Łowcy okazji za 0 złotych na OLX. Ludzie są gotowi zapłacić, byle tylko... dostać coś za darmo

Paweł Kalisz
Gdy się wystawi coś na OLX i poda kwotę, jaką trzeba by zapłacić, w większości wypadków trzeba trochę opuścić cenę, bo kupujący uwielbiają się targować. Odwrotna sytuacja jest wtedy, gdy po prostu chce się oddać za darmo jakiś przedmiot. Wtedy chętni gotowi są zapłacić za to, żeby to zdobyć.
Łowcy okazji za 0 złotych gotowi są wiele, by tylko zgarnąć dla siebie wystawiony przedmiot. Fot. naTemat
Kiedyś było tylko Allegro i życie było proste. Wystawiało się jakiś przedmiot lub usługę na aukcję, wyceniało, określało cenę minimalną i pozostawało czekać na rozwój sytuacji. Ludzie licytowali, wygrywał ten, który oferował najwięcej, przedmiot zmieniał właściciela. A potem pojawił się OLX...

Tu zasady są inne. Wystawianie przedmiotów wygląda prawie tak samo, ale na tym kończą się podobieństwa. Na OLX nie ma licytacji. Jedno, co można, to odhaczyć opcję "cena do negocjacji", ale to akurat niczego nie zmienia, bo i bez tego wszyscy negocjują cenę. Doprawdy rzadko się zdarza, by dana rzecz została sprzedana za tyle, na ile została wyceniona przez sprzedającego. Cuda zaczynają się dziać w momencie, gdy chce się coś oddać za darmo. Będzie to krótka historia telewizora, którego właściciel postanowił pozbyć się z domu, bo tylko mu zagracał mieszkanie. Wystawił go za 50 zł. Jak na sprawny sprzęt renomowanej marki cena wydawała mu się niska, bo choć odbiornik nie był SMART, a i z Netflixem nie chciał się połączyć, to na potrzeby telewizji kablowej był w zupełności wystarczający. Płaski ekran, kolorowy, 32" – czegóż więcej chcieć?


Telewizor na zbyciu
A jednak nikt go nie chciał. Przez kilka dni pies z kulawą nogą się telewizorem nie zainteresował. Jako że priorytetem było pozbycie się odbiornika z mieszkania, ogłoszenie zostało usunięte, a zamiast niego pojawiło się nowe, zachęcające do wzięcia telewizora za darmo. Warunkiem był odbiór osobisty. No i się zaczęło...

W ciągu pół godziny pojawiły się 23 ogłoszenia. Wówczas w opisie ogłoszenia pojawiła się informacja, że telewizor prawdopodobnie został już oddany i trwa dogadywanie szczegółów odbioru z pierwszymi oferentami. To wcale nie zniechęciło kolejnych potencjalnych "klientów". "Dam skrzynkę piwa" – napisał ktoś, komu najwyraźniej bardzo zależało na darmowym telewizorze. "Dwie butelki dobrej wódki" – stwierdził inny oferent. Kolejny dawał 30 zł, ale była też oferta opiewająca na 50 zł, byle tylko stać się posiadaczem sprzętu. Przypomnijmy: wcześniej nikt nie chciał telewizora wystawionego za tę kwotę.

Wygrana jest najważniejsza?
– W takich sytuacjach zwykle odzywa się w nas chęć rywalizacji. W tym przypadku wygraną będzie ten jedyny, darmowy telewizor. Ludzie będą się imać wszystkich sposobów, byle tylko to ich było na wierzchu – tłumaczy psycholog Andrzej Zaręba. – Mogą się pojawiać prośby motywowane chorobą własną albo bliskiej osoby lub inne argumentacje wszystko ma jeden cel: zwrócić naszą uwagę – dodaje specjalista.

I rzeczywiście. Co prawda obłożnie chorzy czy cierpiący nie pisali maili z prośbą o wzięcie ich pod uwagę, ale pojawiła się wiadomość od kobiety, która mieszka z małymi dziećmi i te marudzą strasznie, bo już od pół roku nie mają w domu sprawnego telewizora.

Wszystkich jednak przebił pan, który pisał, że nie ma chorej córki, ale ma katar, a w ogóle to deszcz pada, więc pewnie będzie chory i będzie musiał leżeć w łóżku. I choć nie ma żadnych traum z dzieciństwa, to kiedyś widział chore dziecko, a innym razem sprawił, że dziecko się uśmiechnęło. Cały wpis oczywiście napisany w formie żartu, głównie po to, żeby zwrócić uwagę.

Regał za flaszkę
Tymczasem okazuje się, że historii jak ta z telewizorem jest więcej. – Kiedyś oddawałem regał. Nie był zniszczony, ale kompletnie nie pasował do wystroju mieszkania. Próbowałem sprzedać za symboliczne 100 zł, ale bezskutecznie. W końcu żona kazała mi się pozbyć grata, więc wystawiłem za darmo – wspomina pan Tomasz z Lublina.

– Przez trzy dni nic się nie działo. Potem posypały się ogłoszenia. Byłem przekonany, że to jakiś żart, bo spływały dosłownie w pięciominutowych odstępach. Gdy jednej osobie odpisywałem, że już jest przednią kilkoro chętnych, to zanim wysłałem wiadomość, miałem kolejną ofertę – śmieje się pan Tomasz. W końcu zaprosił dwie osoby do mieszkania – tego samego dnia na tę samą godzinę.

Z opowieści pana Tomasza wynika, że na miejscu natychmiast zaczęła się licytacja. Stanęło na 80 złotych i butelce whisky. – Co ciekawe, nikt się nie obraził, obaj zaproszeni panowie sprawiali wrażenie, że się dobrze bawią. W zamian za regał oferowano mi między innymi kratę piwa i ręcznie robiony portfelik na drobne monety – dodaje nasz rozmówca.

Koło od roweru i wypchany zając
Napisaliśmy też do pani Moniki, która wystawiła na OLX za darmo uszkodzoną kuchenkę turystyczną. Osobiście nie spotkała się z ofertami kupna czegoś, co chciała oddać bezpłatnie, ale opowiada historię, jak to proponowano jej handel wymienny.

– Chciałam sprzedać żyrandol. Wystawiłam go za 250 zł. Napisała do mnie pani z Katowic, której bardzo się spodobał. Przekonywała mnie, że świetnie by u niej wyglądał w mieszkaniu, dopełniając wystroju w dużym pokoju – wspomina pani Monika. Szybko jednak okazało się, że kobieta z Katowic nie ma pieniędzy. W zamian zaproponowała wypchanego zające, upolowanego przed laty przez jej męża i koło od roweru.

Pani Monika początkowo myślała, że to żart i chciała zakończyć rozmowę. – Jednak od słowa do słowa okazało się, że koło jest jakieś antyczne, drewniane, niczym miniaturowa kopia kół od wozów konnych. Za zająca podziękowałam, ale ostatecznie wymieniłam się na to koło. Mąż je przerobił i dziś w naszym wiejskim domu służy za kinkiet w kuchni – mówi nasza rozmówczyni.

– Każdy sposób jest dobry, jedni otwierają portfel, inni żartują. W tym przypadku można tylko gratulować wszystkim pogody ducha – komentuje Andrzej Zaręba. A co z darmowym telewizorem? Ostatecznie trafił do pani, która jako jedna z pierwszych zadeklarowała, że tego samego dnia przyjedzie odebrać sprzęt z domu oddającego.