"Pracę z nią fotografowie wspominają jako katorgę". Piękna wystawa nieznanych dotąd zdjęć Kory
Fotografie, które możemy zobaczyć na wystawie nie były wcześniej publikowane, gdyż przez Korę - w procesie wyboru - zostały po prostu odrzucone. Zyskujemy zatem możliwość ujrzenia oblicza artystki, które dotychczas było nieznane, zarezerwowane jedynie dla nielicznych.
Fotografie prezentowane na wystawie są autorstwa artystów, którzy od dłuższego czasu współpracują z Galerią NEY w Warszawie. Byli oni również fotografami Kory. To między innymi tak wielkie nazwiska jak Tadeusz Rolke, Tomek Sikora, Jacek Poremba czy Andrzej Tyszko.Jej twarz jest znana w milionach wersji i odsłon (odpowiednie słowo) a dziś dzięki FB i Instagramowi każdy w każdej chwili może te mnogie obrazy Kory obejrzeć. Jej twarz, figura, jej stroje, okulary, buty, torebki, miny, jej uśmiech i jej smutek został obfotografowany przez najlepszych fotografów Polski. Dlatego też zdecydowaliśmy się odnaleźć te zdjęcia, gdzie Kora pojawia się mniej znana, Kora która może nas zaskoczyć a przecież zaskakiwanie było częścią jej istoty
– Kiedy grzebałem w setkach zdjęć, natrafiłem w pudełku zostawionym przez Andrzeja Tyszko kilka zdjęć, na których widniały inskrypcje "tak" i "nie" i zacząłem się im przyglądać. I na tej osi - zdjęć, które Kora akceptowała, i tych, których nie lubiła i nie chciała publikować - zbudowałem przekaz wystawy – tłumaczy Andrzej Wajs.
Perfekcjonistka w każdym calu
Kurator dodaje również, że owy przekaz jest bardzo prosty - pokazywane są zdjęcia, które Kora odrzucała. Czasem prace bardzo piękne - jak choćby fotografie Tadeusza Rolkego - ale przez Korę nie lubiane, bo dokumentowały fazę, która była dla niej już historią.
– Kora dbała o swój wizerunek w sposób perfekcyjny - nieustannie przymierzała siebie do siebie samej. Pracę z nią fotografowie wspominają jako katorgę. Na wystawie pokazaliśmy zdjęcia, na których to widać - nieustanną korektę jej własnego obrazu – opowiada Andrzej Wajs.
Zbiór fotografii autorstwa różnych artystów to przekrój różnych czasów i stylów, bo warto zauważyć, że bohaterkę fotografii każdy z nich widział i portretował w zupełnie inny, charakterystyczny dla siebie sposób.Szczególnie nie lubiła zdjęcia w sukni w paski. Nazwałem je skrzyżowaniem matki boskiej neapolitańskiej z Sophią Loren. Trochę wtedy utyła i ta suknia to uwypukla - uwielbiam to zdjęcie (wisi w hallu), bo pokazuje mi Korę, jaką pamiętam, gdy nie była "w formie". Są też zdjęcia fantomowe (Świetlik), na których prawie jej nie widać. To zapowiedź odchodzenia.
– Wystawa pokazuje nie tylko Korę, ale również sposób, w jaki czasem ta jednolita tapeta jej niezliczonych wizerunków gdzieś tam się odkleja i jesteśmy świadkami niesamowitego rozbłysku – mówi Wajs. – Ktoś zadał mi pytanie, czy Kora byłaby zadowolona z tej wystawy. Odpowiedziałem: urwałaby mi to, co wiecie. Jedyna nadzieja w tym, że może zmarli zmieniają zdanie.