Seks (nie tylko) pod palmami. Naga prawda o tym, jak romansujemy i zdradzamy na wakacjach [wywiad]

Michał Jośko
Czy urlop jest okresem szczególnie niebezpiecznym dla związków? Jak do wakacji przygotowują się single? W którym momencie wspólny wyjazd przeobraża się w prostytucję? Oto zaledwie część zagadnień, na które odpowie ci Katarzyna Szostak, psychoterapeutka i psycholog z Centrum Psychoterapii HELP.
Fot. Instagram.com/travelmasterke
Do flirtu wakacyjnego przyznaje się jedna trzecia naszych rodaczek i rodaków. To dane, które są dla ciebie jakkolwiek zaskakujące?

Odpowiem pytaniem retorycznym: a kto z nas nie lubi być adorowany? Przecież flirt jest zwyczajnie miły, dowartościowuje i pozwala dobrze myśleć o sobie. Lubimy podobać się innym, być komplementowani, chwaleni.

Nie dziwi to zwłaszcza w sytuacji, gdy nie dostajemy takich "głasków" na co dzień – wówczas poszukujemy ich gdzie indziej. Czasami jest to wręcz planowane z góry: decydujemy się na urlop z zamiarem flirtowania czy wdania się w romans. Dotyczy to obu płci.


Każda zmiana otoczenia może wpływać na zwiększoną chęć poszukiwania nowych doznań, przez niektórych przemycaną pod prostackimi żarcikami w stylu "gol strzelony na wyjeździe liczy się podwójnie".

Choć pomiędzy słowami "wyjazd" i "romans" nie stawiałabym automatycznie znaku równości, bo nie każdy reaguje w taki sposób, to mam poczucie, że ten stereotyp nie wziął się znikąd.

Podróż, rozluźniona atmosfera, czas wolny – to wszystko rozbudza w nas chęć poznawania, doświadczania i próbowania różnych rzeczy. Otwieramy się na nowe znajomości, jesteśmy bardziej towarzyscy i rozmowni. A to wręcz wymarzone warunki do romansu.

W takich sytuacjach jesteśmy w pewnym stopniu anonimowi, mamy do czynienia z ludźmi, których prawdopodobnie więcej nie spotkamy, a to ułatwia podejmowanie decyzji, na które być może nie zdecydowalibyśmy się w innych okolicznościach.

Zdarza się, że wszystko to dzieje się w sposób nieplanowany, spontaniczny. Jednak czasem wyjeżdżamy na urlop z myślą o takiej właśnie przygodzie miłosnej.

Swoją drogą niesamowicie ciekawy jest wpływ środowiska, w którym żyjemy na to, co jest dla nas oczywiste. Czasem brak kochanki to wręcz piętno, a jej posiadanie wyznacznikiem statusu. Bywa, że dochodzi do licytowania się, kto strzelił gole za więcej punktów.
Katarzyna Szostak nawet w rozmowie dotyczącej lata zachowuje chłodny profesjonalizmFot. archiwum własne
Świadomość powyższych rzeczy u niektórych osób prowadzi do zerojedynkowego podejścia: "moja druga połówka absolutnie nigdy nie może wyjeżdżać sama".

Rzeczywiście, takie podejście reprezentuje wiele osób trafiających do mojego gabinetu; dotyczy to głównie kobiet. Są zaborcze w kwestii spędzania wakacji z partnerem, a wyjazd osobno jest dla nich czymś niewyobrażalnym.

Często takim osobom nie udaje się osiągnąć kompromisu, jedna ze stron – ta, która obawia się rozstania bardziej – poświęca się dla dobra związku. W konsekwencji prowadzi to do psucia się owego związku, bądź wręcz rozpadu.

Pamiętajmy, że działania mające na celu uniknięcie romansu, nierzadko stają się jego przyczyną. Gdy partner wyjedzie, zaczynamy do niego pisać, wydzwaniać, sprawdzać, czyli robić rzeczy, które są przejawami braku zaufania. No a przecież trudno budować związek, być naprawdę blisko z osobą, której nie ufamy.

Zdrada to efekt jakiegoś rozłamu, oddalenia się od partnerów od siebie, wzajemnych rozczarowań czy niespełnionych oczekiwań. Jest konsekwencją psucia się relacji, utraty bliskości oraz intymności. To coś, co nie dzieje się z dnia na dzień, nad tym rozłamem pracujemy już wcześniej.

Wrócę tu wątku "czy wyjazd musi równać się romansowi" – takie sytuacje rzadko przytrafiają się osobom, które czują się rozumiane i akceptowane przez partnera, jako odrębne jednostki z całym dorobkiem inwentarza. Chciałbym jeszcze wrócić do wspomnianego wcześniej próbowania różnych rzeczy: jeżeli spojrzeć na statystyki, okaże się, że podczas wakacji za granicą Polacy i Polki nie lubują się w egzotycznych przygodach miłosnych. Największa grupa – 36 procent – woli tam przelotne relacje z rodakami, niż obcokrajowcami. Dlaczego?

Romans bywa chęcią przeżycia czegoś ekscytującego, nowego i zakazanego. Pozwala na zaspokojenie potrzeby bliskości, ciepła, zachwytu, pożądania oraz pragnienia stania się kimś ważnym, jednak zarazem towarzyszy mu lęk związany z czymś nowym i nieznanym.

Możemy odczuwać strach przed odrzuceniem i porażką, byciem wykorzystanym czy skrzywdzonym, a czasami obawiamy się nieprzewidywalnego czy niezrozumiałego dla nas zachowania osób reprezentujących inną kulturę.

