Coraz więcej zagadek wokół wybuchu gazu w Bytomiu. Wiele wskazuje, że to nie był zwykły wypadek
Prokuratura ma już wyniki sekcji zwłok kobiety i jej dwóch córek, które zginęły w wyniku eksplozji gazu w budynku przy ul. Katowickiej w Bytomiu. Śledczy zasłaniając się dobrem postępowania nie ujawniają jednak żadnych szczegółów. Relacje świadków wskazują, że to mógł nie być zwykły wypadek.
Ze względu na dobro śledztwa
Prokuratura zna już wyniki sekcji zwłok ofiar, ale - przynajmniej na razie - ich nie upublicznia. – Sekcja zwłok już się zakończyła. Nie udzielamy żadnych informacji na temat wstępnych ustaleń sekcji ze względu na dobro śledztwa – cytuje portal bytomski.pl prokurator Beatę Książek-Nowicką z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Dziennik "Fakt" wskazuje, że przejęcie śledztwa przez "okręgówkę" od prokuratury rejonowej świadczy o tym, że sprawa jest bardziej skomplikowana. Według jego informacji pod uwagę brana jest hipoteza o samobójstwie. W mieszkaniu bowiem - jak wynika z nieoficjalnych informacji - w kuchence pozostawione były odkręcone kurki. Jak wynikało z informacji od sąsiadów, kobieta była w trudnej sytuacji życiowej.
W kiepskim nastroju, bez pracy
"Fakt" dotarł do świadka, którego brat opiekował się córkami 39-latki, gdy ta zimą trafiła do szpitala.
Śledztwo w sprawie eksplozji w Bytomiu prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach.•Fot. Śląska Policja
Wiadomo, że ustalono miejsce pobytu ojca dziewczynek. Mężczyzna ma być wkrótce przesłuchany.
źródło: fakt.pl