Oto pytania, które męczą dziś każdego rodzica. Sprawdziliśmy, co we wrześniu może czekać licealistów

Katarzyna Zuchowicz
Rekrutacja do liceów spędza sen z powiek tysiącom dzieci i rodziców w całej Polsce. Ale tak naprawdę to dopiero początek. Co będzie we wrześniu? Jak szkoły poradzą sobie z natłokiem uczniów? Czy są na to przygotowane? Te pytania też nurtują rodziców. Sprawdziliśmy w kilku warszawskich liceach. W niektórych szykuje się koszmar. – Zastanawiamy się, jak opracować ruch na korytarzach – usłyszałam w jednym LO. W innych uspokajają.
Podwójny rocznik – co czeka licealistów we wrześniu? Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Rekrutacja jeszcze się nie zakończyła, mnóstwo dzieci dopiero w sierpniu dowie się, czy dostało się do LO. Ale już dziś doniesienia o tym, jak od września w praktyce ma wyglądać koszmar podwójnego rocznika, jeżą włosy na głowie. Przepełnione szkoły, ścisk, lekcje do późna.

– Jeśli rząd głosi, że reforma się udała, to chcę żebyście państwo wiedzieli, że nasze wyzwania dopiero się zaczynają – mówiła we wtorek wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska. Opowiedziała o tym, że udało się "upchnąć" dwa tysiące dzieci. Gdyby nie to, do szkół w Warszawie nie dostałoby się 5 tys. uczniów.


– "Upchnęliśmy" oznacza, że zajęcia szkolne będą trwały od 7.30 do 17.30 a nawet 20. – mówiła. Jak ogarnąć chaos
Ta informacja wywołała szok, choć przecież wszyscy spodziewali się, że lekko nie będzie. Jak będzie w praktyce? Rodzice mnożą pytania, pojawia się kolejny strach.

Eksperyment, który zaczęła minister Zalewska, od września wejdzie w kolejną fazę i wtedy dopiero się zacznie. Czy dla wszystkich starczy ławek? Jak będzie zorganizowana nauka? Czy będą dwie zmiany? Czy dzieciaki naprawdę będą tak późno kończyć lekcje? Rodzice mnożą pytania.

Sprawdziliśmy na chybił trafił w kilku liceach w Warszawie, choć podobna sytuacja może być w całej Polsce. Oczywiście, nie wszędzie jest tak samo, a sytuacja w wielu placówkach zmienia się jak w kalejdoskopie. Ale przynajmniej widać, że równolegle do walki uczniów o miejsca w liceach, w wielu szkołach trwa dziś walka jak ogarnąć gigantyczny chaos, który się szykuje. Do której szkoły będą pracowały
– Pani prezydent miała rację. Będzie bardzo trudno. Wszyscy skoncentrowali się na rekrutacji, a nie mówi się o tym jak jest. Nie umiem odpowiedzieć, jak my będziemy długo pracowali, bo jesteśmy na etapie układania planu. Ale biorę pod uwagę, że długo. Do tej pory pracowaliśmy do godz. 14. Teraz wydaje mi się, że godzina 17-18 będzie klasyką. A być może jeszcze dłużej – mówi naTemat Małgorzata Pucułek, dyrektorka LXV Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Integracyjnymi im. gen. J. Bema na warszawskim Mokotowie.

To jedna z tych szkół, gdzie dosłownie w ostatniej chwili udało się "upchnąć" dwie dodatkowe klasy. W lipcu, na prośbę Ratusza, po gorącej linii między Urzędem Miasta a dyrektorami szkół.

– To był dzień, gdy wszyscy dyrektorzy praktycznie cały czas stali z komórkami. Zastanawialiśmy się, czy upchniemy 36 krzeseł zamiast 32. Gdzie można stworzyć dodatkową klasę. Wszyscy byliśmy na liniach, rozmawialiśmy z miastem, z przedstawicielami naszych dzielnic, zastanawialiśmy się, jakie znaleźć rozwiązanie – opowiada. Czy w szkołach będą dwie zmiany
To chyba najbardziej nurtuje rodziców. Do niektórych liceów dzwonię jako rodzic. Naczęściej słyszę, że trudno przewidzieć, czy lekcje będą na dwie zmiany. W wielu zakładają, że nie. – Ale tego nie wiemy. Reforma doprowadza do tego, że wszystko może się zmienić. My musimy się dostosować – mówi pracownik jednego z warszawskich liceów.