Tak, egzotyka kusi, pociąga i jest atrakcyjna, lecz nie zawsze mamy ochotę jej próbować. Znasz to? Jedziesz do Chin i choć widzisz stragany z karaluchami, tudzież innymi robakami, to mimo wszystko wybierasz mniej lub bardziej europejską restaurację, a w niej danie, które przypomina ci coś, co już znasz. Powiedz proszę, czy wakacyjne znajomości często przeobrażają się w coś poważnego?

W większości przypadków takie romanse mają charakter przelotny. Ograniczają się raczej do czasu wyjazdu, rzadko przekształcając się w stały związek. Nawet jeżeli tak się stanie, to zazwyczaj trwa on krótko.

A czy dużym ryzykiem jest wyjazd z osobą, której nie znamy jeszcze zbyt dobrze?

Decydując się na wakacje z osobą, z którą byliśmy na jednej czy dwóch randkach – czyli taką, której w gruncie rzeczy nie znamy – to strzał w ciemno.

Przecież taki wyjazd to tydzień albo i dwa niemal ciągłego przebywania razem, ze wszystkimi przyzwyczajeniami, humorami i nawykami naszego towarzysza. Im dłużej i lepiej kogoś znamy, tym lepiej możemy przewidywać pewne rzeczy; wiemy, nasze oczekiwania są podobne, czy lubimy tak samo spędzać czas (aktywnie vs. leniwie) i czy mamy wspólne tematy do rozmów.

Tak więc nad tym, aby wyjazd był udany, warto popracować wcześniej, poznać odpowiednio drugą osobę.

Czy lato jest okresem, w którym klienci szczególnie tłumnie szturmują drzwi gabinetu psychoterapeutycznego?

W ogóle zgłasza się coraz większa ilość osób, które nie są tak szczęśliwe, jakby tego pragnęły. Chcą od świata więcej, a on nie zawsze spełnia ich oczekiwania.

Któż z nas nie pragnie mieć satysfakcjonującej, dającej możliwość rozwoju i awansu, a do tego dobrze płatnej pracy, a do tego móc rozwijać swe hobby, spotykać się ze znajomymi i tworzyć udany związek, być może nawet założyć rodzinę, kupić mieszkanie i dużo podróżować?

Niestety, czas i energia są limitowane, tak więc siłą rzeczy pełne angażowanie się w każdą z tych rzeczy równocześnie jest po prostu niemożliwe, należy rozwijać je po kolei.

Jeżeli skupić się w tym momencie wyłącznie na związkach: sezon urlopowy i ślubny to czas, w którym szczególnie mocno chcielibyśmy korzystać z dobrej relacji z partnerem. Świetnie bawić się w jego towarzystwie, mieć o czym porozmawiać, no i mieć udany seks.

Gabinety psychoterapeutyczne są miejscami, w których można uświadomić sobie, że zbudowanie takiej właśnie relacji wymaga czasu, zaangażowania i pracy. W psychologii często stosujemy metaforę związku jako ogrodu.

Aby móc cieszyć się jego pięknem, zjeść tam leniwe śniadanie i napić się wieczorem wina, trzeba o niego nieustannie dbać – podlewać, nawozić, wyrywać chwasty, gdy tylko zakiełkują. Bez tego nawet najpiękniejszy ogród uschnie albo zostanie opanowany przez dziką roślinność i w efekcie zamieni się w miejsce, w którym trudno cieszyć się urlopem. No dobrze, zapomnijmy na moment o osobach będących w związkach. Jakie widzisz trendy w kategorii "singiel na wakacjach"?

Oczywiście niektórzy decydują się na wspólny wyjazd ze "sparowanymi" znajomymi, albo wybierają samotne wojaże. Jednak są i osoby, które próbują zachęcić do wspólnej wyprawy swoich byłych, również nie będących obecnie w związku. Zdarza się również, że szukają towarzystwa na portalach towarzyskich.

To znak naszych czasów: prawnicy albo finansiści, pracujący nawet po kilkanaście godzin na dobę, nie mają czasu na randki, chodzenie na romantyczne spacery, dbanie o relacje. Zwłaszcza w dużych miastach znajdziesz mnóstwo osób, dla których to właśnie obowiązki zawodowe są priorytetem. Czują presję sukcesu i zrobienia kariery, chcą udowodnić coś światu, na coś zasłużyć.

W wielu przypadkach to mechanizm funkcjonowania wyuczony już w dzieciństwie, który "od zawsze" był sposobem na zdobycie uwagi, zainteresowania, akceptacji czy miłości rodziców, później nieadekwatnie powielanym w dorosłości. Taki człowiek zatraca się w pracy, zaniedbując przy tym inne obszary życia, przecież doba ma zaledwie 24 godziny.

Pamiętajmy również, że o ile relacje intymne zazwyczaj nie są w stanie przetrwać bez regularnego dbania o drugą osobę, to już relacje koleżeńskie nieco lepiej znoszą powierzchowność oraz niewielką intensywność kontaktów.

Lecz wracając do wątku głównego: nawet pracoholik czasami decyduje się na urlop. Wówczas pojawiają się dylematy w stylu: "nie chcę spędzać wakacji samotnie, ale większość znajomych jest w związkach". W takich momentach zaczyna się łapanie "eks" albo dziewczyn z Tindera. Czy rozwijając ów temat, można zbliżyć się niebezpiecznie blisko do słowa "sponsoring"?

Jak najbardziej. Układ typu: "ja zafunduję tobie hotel i przelot, a ty zapewnisz mi towarzystwo (a z reguły i coś więcej)", jest przecież wymianą usług. No a słownikowa definicja prostytucji mówi, że to świadczenie usług o charakterze seksualnym w zamian za pieniądze lub inne korzyści.

A bez względu na to, czy wakacje są finansowane przez szejka z Dubaju, czy polską businesswoman – taką sytuację trudno nazwać inaczej niż właśnie wymianą korzyści.