"Byłam przerażona, gdy to oglądałam". Zastępczyni Bodnara reaguje na atak TVP

Anna Dryjańska
"Bodnar broni interesów mordercy dziecka?" – tak zatytułowany materiał wyemitowały wczoraj "Wiadomości" TVP. Sugerowano, że z przyczyn politycznych Rzecznik Praw Obywatelskich opowiada się po stronie zatrzymanego ws. zabójstwa 10-letniej Kristiny. Wszystko dlatego, że Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur wydał oświadczenie, w którym wskazał, że policjanci niezgodnie z Konstytucją i konwencją ONZ w poniżający sposób potraktowali zatrzymanego. Wyprowadzili go z mieszkania w bieliźnie i na bosaka, skutego zespolonymi kajdankami, a potem ujawnili jego wizerunek. – To jest podsycanie nienawiści – mówi naTemat dr Hanna Machińska, zastępczyni RPO.
Dr Hanna Machińska jest zastępczynią Rzecznika Praw Obywatelskich od 26 września 2017 roku. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: Czy oglądała pani wczoraj "Wiadomości"? Mam na myśli oczywiście materiał Konrada Węża, Małgorzaty Kałużyńskiej i Mirosława Jagiełły o Rzeczniku Praw Obywatelskich, zatytułowany "Bodnar broni interesów mordercy dziecka?".

Hanna Machińska: Nie, dowiedziałam się o tym z telefonów znajomych, którzy byli zaniepokojeni i wzburzeni poziomem manipulacji TVP. Wtedy obejrzałam materiał w internecie. To, co wyemitowano w "Wiadomościach" nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. Byłam przerażona, gdy to oglądałam.

Dlaczego?

Bo to, co mogło zobaczyć społeczeństwo, to nagonka na Rzecznika Praw Obywatelskich.
Jestem poruszona z powodu braku jakichkolwiek standardów dziennikarskich TVP w tej
sprawie. To jest podsycanie nienawiści.


Poza tym to nie dr Adam Bodnar napisał to oświadczenie, tylko kilkuosobowy zespół Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, instytucji powołanej na mocy konwencji ONZ działający w ramach biura Rzecznika. KMPT realizuje swój mandat. Oświadczenie to zatwierdziłam i uważam, że było to naszą powinnością. Mówiąc więc precyzyjnie jest to oświadczenie KMPT.

Odrażające jest insynuowanie przez TVP, że wpływ na treść naszego oświadczenia mają rzekomo sprawy osobiste Rzecznika, czego nie zamierzamy komentować. My po prostu przestrzegamy prawa i pilnujemy, by władza też to robiła. Spodziewała się pani, że oświadczenie KMPT wywoła taką burzę?

Nie myślę o swojej pracy w tych kategoriach. Gdybyśmy zastanawiali się, czy interweniować
czy nie, bo może to być wykorzystane politycznie, to działalność Biura Rzecznika Praw
Obywatelskich byłaby sparaliżowana. Robimy to, co do nas należy.

Upominamy się o przestrzeganie praw człowieka i praw obywatelskich każdego obywatela,
także tego, który został zatrzymany w związku ze straszliwą zbrodnią.

KMPT przez 11 lat swojego istnienia zwizytowało ponad 1000 miejsc odosobnienia, w tym:
domy pomocy społecznej, szpitale psychiatryczne, izby wytrzeźwień, areszty, więzienia...
Pokazujemy władzy, czego nie może zgodnie z prawem robić i które dobre praktyki są warte
rozpowszechnienia.

Część opinii publicznej jeszcze przed materiałem "Wiadomości"TVP uważała, że
głaszczecie zatrzymanego po głowie. Jeśli ktoś przyznaje się do zamordowania 10-latki, to fakt, że ma iść na bosaka, nie robi szczególnego wrażenia.


