Seks, narkotyki, nastolatki. "Euforia" HBO to serial, którego wolałbyś nie oglądać, ale nie możesz przestać

Ola Gersz
Co robią nastolatki, kiedy nie widzą ich dorośli? W "Euforii" wcale nie oglądają Netflixa, grają w gry czy cichaczem palą trawkę. Tutaj uprawiają seks w basenach na imprezie, umawiają się na szybkie numerki z dorosłymi i ćpają aż do przedawkowania. Ostro? Bez wątpienia. Ale trudno się od tego (prawdziwego niestety) świata oderwać.
"Euforia" to opowieść o współczesnych nastolatków, którą nie ogląda się łatwo Fot. Kadr z serialu "Euforia" / HBO
Produkcje dla nastolatków, tzw. young adult, świecą teraz triumfy. Na dużym ekranie oglądamy tragiczną miłość Romeo i Julii w różnych konfiguracjach, a na małym – młodych ludzi, którzy jak młodzi wcale się się nie zachowują.

Teraz do tej szerokiej kategorii YA dołączy nowy serial HBO "Euforia". I oczywiście HBO, jak to HBO, łamie wszelkie tabu, szokuje i oburza.

Ale czy to zaleta, czy niekoniecznie?

Jazda po bandzie
Nowy serial o HBO to opowieść o zagubionych licealistach. Mają problemy z alkoholem, narkotykami, akceptacją własnego ciała, seksem, rodziną. Uciekają od własnych demonów i nudy w używki oraz "uciechy". I tak błędne koło się zamyka.


Pamiętacie serial "Skins"? Ten brytyjski tytuł to już klasyk młodzieżowego gatunku – produkcja o nastolatkach, która nie stroniła od seksu, wulgaryzmów, nagości i trudnych tematów.
W Europie "Skins" jest uwielbiane, za ocanem rodzima wersja serialu się nie przyjęła. Dlaczego? Amerykanie są pruderyjni – jak seks to w ubraniu i poza kadrem. "Euforia" Sama Levinsona, która powstała na bazie izraelskiego serialu, w tę pruderię bezpardonowo uderza.

Bo mamy tu wszystko. Nagość, seks, przemoc, alkohol, narkotyki. Fragmenty filmów pornograficznych (chociaż ocenzurowane). Trzydzieści penisów w męskiej szatni (co czeka nas w drugim odcinku). Dorosłych mężczyzn, którzy umawiają się na szybki seks z nastolatkami. Duszenie podczas stosunku.

Levinson hołduje zasadzie im więcej, tym lepiej, a HBO dało mu zielone światło – w końcu to stacja, która uwielbia łamać tabu: czy to w "Seksie w wielkim mieście", czy "Czystej krwi", czy "Grze o tron".

Jednak ten "mocny content" wcale nie jest najmocniejszą stroną "Euforii".

Narkomanka i elf
Główną bohaterką jest grana genialnie przez Zendayę (kiedyś gwiazdka Disneya, dziś gwiazda pełną parą, gra chociażby w nowym "Spider-Manie") Rue. Rue ucieka od poczucia beznadziei, chaosu oraz żałobie po śmierci ojca w ciężkie narkotyki. Dlaczego? Dla dwóch sekund poczucia spokoju i nicości. Te 2 sekundy liczą się dla niej najbardziej, bo nic innego w jej życiu nie daje jej szczęścia. Rue znajduje bratnią duszę w Jules, nowej dziewczynie w okolicy, która wygląda jak skrzyżowanie eterycznego elfa z Czarodziejką z Księżyca. Dziewczyny stają się nierozłączne i to ich relacja jest najmocniejszym punktem "Euforii". Bo jest w niej i wzajemna fascynacja, i czułość, i zaufanie, i smutek. I zwyczajne piękno.

Od Rue i Jules nie można oderwać wzroku. Aktorki grają doskonale, a Hunter Schafer to prawdziwe odkrycie. Ta transseksualna modelka i aktywistka walcząca o prawa LGBT do roli Jules dodaje niewiarygodną głębię. Bohaterka serialu również jest bowiem transseksualna, jej historię poznamy jednak dopiero później. I nie będzie ona łatwa. Co w "Euforii" zachwyca oprócz duetu Zendaya-Schafer? Strona wizualna. Serial ma absolutnie przepiękne zdjęcia. Zagubiona twarz Zendayi ze spływającym z oczu brokatem jest jak dzieło sztuki – tylko oprawić ją w ramkę. Podobnie jak nocna przejażdżka rowerem Rue i Jules. To piękno nieoczywiste – narkotyczne, magnetyczne, szalone, a momentami rodem jak z filtrów na Instagramie.

W desperackim poszukiwaniu szczęścia
Co "Euforia" próbuje nam jednak powiedzieć? Że młodość jest trudna? Że nastolatki są zagubione? Że współczesna kultura, która ma hopla na punkcie seksu i przyjemności, jest zepsuta? Że rodzice zawodzą swoje dzieci na pełnej linii?

To na pewno. Ale oprócz tego nie można oprzeć się wrażeniu, że to opowieść o samotności, wrażliwości i... szczęściu. To pierwsze jest domeną praktycznie wszystkich bohaterów, mimo że niekoniecznie zdają sobie z tego sprawę, to drugie jest namalowane na niewinnych, lecz poranionych twarzach Rue i Jules. A to trzecie, szczęście, to prawdziwy święty Graal – każdy go poszukuje i to za wszelką ceną. Z różnymi skutkami. Ale czy aż takie natężenie seksu jest potrzebne? Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy potrzebujemy kolejnych "Skinsów", w których podejście do cielesności, erotyki i przemocy było jednak znacznie głębsze i wielopłaszczyznowe. W "Euforii" niektóre kontrowersyjne sceny wyglądają, jakby robione były tylko pod szok i kontrowersję. Są mocne, ale niekiedy puste.

Nie zmienia to faktu, że serial HBO ogląda się trudno. Nie dość, że jest ostro, to jeszcze widzisz grupę dzieciaków w sytuacjach, w których wolałbyś nie oglądać swoich dzieci czy rodzeństwa. Wolimy powiedzieć sobie, że młodzież jest przecież grzeczna i poukładana, nie chcemy wiedzieć, co robią za zamkniętymi drzwiami albo na imprezach. Nie chcemy też, żeby oglądały tego serialu – tak, "Euforia", jest bardziej dla dorosłych widzów, o czym zresztą przestrzega HBO.

"Euforia" więc przeraża, ale też otwiera oczy i przestrzega. I z pewnością nie można się od niej oderwać.