"Ofiary" elektrycznych hulajnóg. Lekarze apelują o mniej brawury

Anna Kaczmarek
Elektryczne hulajnogi, hit w zakorkowanych miastach, spowodowały, że ortopedzi mają pełne ręce roboty. Niestabilny pojazd na małych kółkach rozwija prędkość nawet do 30 km na godzinę, a użytkownicy korzystają z niego bez kasków ochronnych czy nakolanników. Nie mówiąc już o tym, że wielu nie jest przygotowanych fizycznie do jazdy. To często kończy się urazami, nawet bardzo poważnymi.
Coraz więcej wypadków wśród użytkowników elektrycznych hulajnóg. Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta
Od 2018 roku w Polsce notuje się rekordowy wzrost liczby osób przemieszczających się hulajnogami elektrycznymi. Równocześnie lawinowo rośnie liczba rannych w kolizjach spowodowanych przez jazdę na elektrycznych hulajnogach.

Nawet leczenie operacyjne
Lekarze z Carolina Medical Center w Warszawie alarmują - na 100 osób trafiających dziennie na dyżur urazowo-ortopedyczny, 1/3 stanowią pacjenci, których urazy związane są z tym środkiem transportu. Co gorsze, aż 15 proc. z nich wymaga leczenia operacyjnego.

– Małe kółka, a za tym idąca niska stabilność pojazdu, przyczyniają się do upadków kierujących hulajnogami albo do potrąceń pieszych. Dochodzi wówczas do urazów narządów ruchu u obu poszkodowanych stron. Najczęściej są to bolesne stłuczenia, złamania obojczyka, złamania w obrębie łokcia i nadgarstka, wynikające z podpierania się ręką – mówi dr Krzesimir Sieczych, ortopeda z kliniki Carolina Medical Center.


I dodaje: – Niestety, bardzo często obrażenia wymagają natychmiastowej operacji, zwłaszcza gdy urazy dotyczą kolan, a wśród nich zerwania łąkotek, wiązadeł, złamania rzepki.
Hulajnogi elektryczne to świetny środek transportu. Jednak trzeba pamiętać, że rozwija dużą prędkość, co w przypadku kolizji może skończyć się poważnymi urazami.Fot. naTemat
Do szpitali trafia coraz więcej osób korzystających z hulajnóg oraz pieszych z różnymi obrażeniami, wśród których najczęstsze są otarcia skóry, ale też dużo groźniejsze - urazy głowy (wstrząśnienie mózgu, krwiaki) i narządów ruchu. W konsekwencji, wiele z tych osób czeka ciężka i długa rehabilitacja.

Brak kasku i brawura
W Polsce największą liczbę poszkodowanych stanowią osoby w wieku 35-50 lat, aktywne zawodowo, które wsiadają na hulajnogi bez żadnego przygotowania. I nie mówimy tu o profesjonalnym przygotowaniu sportowym, ale o zwykłej umiejętności posługiwania się środkiem transportu rozwijającym dużą prędkość na nierównych, a przede wszystkim pełnych innych uczestników ruchu chodnikach.

Brak ochrony w postaci kasków, nakolanników, nałokietników to, oprócz brawury i braku wyobraźni kierujących, druga najważniejsza przyczyna poważnych urazów, nierzadko groźniejszych niż obrażenia spowodowane, np. jazdą na rowerze.

Dr Sieczych podkreśla jednak, że nie jest za tym, żeby w jakikolwiek sposób zabronić używania elektrycznych hulajnóg.

– Oczywiście, że nie! Do użytkowników hulajnóg apelujemy tak samo jak do innych kierowców -nasz zdrowy rozsądek i zasada ograniczonego zaufania powinny być priorytetem podczas poruszania się po ulicach, drogach szybkiego ruchu i po chodnikach – podkreśla specjalista.