Tu nie chodzi o głaskanie po głowie, ale o to, by dążąc do wydania sprawiedliwego wyroku
władza nie łamała prawa i zachowywała się zgodnie z istniejącymi przepisami prawa
krajowego i międzynarodowego. Jesteśmy bardzo poruszeni tragedią tej dziewczynki i jej rodziny, ale również przyjaciół i znajomych. To jest tragedia, która dotyka nas wszystkich.
Trudno sobie wyobrazić, co teraz czują. Niewątpliwie wymagają wsparcia psychologicznego
i udzielenia wszechstronnej pomocy.

Podtrzymujemy jednak nasze oświadczenie. Policja wykazała się dużą sprawnością w ujęciu sprawcy, ale brakiem profesjonalizmu w jego zatrzymaniu. Ten mężczyzna był nieuzbrojony, na miejscu było wielu funkcjonariuszy.

Wystarczyłyby zwykłe kajdanki, nie trzeba było stosować kajdanek zespolonych (łączące ręce i nogi – red.). Policjanci mają obowiązek stosowania środków przymusu w sposób proporcjonalny, czyli adekwatny do zagrożenia. Niestety funkcjonariusze sponiewierali
obywatela, by przypodobać się opinii publicznej.

Niewątpliwie bardzo nas to niepokoi, bo nawet w najtrudniejszych sytuacjach władza powinna dawać przykład, jak rozwiązywać takie sytuacje w sposób praworządny.

Może chodziło o to, że zatrzymany mógł stanowić zagrożenie dla policjantów, stąd te zespolone kajdany? Może funkcjonariusze się bali, że im coś zrobi?

I z powodu strachu nie pozwolili mu założyć ubrania i wywlekli go, nie pozwalając założyć
butów, a potem ujawnili jego wizerunek? Zdecydowanie się temu sprzeciwiam.

Nawet osoba zatrzymana w związku ze straszliwą zbrodnią ma prawa obywatelskie i prawa
człowieka. Poza tym do momentu uprawomocnienia się wyroku taka osoba jest w świetle
prawa niewinna. Sprzeciwiam się takiemu rozumowaniu, bo w praworządnym państwie zatrzymania muszą
być dokonywane zgodnie z prawem. Nie wolno manifestować w sposób nieuprawniony siły
państwa, stosując tego typu metody.

Tak mówi Konstytucja i prawo międzynarodowe, które nasz kraj dobrowolnie przyjął. Skoro
obowiązują, to znaczy, że zadeklarowaliśmy chęć przynależności do państw cywilizowanych
i mamy w związku z tym pewne obowiązki, w tym to, by pilnować, aby zatrzymani nie byli
upokarzani przez służby państwa.

W przypadku zatrzymania tego mężczyzny niepokoi nas też, czy został właściwie
poinformowany o prawie do obrońcy: wybranego przez siebie lub z urzędu. Mamy w tej
sprawie wątpliwości i chcemy to wyjaśnić.

W państwie prawa każdy – podkreślam: każdy – ma prawo do obrony, niezależnie od tego w
związku z jaką sprawą został zatrzymany, nawet jeśli wywołuje ona duże emocje opinii
publicznej.

Prawo prawem, ale część czytelników uzna pewnie, że policjanci powinni być znacznie bardziej brutalni podczas tego zatrzymania. Wśród opinii internautów pojawia się nawet postulat wykonania kary śmierci na miejscu, skoro mężczyzna się przyznał.

Tu stajemy przed pytaniem, czy chcemy być w gronie państw cywilizowanych. W Polsce nie ma kary śmierci. Najwyższa kara to dożywocie, jednak sprawiedliwe skazanie musi być poprzedzone sprawiedliwym procesem. A samo przyznanie się do winy może, ale
nie musi o niej świadczyć. Historia zna wiele przypadków, gdy zatrzymany "przyznawał się" do zbrodni popełnionej przez kogoś innego, zwłaszcza jeśli był torturowany przez policję.

