PiS tłumaczy klęskę ich kandydata na wiceszefa PE. Ten tweet Mazurek zrobi wam dzień

Jakub Noch
Prawo i Sprawiedliwość działalność w roli najliczniejszej polskiej delegacji w Parlamencie Europejskim zaczęło od sromotnej klęski. Choć z ustaleń frakcji miało wynikać, że Polsce przypadnie dwóch wiceprzewodniczących PE, ostatecznie takie stanowisko zagwarantowała sobie tylko Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej, a reprezentujący PiS Zdzisław Krasnodębski przepadł w trzech turach głosowania. Beata Mazurek szybko znalazła "wytłumaczenie".
Beata Mazurek wymyśliła teorię mającą tłumaczyć klęskę kandydata PiS w wyborach wiceprzewodniczących PE. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Mazurek: To małostkowy odwet
W środowy wieczór stało się jasne, że ekipa z Nowogrodzkiej przegrała walkę o drugie prestiżowe stanowisko dla Polski. Wówczas była rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, a obecnie świeżo upieczona europosłanka przystąpiła do propagandowego kontrataku w mediach społecznościowych. "Profesor Zdzisław Krasnodębski był bardzo dobrym kandydatem na wiceprzewodniczącego PE. Niestety złamano zasady demokracji parlamentarnej, bo zgodnie z parytetem ta funkcja przypadała także naszej frakcji. To głosowanie to małostkowy odwet za wyniki szczytu UE" – oznajmiła Beata Mazurek.


Europosłanka partii rządzącej próbuje wmówić opinii publicznej, że Krasnodębski nie potrafił zgromadzić odpowiedniego poparcia, gdyż Europa mściła się za to, iż na ostatnim szczycie Rady Europejskiej rząd PiS przyczynił się do uczynienia Niemki Ursuli von der Leyen kandydatką na nową szefową Komisji Europejskiej. Niestety dla Beaty Mazurek, komentatorzy co najmniej opornie przyjęli jej wersję wydarzeń.

Polacy odpowiadają europosłance: Bareja by nawet nie wymyślił

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w środę Parlament Europejski wybrał swoje nowe kierownictwo. Do wyłonienia przewodniczącego tej instytucji koniecznie były dwie tury, po których zwyciężył włoski socjaldemokrata David Sassoli.

Później aż trzy tury były konieczne, by wybrać grono jego zastępców. Na początku wszystko wskazywało na to, iż Polsce przypadną dwa fotele wiceprzewodniczących PE. Jednak już po pierwszej turze plan ten zaczął upadać.

Bez problemu stanowisko zapewniła sobie tylko wystawiona przez chadeków Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej. Poparło ją aż 461 z 751 członków PE. Natomiast kandydujący z ramienia konserwatystów polityk PiS Zdzisław Krasnodębski nie uzyskał wystarczającej liczby głosów.

Wówczas w obozie "dobrej zmiany" uspokajano jeszcze, że to bez znaczenia i kolejne stanowisko dla Polski w kierownictwie PE zostanie zdobyte w drugiej turze. "Zabawne są te komentarze po I turze wyborów wiceprzewodniczących PE. To sprawa arytmetyki - duże grupy zagłosowały na siebie nawzajem" – kpił na Twitterze sam Krasnodębski. Po podliczeniu głosów oddanych w drugim podejściu okazało się jednak, że jedynym wiceprzewodniczącym z Polski nadal pozostaje polityczka PO. Europoseł PiS ponownie zawiódł nadwiślańskich wyborców oraz kolegów z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatów nie zdobywając wystarczającego poparcia. Dwie tury nie wystarczyły jednak na zapełnienie wszystkich foteli wiceprzewodniczących, więc Zdzisław Krasnodębski nie tracił animuszu. Aż do chwili ogłoszenia wyników trzeciej tury... Wynikało z nich bowiem, że przedstawiciela PiS poparło jedynie 85 europosłów, a ostatnie prestiżowe stanowisko przypadło włoskiemu eurosceptykowi Fabio Massimo Castaldo.