– Z tego, co wiemy, dyrekcja będzie robiła wszystko, by uniknąć drugiej zmiany. Taka jest sytuacja na dzień dzisiejszy. Rodzice też o to dopytywali. Ale co będzie dalej, nie wiadomo – słyszę w XVI Liceum Ogólnokształcące im. Stefanii Sempołowskiej.

XLIX Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Johanna Wolfganga Goethego. Tu lekcje zawsze zaczynały lekcje o 7.45. – Do tej pory pracowaliśmy do godz. 15.00. Na przyszły rok planujemy do 16.00. Oczywiście, jeśli nam się uda. To są nasze plany – słyszę.

W LXX Liceum Ogólnokształcące im. Aleksandra Kamińskiego na Ursynowie pada konkretna odpowiedź, że u nich będzie tylko jedna zmiana: – Lekcje trwają od godz. 8.00 do 15.30 i nic się nie zmieni.

Szczęśliwe są licea, które odziedziczyły budynki po gimnazjach. Tak jak np. XXXIII Liceum Ogólnokształcące Dwujęzyczne im. Mikołaja Kopernika. Od września rusza tu aż 14 klas pierwszych. Do tej pory było 7.

– U nas młodzież ma lekcje długo, od godziny 8.00 czasem do 16.00. W przyszłym roku, w porównaniu z poprzednimi latami, to się nie zmieni. Szkoła jest duża. Jesteśmy w bardzo w komfortowej sytuacji. My się nie boimy, ale wiemy, że inne szkoły, które nie przejęły budynków gimnazjów, mają ogromne problemy – słyszę.

Ale tłoku chyba w większości szkół uniknąć się nie da. Ilu będzie uczniów w klasie
W LO im. Bema do tej pory było ok. 380 uczniów. W jednym roczniku były to zazwyczaj trzy klasy ogólnodostępne po 30 uczniów i dwie klasy integracyjne po 20. Teraz klasy mają liczyć po 34 uczniów. Ogółem od września ma być ich ok. 560.

– Od roku pracowaliśmy z samorządem i wypracowaliśmy otwarcie 10 klas pierwszych. Ale w ubiegłym tygodniu, gdy biuro edukacji zastanawiało się nad ulokowaniem tysięcy uczniów, zgodziliśmy się otworzyć jeszcze dwie dodatkowe klasy integracyjne, czyli będziemy mieć 12 klas pierwszych. W porównaniu do roku ubiegłego będę miała +/- 200 osób więcej – mówi naTemat dyr. Pucułek.

W klasach nie tylko tu będzie więcej dzieci. W LO im Goethego do tej pory było sześć klas pierwszych, teraz będzie dziewięć. W klasie było 30-32 uczniów, teraz będzie 34-36. – To jest max, który fizycznie uda nam się zmieści w salach. Nie wstawimy więcej ławek. Nie jesteśmy w stanie wstawić do sali więcej ławek niż 18 – słyszę. Więcej uczniów to zupełnie inna jakość uczenia.

– W pierwszych klasach zrezygnowałam z ćwiczeń laboratoryjnych na zajęciach fizyki i chemii, bo nie będę w stanie tego zrobić. Dlatego poprosiłam nauczycieli, żeby ten rodzaj zajęć przełożyli za rok. Albo będziemy je robić wymiennie. Raz biologia, raz chemia – mówi dyrektor LO im. Bema.

Za to w Kamińskim mówią, że u nich nic się nie zmieni. Klasy liczą po 30 uczniów. Odeszło sześć klas, przyjdzie osiem.

Problem szafek w szatni

Niektóre problemy przy obecnym chaosie rekrutacyjnym mogą wydawać się błahe i rodzice pewnie o nich nie myślą. Ale dla szkół są ważne. Same zwracają na to uwagę.

Do lipca dyr. Małgorzata Pucułek była przygotowana na 520 uczniów. Miała już tyle ławek w salach, taką ilość szafek w szatni. – Teraz zastanawiam się, gdzie ustawić dodatkowe szafki, bo w szatni nie mam już możliwości. Być może będę kontaktowała się ze strażą, żeby wskazała mi miejsca, tak by nie kolidowało to z ewentualną ewakuacją – mówi.

W LO im. Gothego też słyszę o szafkach: – Trochę szafek dokupiliśmy, ale nie wiem, czy wystarczy nam dla wszystkich uczniów. Powstawialiśmy je tam, gdzie się dało. Generalnie stoją w szatni, ale jest dość ciasno. Uczniowie będą kończyć lekcje o różnych porach. Mam nadzieję, że uda się to zorganizować.

