Tak to się robi w PiS. Ujawniono mechanizm, dzięki któremu partia zdobywa pieniądze na kampanię wyborczą

Piotr Rodzik
Przynajmniej milion złotych przekazali w 2018 r. na fundusz wyborczy Prawa i Sprawiedliwości ludzie z zarządów i nadzorów państwowych agencji i spółek – informuje "Gazeta Wyborcza". Oczywiście są to osoby, które trafiły tam po dobrej zmianie.
Pieniądze na fundusz PiS trafiają od osób zatrudnionych w państwowych spółkach. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Fundusz wyborczy to taki worek z pieniędzmi, z którego partie wyborcze finansują swoje kampanie. Jest on jednak obarczony wieloma ograniczeniami. Choćby w 2018 roku, kiedy odbywały się wybory do samorządów, osoba fizyczna mogła przekazać maksymalnie 31,5 tysiąca złotych.

Na liście wpłacających "Gazeta Wyborcza" znalazła jednak około 150 osób zatrudnionych w spółkach kontrolowanych przez państwo lub agencjach rządowych. Te osoby przelały na fundusz PiS ponad milion złotych, przy czym cały fundusz partii rządzącej wyniósł blisko 37 milionów.

"GW" nie wyklucza zbieżności nazwisk, jednak przy tej ilości osób związanych z państwowymi posadami jest ona mało prawdopodobna. I jak podaje "GW", 31,5 tys. zł wpłacił choćby Grzegorz Ksepko, p.o. prezesa Energi. Zawdzięcza on swoją posadę rządowi PiS. W ogóle od osób związanych z Energą do funduszu spłynęło prawie 300 tys. zł.


Dziennik podaje też inne przykłady. Pada nazwisko Artura Kamińskiego, który w 2018 roku zmienił miejsce w radzie powiatu na stanowisko wiceprezesa Zakładów Azotowych Kędzierzyn. W tym samym roku przelał na fundusz ponad 16 tys. zł, choć w samych wyborach już nie startował.

Zagrywka z wpłatami może wydawać się niemoralna, ale prawnie nie można jej wiele zarzucić. – Takie zachowania nie są nielegalne ani zabronione, o ile wpłacający robią to z własnej woli, nie są do wpłat zmuszani. Można by mówić o naruszeniu zasad finansowania kampanii, gdyby udało się udowodnić, że ktoś dostał stanowisko w zamian za wpłatę – powiedział "GW" prof. Marek Chmaj.

Przypomnijmy też, że partia nie tylko ma fundusze na swoją działalność, ale w ogóle jest bardzo dobrze przygotowana do wyborów. Niedawno ujawniono, że PiS ma bardzo dokładne informacje o preferencjach wyborczych Polaków opracowane do poziomu powiatowego. Opozycja takich narzędzi nie ma.

źródło: Gazeta Wyborcza