"Chciała się zabić, ale to wcale nie było najgorsze". Tak wyglądają związki z chorymi na depresję

Zuzanna Tomaszewicz
Depresja jest chorobą tak częstą, jak zwykłe przeziębienie. To takie uczucie, jakby twoje ciało i dusza powoli umierały. Nie dość, że cierpi osoba chorująca, to ból dotyka także jej najbliższych. A związki z takimi ludźmi to prawdziwa jazda bez trzymanki, z której - choć nie jest to wcale proste - da się wyjść razem cało.
Mówi się, że depresja to choroba XXI wieku. Fot. Unsplash.com
Nie jest łatwo pogodzić związek z depresją, zwłaszcza jeżeli chcemy, aby był on udany. Czasem każdemu zdarza się mieć gorszy dzień, ale gdy samopoczucie szwankuje już od dłuższego czasu, wtedy zapala się czerwona lampka - to znak, że faktycznie coś się dzieje i coś trzeba z tym zrobić. Póki każdy z partnerów ma na to siłę, a przede wszystkim chęci. Bo związek, w którym jedna z osób ma depresję, to tykająca bomba, która może wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie.

Choroba, zwłaszcza ta nieleczona, stale wystawia partnerów na coraz to trudniejsze próby. Poczucie pustki i bezsensu życia, myśli samobójcze, skoki nastrojów - to tylko część objawów, jakie niosą ze sobą stany depresyjne. Zdarza się, że jedna z osób po prostu się podda i nie można jej za to winić. Ale to, że w związku pojawiła się depresja, nie oznacza wcale końca świata, bo z nią da się żyć. I da się kochać.


– Szczerość jest podstawą związku. Bycie w pobliżu i zaakceptowanie choroby partnera jest kluczowe – mówi Karolina Jarmołowicz, psychoterapeutka z Ośrodka CENTRUM w Warszawie. – Miłość to jest nie tylko uczucie, ale to także decyzja. Decydując się na związek z druga osobą myślimy o tym, co możemy jej przede wszystkim dać – tłumaczy.

Historie życiem pisane
Amelia jest ze swoim chłopakiem od prawie pięciu lat. Są szczęśliwi, choć zarówno jej, jak i jemu nieobca jest depresja. Przyznaje, że momentami bywa ciężko. – Czasem wystarczy drobiazg, aby sprawić, że partner poczuje się gorzej. Źle dobrane słowo, przypadkowe zignorowanie. Nie masz złych intencji, ale i tak sprawiasz przykrość – opowiada.

Jak podkreśla, wszystko może się w ciągu dnia zmienić nawet o 180 stopni. – Jednego dnia przytulacie się, gotujecie, oglądacie filmy, chodzicie na spacery, a następnego twój partner nie ma ochoty na nic – mówi.

Nawet w chwilach, gdy widzi, że jej chłopak odnajduje się i jest radosny, to "zawsze ma z tyłu głowy jego samopoczucie". Po prostu nigdy nie wiadomo, kiedy coś w nim pęknie.

Jej zdaniem nie wolno bagatelizować choroby, bo to prowadzi do braku jakiejkolwiek rozmowy. – Często to ja muszę wyciągać informacje od niego, on nie chce o sobie mówić i dusi wszystko w sobie, ale widzę, że gdy podzieli się ze mną swoimi myślami, jest mu chyba lepiej – dodaje.

Podobnie uważa Tadek, którego dziewczyna od kilku dobrych lat przeżywa depresję na nowo. – Trzeba wtedy zagryźć zęby i po prostu ruszyć na pomoc. Zdarza się, że taka osoba nie chce pomocy, neguje chorobę i zaczyna krzywdzić innych - mówi, zaznaczając, że zawsze trzeba mieć na uwadze to, iż nikt nie jest w stanie uratować kogoś przed nim samym.

Są też momenty zwątpienia, ale najgorzej jest, kiedy problemy obu partnerów zbiegają się w tym samym czasie - to tak jakby tonący pocieszał drugiego tonącego. – Brak wtedy sił na pomoc sobie i mojej partnerce. Jednak w takich momentach w głowie pojawia się myśl, że jeżeli nie ja, to kto jej pomoże – tłumaczy Tadek.

Jak się okazuje, myśli samobójcze to pikuś w porównaniu do tego, czym osoby z depresją mogą przerażać swoich partnerów. – Usłyszeć, że ktoś nie chce żyć, nie jest wbrew pozorom najbardziej przerażającą rzeczą w związku. Wtedy oczywiście jest cholernie ciężko, ale o wiele gorsze jest wsłuchiwanie się w myśli takiej osoby, kiedy o nich mówi. To jest czas, w którym widać wszystkie jej demony, a one potrafią być naprawdę straszne – przyznaje mężczyzna.

