Kto by się tego spodziewał?! Jest zwrot w sprawie kuriozalnej decyzji w teatrze w Chorzowie
Utarty slogan, że presja ma sens, znów się sprawdził. Mało kto wierzył, że władze będą w stanie zrobić krok wstecz i wycofają się z kuriozalnej decyzji o odwołaniu dyrektorki Teatru Rozrywki w Chorzowie. A jednak!
"Oni nie mają poczucia humoru"
Powodem decyzji było to, co stało się przed konferencją prasową poświęconą premierze spektaklu "Hotelu Westminster". Reżyser przedstawienia Jerzy Bończak w prywatnej rozmowie z dyrektorką Aleksandrą Gajewską pogroził, że na konferencji zwróci uwagę przedstawicielom Urzędu Marszałkowskiego dowodzonego przez PiS.
"Powiem - co wy tu kur** robicie?" – uprzedzał Bończak. "Nie rób nam tego. Oni nie mają poczucia humoru" – prosiła Gajewska. Oboje nie mieli pojęcia, że leżący na stole mikrofon jest włączony, a ich rozmowa poszła w świat dzięki rozpoczętej już transmisji portalu silesia24.pl.
Potem wydarzenia potoczyły się niczym w jakiejś tragifarsie pełnej absurdów. Dyrektorka została wezwania do gabinetu marszałka województwa śląskiego, Jakuba Chełstowskiego z PiS. Tam dostała wypowiedzenie z uzasadnieniem, że... "wykazała się brakiem lojalności wobec pracodawcy", bo nie zareagowała bardziej stanowczo na to, co o urzędnikach mówił Jerzy Bończak. Mało tego – pozwoliła sobie na stwierdzenie, że "oni nie mają poczucia humoru".
Bończak przepraszał za swoje zachowanie, próbował skontaktować się z marszałkiem, aby wyjaśnić sytuację. Murem za dyrektorką stanął zespół Teatru Rozrywki. W obronę Gajewskiej zaangażowało się środowisko nie tylko z Chorzowa, ale z całej Polski. Wielu aktorów jednak przewidywało, że władza rozpisze konkurs na nowego dyrektora i PiS de facto przejmie kolejny teatr w kraju.
Niespodziewany zwrot
Tymczasem wydarzenia potoczyły się zupełnie inaczej. Teatr Rozrywki w Chorzowie poinformował właśnie, że Aleksandra Gajewska wraca na stanowisko dyrektora.