Jerzy Pobocha
psychiatra

Skoro zdarzyło się, że na oddział dla dorosłych została przyjęta 15-letnia dziewczyna, to oczywistym jest, że powinna być ona objęta szczególną troską ze strony personelu szpitala, aby nie spotkało ją żadne niebezpieczeństwo.

Dr Jerzy Pobocha uważa, że konieczne jest pilne przyjęcie nowych przepisów, które określą, jak chronić małoletniego pacjenta psychiatrycznego, jeśli już będzie musiał trafić na oddział dla dorosłych. Skoro psychiatria dziecięca została wykończona, to coraz częściej nastolatkowie będą leżeć na takich oddziałach.

– Należy wprowadzić określone procedury. Oczywiście, politycy i urzędnicy będą to ustalać latami, tymczasem trzeba to zrobić natychmiast. Jak nikt nie umie, to ja pomogę. A Sejm już nieraz udowadniał, że nowe przepisy jest w stanie uchwalić w jeden dzień – ironizuje psychiatra.

To i tak jednak byłoby wyłącznie rozwiązanie doraźne. Tymczasem o palących potrzebach w psychiatrii dziecięcej mówi się nie od dziś. Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak już od 2008 r. sygnalizował, że dzieje się źle. Na początku 2018 r. już nie sygnalizował, lecz alarmował: "Mamy zapaść w psychiatrii dzieci i młodzieży – sytuacja wymaga nie tylko działań długofalowych i na przyszłość, ale działań natychmiastowych, na tu i teraz".

Minister nie raczył odpisać
Marek Michalak wskazywał m.in. na dramatyczny brak łóżek na dziecięcych oddziałach psychiatrycznych oraz na brak specjalistów: w Polsce jest 400 psychiatrów dziecięcych, podczas gdy potrzebujących dzieci – około 400 000. Kadry zaś ubywa, bo brakuje pieniędzy.
Fot. brpd.gov.pl
Minister zdrowia nawet nie raczył odpisać na apel Rzecznika Praw Dziecka – Michalak w styczniu 2018 przypominał, że wciąż nie dostał odpowiedzi w sprawie pisma z listopada.

Niewiele dał też apel krajowej konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, dr hab. Barbary Remberk. W grudniu 2018 r. w dramatycznym liście do ministra Łukasza Szumowskiego przewidywała, że od nowego roku spodziewa się całkowitego załamania systemu psychiatrii dziecięcej w kraju. I ten scenariusz właśnie się realizuje.

Najpierw zamknięty został dziecięcy oddział w Józefowie pod Warszawą. Później w samej Warszawie przestał działać oddział psychiatrii dziecięcej w szpitalu przy al. Żwirki i Wigury, bo lekarze złożyli wypowiedzenia.

Lekarze nie wytrzymują fizycznie i psychicznie
To nie jest kwestia zarobków. Moi lekarze po prostu nie wytrzymali fizycznie i psychicznie. Wycena świadczeń z psychiatrii przez NFZ jest zbyt niska. To nie są przypadki, które da się załatwić w kilka minut czy godzin. W ciągu 24-godzinnego dyżuru lekarze są w stanie zająć się może trzema pacjentami. A potrzeby są dużo większe – tłumaczył dyrektor szpitala Robert Krawczyk.
Robert Krawczyk
Dyrektor Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie

Trafiają do nas dzieci po próbach samobójczych, zażyciu substancji psychoaktywnych. Trzymanie ich na korytarzu nie wchodzi w grę, tymczasem codziennie ponad 30 pacjentów oddziału psychiatrycznego leży na dostawkach. To horror dla personelu i chorych, za których bezpieczeństwo odpowiadamy.

cytat za "Gazetą Wyborczą"
Tymczasem Warszawa obsługuje potrzeby psychiatrii dziecięcej nie tylko ze stolicy oraz z całego Mazowsza. Trafiają tu także dzieci i młodzież z województwa podlaskiego, bo tam już siedem lat temu zlikwidowano oddział dziecięcy w największym szpitalu psychiatrycznym w kraju, w Choroszczy pod Białymstokiem.

W ubiegłym roku przedstawiciele NFZ, zarządu województwa oraz Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i tamtejszego Dziecięcego Szpitala Klinicznego podpisali list intencyjny o budowie oddziału psychiatrycznego. Teoretycznie miałby powstać w przyszłym roku, nie wiadomo jednak, skąd weźmie specjalistów, bo po prostu ich brak.

Konieczny wzrost finansowania o 100 proc.
Dr hab. Barbara Remberk we wspomnianym dramatycznym liście do ministra Szumowskiego apelowała o pilne zwiększenie finansowania psychiatrii dziecięcej o 100 proc., bo tylko tak można powstrzymać jej unicestwienie. Ministerstwo nie dostrzegło takiej potrzeby.

Jak pisała "Rzeczpospolita", reakcją na zamknięcie szpitala w Józefowie było zwiększenie kontraktów w Garwolinie oraz umowa z Uzdrowiskiem Konstancin. A co do braków kadrowych? Ministerstwo poinformowało, że przygotowano "nowy, finansowany ze środków UE projekt kształcenia specjalistów od zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, czyli psychologów, psychoterapeutów i terapeutów środowiskowych".
Konieczny jest wzrost finansowania psychiatrii dziecięcej o 100 proc. - przekonuje dr hab. Barbara Remberk, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta

Tyle że tu nie ma na co czekać. Katastrofa dzieje się już teraz, na naszych oczach, i trzeba zrobić wszystko, aby zachęcić jak najwięcej młodych lekarzy, aby zdecydowali się na rezydenturę na tej specjalizacji. Nie można czekać, bo każdy miesiąc zwłoki to kolejny dramat. Już w tej chwili liczba samobójstw wśród niepełnoletnich wzrosła do rekordowych poziomów.

Uniknie kary?
Co do samej sprawy z Gdańska – 26-letni sprawca gwałtu został zatrzymany przez policję. Choć de facto wciąż przebywa na oddziale Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego. Poszkodowana 15-latka również. Sprawcy grozić może do 12 lat więzienia.

Dr Jerzy Pobocha wyjaśnia, że wcale nie ma pewności, iż mężczyzna uniknie kary, bo zostanie uznany za niepoczytalnego. – Możliwe, że jest to pacjent wykazujący np. zaburzenia osobowości - takie, które nie wyłączają świadomości czynu oraz zdolności kierowania swoim postępowaniem – tłumaczy psychiatra.