– Sytuacja, w której leżę w łóżku, a moja partnerka siedzi obok i opowiada o tym, jak się czuje i co myśli... Nie życzę tego nikomu. Najgorzej jest, kiedy to, co siedzi w jej głowie, jest kompletnie przekłamaną rzeczywistością – mówi.

Mimo to związek Tadka wciąż kwitnie, bo jest oparty na zrozumieniu i ciągłej pracy obu stron. Jego dziewczyna wzięła sobie do serca dobro ich związku, dlatego też od jakiegoś czasu uczęszcza na terapię.

Niestety czasem bywa też tak, że związki, w których trzecim partnerem jest depresja, nie potrafią przetrwać próby czasu. Tak było w przypadku Łucji i jej byłego chłopaka, z którym chodziła przez ponad pół roku. – Zawsze chciałam przy nim być. Z wiarą, że się uda, z dobrym słowem, z uśmiechem. Codziennie mówiłam mu, że jest dla mnie ważny, że go kocham i nie zrezygnuję. Że po prostu jestem – wyznaje.

– Jednak po pewnym czasie zaczęłam się czuć jak worek treningowy i choć wiedziałam, że on zachowuje się tak, bo przy mnie jest prawdziwy i nie musi zakładać żadnej maski, to bywały momenty, że nie wytrzymywałam – zdradza. Przyznaje, że ciężko było jej rozmawiać z osobą, która zawsze reagowała wobec niej chłodem i obojętnością. – Oboje czuliśmy się źle – wspomina.

Łucja zrozumiała w końcu, że "nie jej rolą było bycie terapeutą". – Koniec końców to on mnie zostawił, bo uznał, że nie może siebie ogarnąć, a co dopiero zadbać o mnie – dodaje rozmówczyni.

Biegiem na terapię
Warto powtórzyć, że depresja to choroba, jak każda inna, z którą należy udać się do lekarza. Może nam się wydawać, że sami ją wyleczymy, ale taka samotna walka jest znacznie cięższa, trwa dłużej i często jest zwyczajnie niewykonalna. W proszeniu o pomoc nie ma niczego wstydliwego. To raczej przejaw odwagi, kiedy już zdecydujemy się pójść z tym problemem do specjalisty. Zwłaszcza jeśli jesteśmy w związku i narażamy na smutek także naszego partnera. Wtedy mówimy już o miłości.

Mgr Karolina Jarmołowicz wyjaśnia, że depresja może rozwijać się latami, a czasem uderza też znienacka. – Szybko osoba, którą kochamy, zaczyna wycofywać się z życia. Ucieka najpierw przed innymi, a potem nawet przed nami (...) To trudne patrzeć, jak ktoś niby na pozór zdrowy, nagle nie jest wstanie wstać z łóżka – zauważa.

Zdaniem psychoterapeutki każdy partner osoby z depresją musi zrozumieć, że nie ma zdolności cudotwórczych. – Nie jest wstanie jej ocalić czy uratować zmuszając do wizji życia, jaką dla niej ma. Wolność to odpowiedzialność za siebie i świadomość także granic odpowiedzialności za innych ludzi. Nawet tych najbliższych. Nikogo nie zmusimy do zmiany. Dlatego to, czego potrzebują osoby chore na depresję, to cierpliwość i pomoc specjalistów – tłumaczy Jarmołowicz.

Trzeba pamiętać też, że osoby z depresją mają tendencję do egoistycznych zachowań i wtedy warto je w tym uświadamiać, ale "nie złoszcząc się i obwiniając, bo to jedynie pogorszy ich stan". - Warto koncentrować się na tym, jak my coś przeżywamy, bo to zwykle jest odbiciem uczuć partnera. Najważniejsze to reagować – nie oddalać się, nie alienować, nie udawać, że tego nie ma, ani wstydzić się czy przemilczać - mówi psychoterapeutka.

– Depresja nigdy nie jest problemem jednej z osób. Zawsze w jakiś sposób partner przykłada się do tych trudności. Warto więc razem nawet odwiedzić psychoterapeutę i przyjrzeć się temu wspólnie (...) To nie Ty masz być specjalistą. Kiedy widzisz, że bliska osoba ma objawy depresji, nie czekaj i szukajcie pomocy. Ty także możesz tego potrzebować - alarmuje.

Depresja nie przekreśla więc związku. Trzeba pamiętać, że uczucia obu partnerów są równe. Czasem nie wolno też obwiniać kogoś za to, że nie daje sobie zwyczajnie rady. Dotyczy to obu stron.

Z własnego doświadczenia wiem, że jeżeli związek przetrwa depresję, to przetrwa wszystko.

Imiona bohaterów zostały zmienione.