To mama Simby byłaby królową, a Mufasa powinien mieć... inną grzywę. "Król Lew" nijak ma się do prawdy
Simba, Mufasa, Skaza. A co z mamą tego pierwszego? W animacji "Król Lew", której fabularna wersja będzie miała w Polsce premierę 19 lipca, jej imię – przez mało kogo zresztą kojarzone – to Sarabi i... tyle. Jednak w rzeczywistości Sarabi miałaby znacznie ważniejszą rolę w lwim stadzie. A nawet najważniejszą. Mała rola matki Simby to zresztą nie jedyna rzecz w "Królu Lwie", która nie zgadza się z prawdziwym życiem lwów. Co jeszcze?
Mama Simby powinna przewodzić stadu
Fot. Wikipedia / by Caelio / Wikimedia Commons
Dlaczego? To proste – samice są w stadzie non stop, samce są w nim tylko gośćmi (o czym później). – Lwice są rdzeniem stada. Jego sercem i duszą. Lwy przychodzą i odchodzą – tłumaczył w artykule "National Geographic" Craig Packer – jeden z najlepszych badaczy lwów na świecie – z Lion Research Center na uniwersytecie w Minnesocie w Stanach Zjednoczonych.
Oznacza, że to aż 99 procent wszystkich członków każdego lwiego stada to spokrewnione ze sobą samice: matki, córki, siostry, babki. Rodziny lwów to więc czysty matriarchat. Matka Simby, Sarabi, powinna mieć więc w "Królu Lwie" (którego recenzję można przeczytać tutaj) znacznie większą rolę, niż trzecioplanowa.
Simba nigdy nie powróciłby do rodzinnego stada
Fot. Wikipedia / Paul Mannix / Wikimedia Commons
Oznacza to, że w "Królu Lwie" Nala jest najprawdopodobniej... siostrą Simby. Tłumaczy to Craig Packer: "Jeśli Simba naprawdę wróciłby do domu i stałby się samcem rezydentem, to kopulowałby nie tylko ze swoimi siostrą, ale również ciotkami, matką, babką czy kuzynkami". Co nie brzmi za bardzo disneyowsko i familijnie (sic!).
Samce spędzają w każdym stadzie 2-3 lata – rywalizacja między obcymi lwami o miejsce w stadzie jest bowiem tak olbrzymia, że trudno utrzymać się w nim dłużej. Czym zwykle zajmują się samce? Płodzą dzieci, uczą lwiątka płci męskiej, jak przetrwać po opuszczeniu stada, polują na większe zwierzęta, m.in. bawoły i żyrafy i walczą z innymi wrogimi lwami. "Życie samców jest to prawdziwi 'szybcy i wściekli'" – podsumowuje amerykański badacz lwów.
Rywalizacja Simby ze Skazą nie miałaby sensu
Fot. Wikipedia / supersujit / Wikimedia Commons
Męskie sojusze przydają się również już po znalezieniu stada. "Musisz mieć kompana, żeby stawić czoła wszystkim wyzwaniom, jakie stanowią inne samce, które chcą przejąć twoją rodzinę i zabić twoje dzieci" – tłumaczył w "National Geographic" Craig Packer z uniwersytetu w Minnesocie.
Co to oznacza dla fabuły "Króla lwa"? To, że rywalizacja Simby i jego wuja Skazy po prostu nie miałaby sensu i nie zdarzyłaby się w rzeczywistości. Bez solidarności tych oby samców, ich wspólne stado szybko zostałoby przejęte przez inną koalicję samców.
To Mufasa powinien mieć czarną grzywę
Fot. Wikipedia / Rufus46 / Wikimedia Commons
"Gdyby nie lwice, lwy w ogóle nie musieliby mieć grzyw. Samice wolą samca, który najbardziej rzuca się w oczy i ma dobry wygląd, co utwierdza je w przekonaniu, że ich dzieci przetrwają i będą zdrowe" – wyjaśnił Craig Packer. To samice wybierają więc męskiego lidera – wszystko zależy wyłącznie od ich upodobań. W rzeczywistości nie wybrałyby więc Mufasy, ale Skazę z piękną czarną grzywą.
Wytłumaczył to badacz lwów: "Wyhodowanie czarnej grzywy [kolor grzywy nie jest uwarunkowany genetycznie, lecz zależy od trybu życia i zdrowia lwa – red.] oznacza, że jesteś biologicznie ponadprzeciętny. Czarna grzywa to znak dobrego zdrowia fizycznego, wyższego poziomu testosteronu i większej odporności na zranienia". Grzywa to bowiem znak lwiej jakości.
Jednak biologia biologią, ale chyba nikt nie wyobraża sobie Skazy jako ojca Simby...