Poza tym pozostaje kwestia oceny poczytalności zatrzymanego. Właśnie dlatego potrzebne jest prawidłowe śledztwo i sprawiedliwy proces z wykorzystaniem fachowych opinii. Pokazywanie
takich obrazów, na których widać poniżające traktowanie zatrzymanego, narusza elementarne
zasady sprawiedliwego traktowania zgodnie z przepisami prawa.

Załóżmy jednak, że ten mężczyzna przyznał się do zbrodni, którą popełnił i że jest poczytalny...

To nie zwalnia państwa z odpowiedzialności za nieludzkie traktowania. Każdy człowiek,
który wyczerpie drogę sądową w Polsce, może zwrócić się ze skargą do Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Polska przegrywa tego typu sprawy.

Może pani podać przykład?

Choćby sprawa Kańcial przeciwko Polsce. Służby wtargnęły do mieszkania i brutalnie
zatrzymały niewinnego – jak się później okazało – obywatela. Trybunał w Strasburgu
przyznał mu rację, że został nieludzko potraktowany i przyznały kilkadziesiąt tysięcy euro
odszkodowania. A takich przypadków jest znacznie więcej...

"Wiadomości" TVP zarzuciły także Rzecznikowi Praw Obywatelskich, że nie interesuje się
sprawą mężczyzny bez nogi, któremu łódzka sędzia kazała się czołgać w sali rozpraw.


To nieprawda, zajmujemy się tą przykrą sprawą i zbieramy informacje dotyczące tego zdarzenia. Docieramy do świadków. Chcemy ustalić stan faktyczny dokładniej, niż jest to przedstawiane w telewizji i internecie. Gdy ustalimy szczegółowo jak było, będziemy mogli interweniować.

Od siebie dodam, że jestem tym wstrząśnięta. Nie wyobrażałam sobie, że w polskim sądzie
może dojść do takich sytuacji.

Na szczęście większość sędziów zachowuje się właściwie, biorą oni pod uwagę szczególne sytuacje osób z niepełnosprawnościami. Jest to podstawowy standard stosowany w polskich sądach. Dlatego tak bardzo bulwersuje nas sprawa, o której teraz mówimy.

Komentatorzy zacytowani w "Wiadomościach" TVP, panowie Manasterski i Wybranowski, zarzucają RPO działanie polityczne. Co pani na to?

To absurdalny zarzut, mogę tylko żałować, że TVP nie śledzi tego, co robimy w 57 tys.
bardzo różnych spraw, które do nas co roku spływają. Na przykład działamy na rzecz
ochrony dzieci przed pornografią i treściami patologicznymi, upominamy się o prawa
seniorów, stajemy po stronie matek, ale również zajmujemy się sytuacją ojców, którzy nie
mogą zrealizować swoich praw do kontaktów z dziećmi.

Mamy dobrą współpracę z Centralnym Zarządem Służby Więziennej w sprawie osób pozostających w detencji. Sprawy, którymi zajmujemy się w BRPO nie mają charakteru politycznego. Trzeba mieć bardzo dużo złej woli, by oskarżyć nas o działanie polityczne.

Czy gdyby służby wyprowadziły redaktora Wybranowskiego w bieliźnie i na bosaka,
skutego zespolonymi kajdanami, porobiły mu zdjęcia i puściły w obieg, to zespół Krajowego Mechanizmu Przeciwdziałania Torturom upomniałby się o jego prawa?


Tak, oczywiście. Dla nas – powtórzę – to nie polityka, lecz przestrzeganie praw człowieka jest fundamentem naszej działalności.

A gdyby władza zatrzymała w taki sposób autorów materiału TVP, panów Węża i Jagiełło oraz panią Kałużyńską?

Powtarzam raz jeszcze: interweniowalibyśmy w przypadku wszystkich osób, których
dotknęło działanie każdej instytucji naruszającej prawo obowiązujące we Polsce. Taki jest
nasz obowiązek.