Będzie tłok na korytarzach
W LO im. Bema korytarze są wąskie i może to być nie lada wyzwanie. – Zastanawiamy się, jak opracować ruch. Jedna ze szkół miała pomysł ruchów jednostronnych. U mnie to nie wchodzi w grę, gdyż w jednej części budynku mam usytuowaną windę. Zaczynamy się zastanawiać, że być może będzie to ruch tak jak na ulicy, autami. Zastanawiamy się tak nad założeniem nawiewów na korytarzach, żeby wentylacja była lepsza – słyszę.

Tu myślą jeszcze o innych rozwiązaniach, które pozwolą rozładować ścisk. – Zaczynamy się zastanawiać nad różnymi wariantami, również nad tym, by nauka odbywała się w jednej sali, żeby uczniowie dużo nie przechodzili z sali do sali. A może zrobimy tak, że któraś klasa będzie miała wolny dzień? Na razie zakładam wariant normalności, ale nie wiemy jak będzie – mówi dyrektorka.

Co z nauczycielami, których brakuje
Tu część szkół przyznaje, że na dzień dzisiejszy ma pełną obsadę. – Zatrudniliśmy nowych. Na razie tego problemu się nie bójmy – słyszę w LO im. Goethego.

W Koperniku też problemu nie ma: – U nas na ten moment jest bezpiecznie. Ale z tego co wiemy w innych szkołach w Warszawie są braki kadrowe

– Próbujemy ułożyć plan lekcji, ale mamy braki w kadrze. Na ten moment na kilka godzin zapożyczamy nauczycieli ze szkół na Mokotowie. Jesteśmy na gorącej linii z innymi szkołami w dzielnicy. Może gdzieś komuś zbywa nauczyciel, którego może mi zapożyczyć? – zastanawia się dyr. Pucułek.

W związku z dodatkowymi klasami integracyjnymi dała ogłoszenie o nauczycielach wspomagających, ale nie ma żadnego odzewu.

Czy szkoły są przygotowane
O tym się nie mówi. Ale przy podwójnym roczniku nie da się o tym zapomnieć. W LO im. Goethego słyszę, że nie mają toalet przystosowanych do takiej ilości osób.

– U nas w szkole to może być problem. Nie mamy możliwości dobudowania nowych toalet. Zobaczymy, jak to rozwiążemy. Być może będziemy musieli wypuszczać uczniów na lekcjach – słyszę. – Podejrzewam, że też będzie problem. Być może nie wszyscy uczniowie będą korzystali w czasie przerw, tylko będą wychodzili w czasie lekcji – mówi dyr. LO im Bema.

Wreszcie różnice wiekowe. W pierwszych klasach pojawią się przecież trzy roczniki: 2003, 2004, 2005.

Jak zorganizują pracę trzech roczników
To też kwestia, która nurtuje część rodziców, zwłaszcza uczniów z 2005 roku. W niektórych liceach mówią, że podczas składania wniosków i dokumentów widać było różnicę między dziećmi po 8 klasie i po gimnazjum.

– I fizycznie, i mentalnie. Dziewczynki może jeszcze nie tak bardzo, ale w przypadku chłopców to potrafi być przepaść – mówi sekretarka w jednej ze szkół. Ona z własnych obserwacji właśnie tu przewiduje problemy.

– To jest przeskok wiekowy. Widać duże różnice. Nie chcę być złym prorokiem, bo nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, ale to może rodzić napięcie. Może być, nie musi. Ale moim zdaniem jest to zagrożenie – mówi.

Pracownicy innych szkół potwierdzają, że różnice widać, ale nie wszędzie patrzą na to, jak na problem. – Tak, jest to widoczne. Oczywiście, nie u wszystkich dzieci po szkole podstawowej widoczna jest ta dziecinność, ale jest widoczna. Ale myślę, że jest to do opanowania – słyszę w LO im. Bema. – To nie jest Bóg wie jaka przepaść. To nie są dzieci między pierwszą klasą podstawówki i piątą. Mamy pedagogiczne przygotowanie. Myślę, że z tym sobie poradzimy. Nie można zakładać, że od razu spodziewamy się nie wiadomo jakich konfliktów – uspokaja też pracownik w LO im. Goethego.

Jak będzie, dowiemy się we wrześniu. Trzy roczniki nowych licealistów przetestuje na własnej skórze...