Jako pierwsi zagraliśmy w kontrowersyjny Kleropol. To coś więcej niż kościelna wersja Monopoly
"Chciałbym zostać księdzem... tak jak mój ojciec" – głosi pewien żart z brodą. Namiastkę tego zapewnia Kleropol. W grze możemy poczuć się jak potężni duchowni, tarzać się w pieniądzach na garnuszku państwa i obracać nieruchomościami w Polsce. A to tylko niektóre elementy rozgrywki planszówki stworzonej na podstawie kultowego Monopoly i grzechów Kościoła.
Pierwowzór Kleropolu, czyli gra Monopoly, ma już ponad 80 lat (została opatentowana w 1935 roku). Przez ten czas powstały i nadal powstają jej kolejne wersje osadzone w różnych uniwersach i państwach. Niestety oryginalna mechanika rozgrywki po pewnym czasie potrafi znużyć. Kleropol do klasycznego handlowania i budowania dodaje elementy, jakich wcześniej nie było.
W grze kupujemy fikcyjne budynki w prawdziwych miastach•Fot. naTemat
Grę przede wszystkim urozmaicają dwie rzeczy: ruletka i kalambury. W tej pierwszej biorą udział wszyscy śmiałkowie. Za każdym razem, gdy któryś z nich przekroczy pole START, obstawiamy kolor, rzucamy 50 zł na stół (o walucie będzie za chwilkę) i kręcimy strzałką. Jeśli nikt nie trafi, powtarzamy, a jeśli wypadnie pole bank - cała kasa trafia do Skarbu Państwa.
Partyjka ruletki wypada bardzo często•Fot. naTemat
Ruletka jest wbudowana w planszę do gry•Fot. naTemat
Kalambury z kolei pozwalają się rozruszać. Za ich sprawą można wyjść z "więzienia", czyli parafii Wygwizdów, ale są też formą zniżki za posługę. Każdy z graczy wykonuje jakiś zawód, który wylosował na początku , p. kapelan państwowych linii kolejowych lub katecheta w przedszkolu. Tak naprawdę z niczym się to nie wiąże, prócz możliwości zarabiania. Jeśli inny gracz stanie pionkiem na polu z naszą profesją, może zapłacić za posługę połowę, ale musi wykonać zadanie z karty Liturgia.
Hasła do kalamburów nawiązuję do m. in. wydarzeń z Biblii•Fot. naTemat
Rzuty kośćmi to jeden z tych klasycznych elementów rozgrywki•Fot. naTemat
Kleropol utrzymany jest w żartobliwym tonie, ale oparty jest na faktach. Co jakiś czas dobieramy kartę Cuda lub Opatrzność, które wprowadzają zdarzenia losowe - albo dostajemy zastrzyk gotówki, albo sami wyciągamy kasę i płacimy. Ile? To zależy od sytuacji.
Niektóre zdarzenia w grze są nieco przerysowane, ale inspirowane faktami•Fot. naTemat
Przy każdej karcie jest odwołanie do strony z dołączonej książeczki ze źródłem wziętym z artykułu prasowego. Przedstawiona sytuacja miała miejsce w parafii na Górnym Śląsku.
Gra opiera się na prawdziwych aferach z życia Kościoła Katolickiego w Polsce•Fot. naTemat
W bibliografii powołano się na artykuły (z czołowych i lokalnych portali, w tym m. in. naTemat), które możemy bez problemu znaleźć w sieci. Pominięto jednak temat pedofilii. Są rzeczy, z których nie wypada żartować.
W pudełku montujemy przegródki na banknoty. Część ma astronomiczne nominały•Fot. naTemat
Nie mogę też narzekać na jakość wydania gry, ale też nie testowaliśmy jej miesiącami. Jednak strzałka ruletki kręci się elegancko, klepsydra odmierza mniej więcej minutę, karty są laminowane, a domki, kości i pionki każdy dobrze zna. Cały zestaw kosztuje niecałe 100 zł, czyli podobnie jak konkurencja.
Klepsydra pozwala nam odmierzać czas w kalamburach•Fot. naTemat
Money, money, money!•Fot. naTemat