Miękkość Kaczyńskiego to "efekt farmakologiczny"? Kluzik-Rostkowska o kulisach kampanii PiS sprzed lat

Anna Dryjańska
"Halo, PiS? Pamiętacie kampanię prezydencką 2010 roku? Ja pamiętam. Jarosław Kaczyński deklarował trwałą zmianę (wierzyłam w nią). Skończyła się w wieczór wyborczy. Okazało się, że miękką retorykę JK zawdzięczamy farmakologii. W 2015 była powtórka. Kogo chcecie nabrać po raz trzeci?!" – tak posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) skomentowała na Twitterze wezwania prezesa partii rządzącej do zgody. W komentarzach rozpętała się burza.
U progu kampanii wyborczej do parlamentu poseł Jarosław Kaczyński (PiS) wzywa do pojednania. Posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska mówi, że te deklaracje to kłamstwo. fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Spodziewała się pani, że tweet o Jarosławie Kaczyńskim i efekcie farmakologicznym odbije się szerokim echem?

Dowiaduję się tego dopiero od pani. Nie sprawdzałam jego zasięgów na Twitterze. Ponad 500 odpowiedzi i więcej niż 800 polubień. A oprócz lajków, w komentarzach dużo ostrych słów.

A to dlaczego?

Zwolennicy PiS zarzucają pani niewdzięczność wobec szefa tej partii, bez którego pomocy miałaby pani nie zaistnieć w polityce.

Równie dobrze mogę powiedzieć, że Jarosław Kaczyński zachował się niewdzięcznie wobec prezydenta Lecha Wałęsy, Jarosław Gowin wobec Platformy Obywatelskiej, a Jacek Kurski i Ryszard Czarnecki wobec wszystkich partii, których byli członkami. Polityka to gra zespołowa, ale każdy bierze odpowiedzialność za własne działania. Wielu polityków podejmuje niełatwą decyzje o odejściu lub przejściu do innego ugrupowania. Kategoria wdzięczności nie jest adekwatna w tej sytuacji.


Czy Jarosław Kaczyński brał leki psychotropowe w kampanii prezydenckiej w 2010 roku?

On tak stwierdził w jednym z wywiadów po tym, jak przegrał wybory. Sugerował, że był pod wpływem leków i przez to zgodził się na strategię wyborczą, której inaczej by nie zaakceptował. Strategię budowania porozumienia, wspólnoty, przesuwania się do centrum.

Pani była wówczas szefową sztabu wyborczego. Była pani świadkiem tego, że Jarosław Kaczyński przyjmował leki?

Wiem tyle, co sam powiedział w tamtym wywiadzie. Nigdy przy mnie żadnych leków nie zażywał. A ówczesna pozytywna kampania, którą prowadziłam, była korzystna dla PiS. To dlatego partia powtórzyła ją przed wyborami do parlamentu w 2015 roku, a teraz próbuje to zrobić po raz trzeci. Tyle, że w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego i PiS to kłamliwa poza, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Przekonałam się o tym w 2010 roku, w sztabie wyborczym, gdy Jarosław Kaczyński już wiedział, że przegrał z Bronisławem Komorowskim drugą turę wyborów prezydenckich. Maska spadła błyskawicznie. Nie było już miękkiego Kaczyńskiego, tylko radykał. A radykalizm to nie jest dobry pomysł ani na Polskę, ani na partię. Dlatego odmówiłam, gdy Jarosław Kaczyński po wyborach zaproponował mi stanowisko wiceszefowej PiS. Nie chciałam tego twardego kursu firmować. Potem zostałam wyrzucona z partii.

Jak chce pani pogodzić tę nagłą przemianę podczas wieczoru wyborczego z farmakologią? Leki przeciwdepresyjne nie przestają działać w sekundę.

Powtórzę: to Jarosław Kaczyński tak zasugerował. Dla mnie te lekowe wymówki są absurdalne.

Zachowanie Jarosława Kaczyńskiego podczas wieczoru wyborczego zaskoczyło to panią?

Tak, bo ja mu uwierzyłam. Przed katastrofą smoleńską Jarosław Kaczyński był politykiem racjonalnym. Miał swoje poglądy, był zdecydowany, ale zachowywał zdrowy rozsądek nawet wtedy, gdy używał ostrej retoryki.

Pani naprawdę wierzyła, że po wypadku lotniczym brata stał się gołąbkiem pokoju?

Nie łudziłam się, że stał się ideałem, ale byłam przekonana, że zrozumiał, iż Polska potrzebuje zgody. Wiosna 2010 roku to był szczególny czas. Wszyscy byli wstrząśnięci katastrofą. Przed Pałac Prezydencki schodzili się nie tylko wyborcy zmarłego prezydenta, ale i ludzie, którzy na niego nie głosowali. To był symbol tego, że społeczeństwo oczekiwało zmiany retoryki, uspokojenia sceny politycznej.

Sądziłam, że Jarosław Kaczyński tę potrzebę zrozumiał. Jego kampanię prowadziłam w dobrej wierze razem z innymi ludźmi o centrowych poglądach. W sztabie byli Marek Migalski, Paweł Poncyljusz, Paweł Kowal i Elżbieta Jakubiak, choć ona po jakimś czasie przesunęła się w prawo. My nic nie udawaliśmy. Udawał Jarosław Kaczyński. Udawał w roku 2010, 2015 i udaje w 2019.

Po ostatnich wyborach parlamentarnych wymyślił sobie, że zrobi własny rok 1989, bo nie podobało mu się, w jakim kierunku Polacy poszli od początku transformacji do 2015 roku. Teraz będzie się uśmiechał i wzywał do zgody, by po wyborach dokończyć co zaczął. A kto nie jest gorliwym zwolennikiem PiS, ten ubecka wdowa i zdradziecka morda.

Zobaczy pani, inwektywy PiS pod adresem Polaków, którzy na niego nie głosują, zaczną się tuż po wyborach. Tyle zostanie z tej propozycji pokoju, która kilka lat temu nazywała się notabene "pakietem demokratycznym".

To pani wymyśliła, by miesiąc po katastrofie smoleńskiej Jarosław Kaczyński wygłosił przemówienie “do przyjaciół Rosjan”?



Od czasu, gdy prowadziłam kampanię prezesa PiS minęło 9 lat. To szmat czasu. Dziś mamy znacznie większą wiedzę na ten temat niż wtedy.

Żałuje pani, że była szefową sztabu Jarosława Kaczyńskiego?

Nie. To było cenne doświadczenie polityczne.