Kto uszkodził dowody w sprawie wypadku Szydło w Oświęcimiu? Sąd i prokuratura mają... dwie różne wersje
Trwa postępowanie w sprawy wypadku kolumny rządowej ówczesnej premier Beaty Szydło w Oświęcimiu w 2017 roku. To jednak nie jest takie proste. Uszkodzone zostały bowiem dowody – płyty, z których jedna zawiera zapis wypadku z kamer monitoringu. Jak do tego doszło? Prokuratura i sąd w Krakowie przerzucają się winą.
Kto uszkodził płyty?
Jest jednak problem z ustaleniem, w jaki sposób płyty zostały uszkodzone. Jak dowiedział się Onet, według Sądu Okręgowego w Krakowie, stało się to jeszcze przed przekazaniem ich do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, a więc na etapie postępowania przygotowawczego.
Kłóci się to jednak z wersją Prokuratury Okręgowej w Krakowie, która poinformowała w oficjalnym komunikacie, że "przekazane sądowi nośniki były nieuszkodzone i możliwe do odczytania". Według prokuratury do zniszczenia płyt doszło więc w sądzie.
Przestępstwo?
Mecenas Władysław Pociej, obrońca Sebastiana Kościelnika, kierowcy fiata seicento, złożył już zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jak dodał, "prokuratura przerzuca się z sądem, kto jest odpowiedzialny za uszkodzenie dowodów".
– Ktoś musi ponieść za to odpowiedzialność. Byłem zaskoczony tą informacją. Dowiedziałem się z przekazu medialnego, że coś takiego się wydarzyło. Dla mnie jest oczywiste, że te dowody muszą być odzyskane i zregenerowane – stwierdził.
Co się stało w Oświęcimiu?
Przypomnijmy, że do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Trzy samochody z rządowej kolumny wyprzedzały auto Kościelnika. Kierowca przepuścił pierwszy z nich i zaczął skręcać w lewo. Wtedy uderzył w drugie auto, które wjechało w drzewo. Ranni zostali była premier Beata Szydło oraz oficer BOR.
O spowodowanie wypadku oskarżono Kościelnika. Ten utrzymuje jednak, że jest niewinny, a auto z premier nie miało włączonej sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej. Postępowanie wciąż trwa.
źródło: Onet