Tę akcję ratowniczą śledziła cała Polska. Tragiczny finał poszukiwań dwóch nastolatków w Gdańsku
W piątek cała Polska czekała na wieści ws. akcji ratunkowej nad Bałtykiem. Na plaży między gdańskimi dzielnicami Brzeźno i Jelitkowo zaginęło dwóch chłopaków w wieku 16 i 17 lat. Zniknęli w wodzie. Wysiłki ratowników pokazywała na żywo relacjonowały stacje informacyjne. Niestety akcji był tragiczny.
Akcja ratownicza zaczęła się około godz. 13:20. Wzięli w niej udział funkcjonariusze policji, strażacy, lotnicy, ratownicy morscy i WOPR. Około 14:00 zauważyli w wodzie 16-latka. Ratownicy wyciągnęli go na brzeg i zaczęli reanimować. Następnie chłopak został zabrany do szpitala. Tam niestety okazało się, że nie można go uratować.
Przed godziną 17:30 służby zauważyły w wodzie 17-latka. W jego przypadku również podjęto próbę reanimacji. Jednak dla niego też nie dało się już nic zrobić. Chłopak zmarł.
Co robić, gdy ktoś tonie?
O to, co zrobić w sytuacji, gdy zauważymy tonącą osobę, naTemat pytał jakiś czas temu ratownika WOPR Michała Czernickiego.
– Nigdy nie podejmujemy akcji ratowniczej na własną rękę. Jakkolwiek byśmy nie byli dobrymi pływakami, nigdy tego nie róbmy. Jeśli nie posiadamy odpowiednich umiejętności i sprzętu ratowniczego, to nie jesteśmy w stanie udzielić osobom tonącym konkretnej pomocy. Najważniejsze jest zdrowie i życie osoby ratującej, a dopiero potem ratowanej. Ważne jest, żeby z jednego poszkodowanego nie było dwóch – podkreśla ratownik.
– Zawsze wezwijmy WOPR, pogotowie ratunkowe, policję czy straż pożarną. A jeżeli widzimy, że osoba tonie blisko brzegu, to jedyne co możemy zrobić, to podać jej jakąś długą gałąź lub część naszej garderoby, żeby osoba mogła się tego złapać. Nigdy nie należy podawać swojej ręki czy nogi, bo tonący wciągnie nas ze sobą pod wodę – ostrzega Czernicki.
źródło: trojmiasto.pl